a

a

Tekst

Oficjalnie wróciłam! Tylko nie na tego bloga (przynajmniej jeszcze nie, niczego nie wykluczam). Zapraszam TUTAJ na bardziej alternatywną historię,

Szablon mojego autorstwa.

Aktualizowane 17.04.2020


piątek, 18 września 2015

Rozdział 3 – „Jak dobrze znowu być razem”

         Dochodziła szósta, gdy Mike przekręcił klucz w drzwiach wejściowych. Miał wrażenie, że jeżeli zaraz się nie położy, uśnie na stojąco.
         Wbrew jego wcześniejszych przypuszczeń, ta noc okazała się dla niego wyjątkowo pracowitą. Po północy zaczęli się schodzić klienci i tuż przed pierwszą nie było już żadnego wolnego miejsca. Na szczęście dla Mike’a o wiele więcej pracy miał stojący za barem Will.
         Mike powiesił kurtkę na wieszaku i wstawił buty do szafki. Na palcach przeszedł obok drzwi pokoju, który zajmowała rudowłosa Lily, potem wszedł po schodach. Marzył tylko o swoim ciepłym łóżku. Gdy przechodził obok pokoju Remusa, usłyszał zza drzwi cichą muzykę.
         - No nie. Znowu? – mruknął pod nosem, wiedząc, że jego marzenia o ciepłym łóżku muszą poczekać.
         Aż za dobrze wiedział, co oznacza muzyka grająca w pokoju Remusa. Dla niego był to jedyny środek uspokajający.
         Mike bez pukania otworzył odrzwi od sypialni Remusa. To, co tam zastał utwierdziło go w przekonaniu, że z jego kuzynem nie było dobrze. Zasłona w oknie wisiała krzywo – widocznie Remus, zaciągając ją, pozrywał ją w części żabek. Szafa była otwarta, a z niej wysypywało się kilka ubrań. W stojącym na biurku odtwarzaczu kończyła się płyta Stones’ów.
         Mike podszedł do łóżka, na którym leżał Remus, zakopany w sterty koców. Mike ostrożnie dotknął czoła kuzyna, sprawdzając temperaturę. Była lekko podwyższana, ale Mike był pewny, że to z winy tylu koców. Jednocześnie Mike’a nawiedziło dziwne wrażenie, że dalsze poszukiwanie pracy wykończy Remusa. To była tego wina. W końcu Remus, jak każdy wilkołak, miał wyjątkowo wrażliwe płuca i długotrwałe przebywanie w dymie papierosowym było dla niego wykańczające. W czasach wszechobecnych papierosów Remus często źle się czuł w zamkniętych i tłocznych pomieszczeniach. Dlatego Mike był pewny, że tam, gdzie Remus był poprzedniego dnia ktoś dużo palił. Prawdopodobnie niedoszły szef.
         Mike zdjął z Remusa dwa koce, żeby się nie przegrzał i złożył je na krześle. Przywołał z kuchni szklankę i dzbanek z wodą, które postawił na szafce nocnej. Odkąd Remus z nim zamieszkał było już kilka takich „popapierosowych” nocy. Gdyby tylko Mike nie był w pracy i mógł zająć się nim od początku… Ale nie było sensu rozczulać się nad tym. Trzeba będzie tylko na taką okazję przeszkolić Lily. Przed wyjściem Mike odłączył jeszcze odtwarzacz i schował płytę. I tak już się prawie skończyła.
         „Może Will rzeczywiście będzie mógł pomóc” pomyślał Mike, wchodząc do swojego pokoju. „Przecież w Wejściu Smoka jest zakaz palenia. Nawet dzisiaj Will wyrzucił faceta, który wyciągnął papierosa. Ale potem się tym zajmę. Muszę się przespać.”
         Po szybkim prysznicu Mike ułożył się na łóżku i niemal od razu zasnął. Nic mu się nie śniło.
~ * ~
         Było tuż przed południem, gdy Remus obudził się. Nie odczuwał żadnych niedogodności po nocnych wydarzeniach. Od razu zauważył, że dwa koce leżały ładnie złożone na stojącym przy biurku krześle. W odtwarzaczu nie było już płyty, która leżała w opakowaniu na swoim miejscu.
         - Mike, co ja bym bez ciebie zrobił? – zapytał w przestrzeń Remus, nalewając sobie wody.
         Był pewny, że kuzyn odwiedził go po powrocie z pracy i doprowadził wszystko do porządku. Zresztą nie pierwszy raz.
Remus szybko się ubrał i zabrał się do porządkowania pokoju. Schował koce do szafy i ułożył w niej ponownie ubrania, pościelił łóżko. Gdy poprawiał zasłonę zobaczył sowę lecącą w kierunku domu. Z uwagi, że byli jedynymi czarodziejami mieszkającymi w okolicy, Remus był pewny, że sowa była przeznaczona dla niego, Mike’a lub Lily. Otworzył okno, żeby sowa mogła wlecieć.
- Cześć, Nero – powitał ciemnobrązowego puszczyka, kiedy ten usiadł na szafce nocnej i wypuścił z dzioba kopertę.
Wziął kopertę i otworzył ją. Od razu rozpoznał pismo Syriusza Blacka.

Czołem, Lunatyku,
Masz dzisiaj trochę czasu? Margaret wyjeżdża dzisiaj do rodziców do Dover i zostaję sam w mieszkaniu. Pomyślałem, że miło byłoby spotkać się w czwórkę i przypomnieć sobie, jak to było w Hogwarcie. Niby minęło tylko pół roku, ale strasznie brakuje mi naszej przyjaźni. Dałbyś radę wpaść? Rogacza i Glizdogona już zaprosiłem, więc nie masz czym się wymówić. Odeślij mi wiadomość przez Nero i przychodź jak najszybciej.
Trzymaj się. Łapa

Remus uśmiechnął się pod nosem i szybko napisał Syriuszowi odpowiedź. Rzecz jasna była to odpowiedź twierdząca. Tęsknił za przyjaciółmi. Sama Lily nie mogła przywrócić mu tego, co utracił po ukończeniu szkoły – wsparcia przyjaciół.
Zszedł na parter. Z kuchennego okna widział odlatującego puszczyka.
- Czy tutaj nikt nie ma w zwyczaju wstawać o normalnej porze? – usłyszał za sobą głos Lily.
Remus odwrócił się i uśmiechnął do przyjaciółki. Dopóki nie zobaczył Lily, nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo mu jej brakowało. Jej i Huncwotów.
- Przepraszam – odpowiedział ze skruchą w głosie. – Mike wrócił z pracy dopiero nad ranem… A ja przez pół nocy nie mogłem usnąć.
- Wiem. Słyszałam, jak się kręciłeś, gdy się uczyłam – próbowała powiedzieć to w formie żartu, ale Remus słyszał troskę w jej głosie.
- Przepraszam – odparł Remus, przenosząc wzrok na swoje stopy.
Ostatnie co było mu potrzebne, to tłumaczenie się Lilce z jego problemów. Tym bardziej że nie do końca potrafił wytłumaczyć, dlaczego nie mógł spać.
- Remus…
- Lily, proszę, nie pytaj mnie o to. Daję sobie radę. To zdarza się naprawdę rzadko.
Lily zmrużyła podejrzliwie oczy, ale nie drążyła tematu. Wiedziała, że nie miałoby to najmniejszego sensu, bo Remus dobrze potrafił ukrywać swoje słabości.
- Jakie masz plany na dzisiaj? – spytał Remus, definitywnie zmieniając temat.
- Pójdę do akademika po resztę swoich rzeczy, a potem będę się uczyła.
- Interesujący plan – zaśmiał się Remus. – Miej oko na Mike’a. Tylko nie licz, że wstanie przed trzecią.
- A ty co będziesz robił?
- Syriusz zaprosił mnie do siebie. Podobno Margaret wyjechała do rodziców.
Lily posłała mu spojrzenie pełne niezrozumienia.
- Co to za Margaret?
- Dziewczyna Syriusza – wyjaśnił Remus. – Przynajmniej od jakiegoś miesiąca.
Lily parsknęła śmiechem i pokręciła głową z rozbawieniem. Jak ostatnio widziała Syriusza, spotykał się z niejaką Evelyn. A gdy kończyli szkołę był z Rebecką Brown. Przynajmniej ona jest tylko z Jamesem. A Remus ostatnią dziewczynę miał chyba w szóstej klasie. Petera dziewczyna rzuciła na miesiąc na miesiąc przed końcem roku szkolnego. Tylko jeden James od prawie roku żył w szczęśliwym związku – właśnie z Lily.
- Czemu dziewczyny tak do niego lgną? – zapytała Lily, nalewając sobie herbaty do kubka.
- Mnie nie pytaj – odpowiedział jej Remus. – Nie znam się na kobiecym guście. Ja też poproszę herbaty.
Lily kiwnęła głową i wyciągnęła z szafki drugi kubek. Po chwili w kubku znalazła się parująca herbata. Remus podziękował i wypił łyk napoju. Odstawił kubek na stół i zajął się robieniem sobie śniadania.
- Znalazłeś jakąś pracę? – zapytała Lily.
Remus nie odpowiedział od razu. Machnął różdżką i nóż zaczął kroić chleb na kromki. Następnie masło wyleciało z lodówki i zaczęło pokrywać cienką warstwą kromkę. Na maśle pojawiły się plasterki ogórka i wędliny.
- Też chcesz? – spytał Remus, odwracając się do Lily.
- Nie dzięki – odpowiedziała cicho Lily. – Już jadłam. Ale, Remus…
Zawiesiła głos. Widocznie nie wiedziała, co powiedzieć. Nie chciała urazić Remusa.
- Jak znajdziesz kogoś, kto będzie chciał zatrudnić wilkołaka, to daj mi znać – powiedział cierpko. – Chętnie się do niego zgłoszę.
Nie patrzył na Lily. Nie chciał, żeby zobaczyła jego gorycz i zawód.
- A ty, Lilka?
- Nie. Rodzice zabronili. Kazali mi najpierw skupić się na nauce. Może potem jakoś zmiękczę ich serca. A twoi rodzice?
- Mają swoje problemy. Nie chcę ich jeszcze obciążać moimi. Już wystarczająco długo jestem dla nich ciężarem.
- Bzdura. Remus, na pewno nigdy czegoś takiego nie powiedzieli. Nawet nie pomyśleli.
Remus uśmiechnął się delikatnie. Wiedział, że Lily go nie zrozumie. Nigdy nie patrzyła na niego przez pryzmat jego wilkołactwa.
Po śniadaniu Remus pożegnał się z Lilką i teleportował się sprzed domu do kamienicy, w której mieszkał Syriusz. Liczył, że będzie tam ktoś inny poza Łapą. Chciał uniknąć serii niewygodnych pytań.
Drzwi otworzyły się i stanął w nich osiemnastoletni chłopak z krótkimi, czarnymi włosami i lekką bródką.
- Cześć, Luniek – powitał go Syriusz. – Wchodź, jesteś ostatni.
Remus uścisnął Łapie rękę na powitanie i wszedł do środka. Tam czekało na niego dwóch innych przyjaciół.
James Potter, nazywany Rogaczem, był wysokim brunetem. Jego brązowe oczy kryły się za okularami w krągłych oprawkach.
Peter Pettigrew, na którego przyjaciele wołali Glizdogon, siedział w fotelu. Odgarnął z czoła jasne włosy i posłał Remusowi radosny uśmiech.
- Jak dobrze znowu być razem – powiedział radośnie James.
Remus zgodził się z nim bez wahania. Tak strasznie tęsknił za przyjaciółmi.


12 komentarzy:

  1. Pierwsza! I to trzy minuty po publikacji. Idę czytać, napewno roxrozdział będzie świetny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam rację, rozdział ekstra. Już nie mogę się doczekać spotkania Huncwotów.

      Usuń
    2. Nowy rozdział, standardowo, w piątek.Będą Huncwoci i... ktoś jeszcze. Nie zdradzę kto. Może ktoś się domyśli.
      Pozdrawiam

      Usuń
    3. Nie. Dorcas pojawi się później. I będzie nieco odbiegać od tego, co na ogół pisze się w fanfikach.

      Usuń
  2. Notka jest genialna! Od kilku dni na nią czekałam, ale okazało się, że blogger mi jej nie pokazał, bo nie dodałam tego adresu. Natychmiast to zrobię, gdy sobie przypomnę gdzie i jak. Historia jest pięknie opisywana i nie mogę się doczekać następnej! Wizualnie też jest na +. Te kółka u góry są bajeczne! Jak je zrobiłaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kółka i w ogóle cały szablon są zasługą Alohomory Tej. Zgadzam się z Tobą - to jest bajeczne.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Rozdział, jak zwykle super. Czekam z niecierpliwością na kolejny piątek. Genialnie piszesz. Szablon cud, miód i malinki pozdrowienia dla twórczyni. Życzę powodzenia w szkole :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za życzenia i słowa pochwały.
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Czas trochę nadrobić. Czy ja naprawdę nie mam już czasu na nic?! To nienormalne!!!
    Nie będę się odnosić dzisiaj do tego konkretnie rozdziału, bo mam zamiar napisać trochę o ogóle. Miałam to zrobić pod poprzednim rozdziałem, ale nie wyszło.
    Komentować prologu i pierwszego rozdziału nie będę. Czytałam je już wieki temu i moje zdanie znasz. Chociaż kiedy wysłałaś mi te dwa pierwsze posty i pytałaś o moje zdanie, cóż... Nie wciągnęłam się w to chyba za bardzo i nie przemyślałam wszystkiego.
    Jestem zachwycona!
    Powiem, że zajrzałam na Twój pierwszy post na onecie, bo nie wiedziałam co napisać i jak się odnieść. PROGRES przez gigantyczne P!!! Przeczytałam te trzy rozdziały i myślę sobie: "Woooooooooooow". Wiesz takie westchnienie, kiedy nie wiesz co napisać, powiedzieć, pomyśleć. Kiedy przestałam się w końcu wgapiać w monitor, doszłam do wniosku, że tego mi brakowało w poprzedniej historii. Czego? Nie potrafię powiedzieć. Po prostu TEGO. Rozumiesz? Tego czegoś czego brakowało i zrozumiałam to dopiero w tym momencie, kiedy odnalazłam to tutaj.
    Bardzo rozwijasz wątki. Duży plus! Wszystko ma ręce i nogi, i sens, i genezę, i jest perfecto! Tak jak wcześniej często myliłam się w pochodzeniu bohaterów, tak teraz wszystko ogarniam. Historia jest jasna, czysta, klarowna i można w niej teraz namieszać (ah, te moje zboczenia)!
    Co do tego rozdziału... Brakowało mi czegoś! Czego? Mam na myśli braku akcji... Ja na Twoim miejscu pociągnęłabym dalej i opisała tutaj spotkanie Huncwotów. Przerwałabym wówczas w momencie, gdy zjawi się ten ktoś (wnioskując po tytule Dumbledore).
    Dobra, kończę...
    Mam rozumieć, że kółka zostają? ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że można w tej historii namieszać i, uwierz mi, zamierzam to zrobić. Na razie czuję się niczym Geroge R.R. Martin zabijając kolejnych bohaterów. Boli mnie od tego serce, ale cóż mogę zrobić? W końcu wprowadziłam (i wprowadzę) sporo postaci, które są ważne dla tego opowiadania, a których w końcu będę musiała się pozbyć, żeby w miarę móc trzymać się kanonu.
      Cieszę się, że podoba Ci się ta historia. Szczerze mówiąc, mnie też lepiej czyta się tą opowieść, niż poprzednią. Może to kwestia tego, że jestem teraz dojrzalsza (podobno) i lepiej rozumiem niektóre rzeczy.
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Trochę się zaskoczyłam czytając, że Huncwoci rozstali się po szkole. W mojej wyobraźni każdy z nich wynajął sobie mieszkanie w tym samym mieście (tak, wie, że tak nie było) i żyli długo i szczęśliwie. Ładnie piszesz chociaż czasami zdarzają ci się drobne błędy gramatyczne.
    Miłego dnia i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy