-
Nie za dużo tych imion? - dziwi się Mike.
Remus
wzrusza ramionami i nie komentuje słów kuzyna.
-
Mniejsza z tym – stwierdza w końcu Mike. - Pisz dalej: ostoja
spokoju, w pozoru niepozorny…
-
Mike, co ty gadasz? - denerwuje się Remus. - „Z pozoru
niepozorny”? Nie ma czegoś takiego.
-
Czepiasz się szczegółów. No więc inaczej: z pozoru nierzucający
się w oczy właściciel oxfordzkiego baru, gdzie większość
klienteli stanowią studenci.
„Jakie
wielkie słowa” myśli kpiąco Remus, ale nie odważa się
powiedzieć tego na głos. Nie chce prowokować kuzyna.
-
Tylko jak to się dzieje, że na sam dźwięk jego nazwiska
ministerialnym urzędasom włosy stają dęba? - zastanawia się
Mike. - Ej, nie pisz tego! - krzyczy, widząc, jak końcówka pióra
gładko płynie po pergaminie.
-
Za późno – oświadcza Remus. - Ale pytanie jest bardzo dobre. W
nim jest coś takiego… nie umiem tego opisać. Czuć od niego moc.
Nie moc magiczną, ale taką jakby…
-
Siłę mądrości i doświadczenia – kończy za niego Mike, kiwając
twierdząco głową. - Ja też to czuję. Mam czasami wrażenie, że,
póki Will czuwa, nic złego się stać nie może. Zresztą on ma
chyba jakiś szósty zmysł! Zawsze jak coś się dzieje, pojawia się
pierwszy i jednym słowem załagadza sytuacje. Szkoda mi tych, którym
rzuca te swoje lodowate spojrzenia. Od samego stania z boku ciarki po
plecach przechodzą.
-
Coś w tym jest. Co by nie mówić, lepiej nie mieć w nim wroga.
-
Ale przyjaciel z niego świetny. I szef też. Nigdy nie przymyka oka
na ludzkie problemy, stara się pomóc, albo przynajmniej daje się
wygadać. Zresztą sam coś o tym wiesz.
-
Nie twierdzę, że nie – mówi Remus obronnym tonem. - Pamiętaj,
że ten facet mnie ZATRUDNIŁ! W pracy, w której mam kontakt z
LUDŹMI. Kto inny tak by zaryzykował? Ale pomijając ewentualne
wtrącanie się Ministerstwa Magii, Will i tak jest świetny. Nie
mogę nie docenić tego, że układa grafik tak, żebym mógł
spokojnie dojść do siebie po pełni. Czy tobie też czasami
przypomina Dumbledore'a?
-
Ooo taak. Zwłaszcza gdy siedzę z nim sam na sam w gabinecie i o coś
mnie pyta. To jest to samo przeszywające spojrzenie. Nie dziwota, że
urzędasy się go boją.
„Nie
dziwota” powtarza w myślach Remus, notując słowa Mike'a na
kartce. „Tylko czemu w jego obecności wszystko we mnie krzyczy,
żebym brał nogi za pas?”
cdn.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz