a

a

Tekst

Oficjalnie wróciłam! Tylko nie na tego bloga (przynajmniej jeszcze nie, niczego nie wykluczam). Zapraszam TUTAJ na bardziej alternatywną historię,

Szablon mojego autorstwa.

Aktualizowane 17.04.2020


piątek, 20 stycznia 2017

Rozdział 68 – Zmiana planów

 Bordowy sweterek, starannie złożony, wylądował w dużej walizce tuż obok swoich różnokolorowych towarzyszek.

Tessa ze smutkiem popatrzyła na pokój, w którym mieszkała od ponad półtora roku. Gdy się tu wprowadzała wszystko stało na głowie – Lynne nie żyła, Remus przechodził załamanie, a John… cóż… był. Tessa bardzo dobrze pamiętała, jak niecałe pół roku wcześniej dowiedziała się o śmierci szwagra. Na kilka dni przed planowanym ślubem jego syna.

Panna Turner nie spodziewała się, że wyjazd tak będzie ją bolał. Nie chciała wracać do Nowego Jorku, chociaż wszystko tam na nią czekało: mieszkanie, praca i przyjaciele. Mimo tego najchętniej zostałaby w spokojnym East Clandon, ale jednocześnie każdy kąt, każdy przedmiot przypominał jej o tych, których utraciła: siostrze, szwagrze i ukochanym.

Od czasu śmieci Fabiana starała się myśleć o nim jak najmniej. Każde wspomnienie go sprawiało jej nieznośny ból, przywoływało łzy. Nie potrafiła nawet pójść na cmentarz – nie była tam od pogrzebu. Nie odpowiadała na listy jego siostry i ignorowała jakiekolwiek próby kontaktu z jej strony. To ją przerastało. Tęskniła za Fabianem równie mocno, jak go kochała, i nadal nie umiała odnaleźć się w świecie bez niego. To było zbyt bolesne.

Z ponurych rozmyślań wyrwał ją dźwięk obracającego się w zamku klucza. Wyszła za swojego pokoju. W salonie wpadła na siostrzeńca. Dawno nie widziała go tak bladego i wyraźnie czymś zdenerwowanego.

– Kiedy wyjeżdżasz? – zapytał, zanim zdążyła go przywitać.

– Jutro, najpóźniej pojutrze – odpowiedziała. – Przecież ci mówiłam.

Remus z westchnieniem oparł się o ścianę i ukrył twarz w dłoniach. Tessa zauważyły, że jego ręce drżą. Czuła, że stało się coś złego, ale nie potrafiła mu pomóc.

– Wiem – szepnął z bólem. – Proszę, poczekaj jeszcze trochę.

– Remus… Ja…

– To też wiem. Wiem, że po tym, co stało się z Fabianem, każdy dzień tutaj sprawia ci ból. Nie prosiłbym cię o opóźnianie wyjazdu, gdyby… gdybym cię nie potrzebował. Tesso… ciociu, mam tylko ciebie. Tylko ty mi zostałaś, nie opuszczaj mnie teraz.

Osunął się na podłogę, zakrywając twarz dłońmi. Spomiędzy jego palców pociekły łzy.

Tessa wpatrywała się w niego z przerażeniem. Nie pamiętała, kiedy ostatni raz usłyszała od niego „ciociu”. Wiele lat temu sama poprosiła go o to, żeby mówił jej po imieniu, ale to jedno słowo sprawiło, że zadrżało jej serce.

– Remus, co się stało? – spytała Tessa, przyklękając obok niego.

– Wiesz, jak to jest, kiedy odwracają się od ciebie osoby, które obiecywały, że nigdy tego nie zrobią? – odparł pytaniem Remus. Jego głos lekko drżał. – Nie życzę ci tego. Nikomu tego nie życzę. Nigdy nikomu tego nie życzyłem. Powiedz mi, co ja takiego zrobiłem? Czym zawiniłem, że moje życie tak wygląda?

Drzwi wejściowe uchyliły się i do domu weszła Grace. Przyłożyła palec do ust, nakazując Tessie ciszę. Ta kiwnęła głową na znak zgody.

Remus nie zauważył wejścia narzeczonej. Zdawał się nie zwracać uwagi na wszystko, co go otaczało.

– Nic nie zrobiłeś – powiedziała łagodnie Tessa. – Taki jest świat. Tacy są ludzie.

– Nie potrafię tak dłużej żyć. Zawsze na boku, zawsze pogardzany, zawsze podejrzewany o to, co najgorsze. Nawet moi „przyjaciele” mają mnie za zdrajcę!

Tessa nie wiedziała, co na to powiedzieć. Spojrzała z niepokojem na Grace. Niestety dziewczyna skinieniem głowy potwierdziła słowa Remusa.

– Tesso, proszę, zostań jeszcze kilka dni. Pozamykam swoje sprawy i wyjadę z tobą. Zabierzesz mnie?

– Ja… Nie wiem, czy to dobry pomysł – wydukała. – Wiesz, że ministerstwo zakazało…

– Znam ograniczenia. Ale… Może gdybym… Zresztą nieważne!

Zerwał się z podłogi i pobiegł na piętro. Minął stojącą przy drzwiach wejściowych Grace, jakby jej nie widział. Może rzeczywiście tak było. Po kilku chwilach Tessa usłyszała trzask drzwi od jego pokoju.

– Możesz mi teraz na spokojnie powiedzieć, co, na Merlina, tu się dzieje? – spytała Tessa, kierując pytanie do Grace.

– W nocy została zamordowana narzeczona Syriusza – odparła Grace. – Syriusz, jak można się domyślić, jest załamany. O związku jego i Roxy wiedziało niewiele osób, więc uznał, że ktoś musiał ich zdradzić śmierciożercom. A Remus… Przecież wiesz, że Zakon od dawna go podejrzewa.

– Ale, przecież nie mógł przekonać wszystkich!

– Nie. To Lily przyszła do nas i powiedziała o tym Remusowi. Uważa, że Syriusz gada głupoty, ale niestety przekonał do nich Jamesa. A Peter pewnie pójdzie za nimi.

„I to mają być przyjaciele?”, pomyślała Tessa. „Po tylu latach od tak się od niego odwrócili. Jak ma się takich przyjaciół, to nawet wrogowie nie są potrzebni.”

Krew zagotowała się jej ze złości, ale przecież nie mogła nic zrobić. Gdyby spróbowała jakkolwiek wpłynąć na Huncwotów, efekt tego byłby jeszcze gorszy.

– On naprawdę tak myśli?

– Słucham? – nie dosłyszała Tessa. – Co powiedziałaś?

– Nie nic. Tak tylko... Czy on naprawdę tak myśli?

– To wszystko go przygniotło. Grace, prawda jest taka, że od dwóch lat jedynym szczęściem, jakie go spotkało, byłaś ty. Po kolei tracił wszystkie bliskie mu osoby: Evelynne, Johna, Fabiana i Gideona, a teraz traci przyjaciół i to w najgorszy możliwy sposób. Nic dziwnego, że tak reaguje.

– A ten wyjazd… – Grace zawiesiła głos, nie wiedząc, co chce dalej powiedzieć.

Gdyby ktoś ją spytał o to kilka miesięcy, ba – tygodni, to skakałaby z radości. Od miesięcy miała już serdecznie dość ciotki i tylko Remus powstrzymywał ją przed powrotem do Ameryki. Oczywiście, nigdy mu się z tego nie zwierzała, a on nic nie mówił, ale Grace nie chciała go zostawiać.

– Nie wyjedzie – powiedziała stanowczo Tessa. – Nie z powodu ministerstwa i jego idiotycznych zakazów. Nie dałby rady opuścić Anglii. Zbyt wiele tu przeżył, zbyt wiele musiałby tu zostawić.

– Może właśnie o to chodzi. Żeby się odciąć od wszystkiego – zauważyła Grace. – Tutaj nie da rady tego zrobić.

– Zgadzam się z tym. W Anglii nigdy nie oderwie się od tego całego bajzlu. Ale on nie jest jeszcze na to gotowy. Moje pytanie brzmi: czy to ty chcesz wyjechać?

Grace zmarszczyła brwi.

– Chcę się uwolnić od ciotki. Chcę wreszcie móc być z mężczyzną, którego kocham, tak, jak on na to zasługuje. Ale nie będę na siłę ciągnęła go do Stanów. Chociaż tam byłoby mu o wiele łatwiej. Tutaj prawo jest po prostu chore!

„O wiele bardziej, niż myślisz”, pomyślała Tessa, ale nie powiedziała tego na głos. Nie chciała dodatkowo niepokoić Grace. Dziewczyna była już wystarczająco zdenerwowana.

~ * ~

W kuchni domu Potterów w Dolinie Godryka panowała grobowa atmosfera. James i Syriusz od trzech godzin próbowali dojść do porozumienia w sprawie zdrajcy w Zakonie. Black chciał działać od razu – szybko i skutecznie. James wolał poczekać na rozwój sytuacji. Wciąż brakowało dowodów na zdradę, a bez tego, nawet mając za sobą Zakon, Rogacz nie chciał robić żadnych pochopnych kroków. Mimo pewności Syriusza, nie do końca wierzył w zdradę przyjaciela.

Chociaż z drugiej strony… to było prawdopodobne. To bolało Jamesa, ale nie mógł powiedzieć, że nie brał tego pod uwagę. Zdrada przyjaciela bolała bardziej, niż Cruciatus.

– Musicie szybciej rzucić Fideliusa – zdecydował Syriusz.

– Niech będzie – zgodził się James. I tak była już najwyższa pora na to zaklęcie. Jakoś przekona do niego Lily, która była mu przeciwna, odkąd padła ta propozycja. – Kiedy zrobimy ceremonię? Potrzebujemy kogoś, kto przypieczętuje zaklęcie, gdy ty…

– Ja będę pieczętować – wtrącił Syriusz.

– Nie możesz! Przecież wiesz, jak to wygląda: ja, Lily i Harry jako osoby chronione, ty jako Strażnik Tajemnicy i jedna osoba jako Pieczętujący.

– Nie rób ze mnie Strażnika Tajemnicy… James, nie przerywaj mi! Wiem, że takie mieliśmy plany. I właśnie dlatego musimy je zmienić. Remus je zna i na pewno wygadał wszystko śmierciożercom. Zresztą nawet gdyby tego nie zrobił, to i tak byłbym pierwszym, którego by o to podejrzewali. Wszyscy wiedzą, że jesteśmy jak bracia. Tym lepiej. Będą szukać mnie, a tymczasem Strażnika zrobimy z kogoś innego.

– Kogo? – zapytał James. „Komu ufasz na tyle, żeby powierzyć w jego ręce nasze życie?” pomyślał.

– Glizdogona.

– Glizdogona? – spytał James z powątpiewaniem. Był jego przyjacielem, ale nigdy nie uważał go za szczególnie odważną osobę. W Gryffindorze był jak kukułka, podrzutek, niepasujący do reszty.

– Właśnie – powiedział Łapa, jakby czytał w myślach przyjaciela. – Nikt nie będzie go podejrzewał. Nikomu nawet do głowy nie przyjdzie, że ktoś powierzyłby mu tak ważną funkcję! To kandydat idealny. Jego też ukryjmy i będziecie bezpieczni!

Plan wydawał się prosty. Mimo to James nadal miał wątpliwości. Gdyby podejrzenia Syriusza kazały się zwykłym szaleństwem załamanego człowieka, Remus na pewno poczułby się bardzo dotknięty. I słusznie. Z drugiej strony żadna ostrożność nie zawadzi – przecież chodziło o bezpieczeństwo Harry'ego.

– To nie jest głupi plan – orzekł James po chwilowym zastanowieniu. – Ale muszę się naradzić z Lily. Nie mogę niczego zrobić, bez jej zgody. Nie próbuj mnie przekonywać, bo nie zmienię zdania. Bez żony nie podejmę żadnej decyzji.

Syriusz zmełł w ustach przekleństwo. Chciał działać. Był gotów nawet w tej chwili przywlec do Doliny Godryka Petera i na miejscu założyć Fideliusa. Z drugiej strony rozumiał Jamesa. W końcu nie chodziło tylko o niego i małego Harry'ego, ale też o Lily. Nieważne, jak bardzo Syriuszowi to się nie podobało, musiał się z tym pogodzić.

– Może zostanę u was dopóki nie założymy zaklęcia? – zaproponował. – Będzie bezpieczniej.

– Zostań – zgodził się James. – Jeżeli to cię uspokoi, zostań, jak długo zechcesz. Zawsze będziesz miłym gościem w naszym domu.

Syriusz kiwnął głową na zgodę, niezdolny do uśmiechnięcia się. Cały czas czuł ból, spowodowany śmiercią Roxy, ale malał on, gdy Black myślał o pomocy Potterom. Jeżeli uda mu się ochronić Harry'ego, śmierć jego ukochanej nie pójdzie na marne.

2 komentarze:

  1. Szkoda mi Remusa. Jednocześnie jednak jeszcze bardziej szkoda mi Syriusza. Mam wrażenie, że gdyby nie śmierć Roxy nigdy nie podejrzewał by o nic przyjaciela. Szukał po prostu odpowiedzi. Mam wrażenie,że uwierzył w pierwsze co przyszło mu do głowy. Dobrze, że Remus ma jeszcze ciotkę i Grace. Jeśli chodzi o tę drugą to jestem bardzo ciekawa jak potoczą się jej dalsze losy.
    Rozdział oczywiście świetny-jak zawsze��
    Gorąco pozdrawiam ❤ Jul

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy zaczęłam się interesować historią Remusa i w ogóle Huncwotów, bardzo mnie ciekawiło, jak to się stało, że wśród najlepszych przyjaciół powstały takie rozłamy. Nie mogłam uwierzyć w to, że Syriusz bez powodu oskarżyłby jedną z najbliższych sobie osób o coś tak potwornego (dla Gryfona) jak zdradę. Historia z Roxy to moje wytłumaczenie jego postępowania.
      Pozdrawiam

      Usuń

Obserwatorzy