a

a

Tekst

Oficjalnie wróciłam! Tylko nie na tego bloga (przynajmniej jeszcze nie, niczego nie wykluczam). Zapraszam TUTAJ na bardziej alternatywną historię,

Szablon mojego autorstwa.

Aktualizowane 17.04.2020


piątek, 2 października 2015

Rozdział 5 – Rzecz o studenckim życiu

         Dochodziła czwarta, gdy Mike wreszcie się obudził. Przeciągną się u wyjrzał za okno. Słońce prawie już zaszło. Listopadowe dni są krótkie, więc nie najlepsze dla kogoś, kto pracuje na nocną zmianę i musi potem odsypiać.
         - I tak uwielbiam tę robotę – mruknął Mike, wciągając spodnie.
         Założył też bluzkę z krótkim rękawem i wsunął stopy w miękkie kapcie. Zszedł na dół. W salonie zastał Lily, ślęczącą nad podręcznikami z anatomii.
         - Cześć – przywitał się z nią. – Gdzie Remus?
         - Wyszedł rano – odpowiedziała Lily, nie podnosząc wzroku znad książki. – Do Syriusza. Podobno przesłał mu zaproszenie.
         „Miło, że wreszcie się odezwał” pomyślał Mike, ale nie powiedział tego na głos. Ostatnio coraz chłodniejsze stosunki między Huncwotami bardzo martwiły Mike’a. Mimo to bał się zainterweniować, żeby nie zostać posądzonym o wtrącanie się w nieswoje sprawy. Nie potrzebował kolejnego powodu do kłótni w domu. Szczególnie że przecież to już nie był kawalerski duet. Musieli się pilnować ze względu na Lily.
         - Po siedmiu latach mieszkania razem pewnie ciężko im siedzieć w różnych częściach kraju – stwierdził Mike.
         - A ty nie tęsknisz za kolegami z dormitorium? – zagadnęła Lily. – Myślałam, że Krukoni są ze sobą bardzo zżyci.
         - Są, są – zapewnił ją Mike. – Ale chłopaki ode mnie to raczej imprezowe typy. Ja wolałem siedzieć w dormitorium. Szczególnie po śmierci rodziców.
         Lily odwróciła wzrok, a na jej twarzy pojawił się wyraz zakłopotania.
         - Przepraszam – powiedziała. – Nie chciałam…
         - Daj spokój – przerwał jej. – Minęło pięć lat. Już dawno temu się z tym pogodziłem.
         Posłał dziewczynie uspokajający uśmiech.
         - Tak w ogóle, to jak było wczoraj w pracy? – zapytała Lily, zmieniając temat. Wyraźnie nie czuła się pewnie w obecnej sytuacji.
         - Początkowo było całkiem przyjemnie. Tylko koło północy zaczęli się złazić ludzie i już do końca zmiany nie miałem chwili wytchnienia. Ale ja to i tak nic. Ludzie nie chodzą w sobotnią noc do knajpy, żeby się najeść, więc największy obrót był w barze. A akurat wczoraj zwolnił się barman i Will, znaczy się mój szef, cały czas obsługiwał bar.
         - A nie macie żadnego kandydata?
         Mike poczekał chwilę, zanim cokolwiek powiedział. Nie był pewny, czy może powiedzieć Lily o propozycji Willa. Bał się, że dziewczyna może coś wygadać Remusowi, ale z drugiej strony w razie kolejnej wtopy Lily była jedną z nielicznych osób, które mogły Remusa pocieszyć. Traktował ją jak siostrę i wszyscy o tym doskonale wiedzieli. Lilce też zdarzało się mówić o nim jako o bracie.
         - Właściwie to chyba jest ktoś – zaczął ostrożnie Mike. – Will zaproponował, żebym przyprowadził Remusa.
         - A on wie, że Remus…
         - No coś ty! – oburzył się Mike. – Przecież mu nie mówiłem. Za kogo ty mnie masz?! Nie mnie o tym mówić, chociaż Remus od razu z tym wyskoczy, zanim Will w ogóle zdąży się odezwać.
         - To dobrze, że jest szczery – zauważyła Lily.
         - Taa. Tylko żeby tą szczerość ktoś docenił – westchnął Mike. – Tak w ogóle to mamy jakiś plan na obiad?
         - Ja mam. Na przystawkę: „Najpopularniejsze wirusy” – uniosła cienką książeczkę – danie główne: anatomia – podniosła grubą książkę – i na deser „Urazy magizoologiczne” – pokazała ostatnią książkę.
         Ułożyła podręczniki na stoliku i rozsiadła się w fotelu.
         - Brzmi apetycznie, ale ja jednak wolę coś poważnego. Co byś powiedziała makaron tagiatelle z kurczakiem?
     Lily szybko przystała na tą propozycję. Uwielbiała wszelkie makarony. Kiedy była dzieckiem, a przynajmniej zanim poszła do Hogwartu, co roku jeździła z rodzicami i siostrą, Petunią, do Włoch do ciotki. Na słonecznej Sycylii Lily i Petunia wypróbowały wiele potraw włoskich. Wiele z nich zawierało makaron. Dziewczynki uwielbiały zajadać się wszelkiego rodzaju kuluskami.
       Gdy Lily z rozrzewnieniem wspominała dawne czasy, Mike zamknął się w kuchni i zajął się przygotowywaniem obiadu. Wlał wodę do garnka i zagotował ją zaklęciem. Postawił garnek na kuchence, wsypał do niego makaron, podpalił też palnik pod garnkiem. Do makaronu wlał kilka łyżek oleju, żeby makaron się nie skleił. Czekając na ugotowanie się makaronu (bo Mike nigdy nie gotował przy pomocy zaklęć, chyba że chodziło o wodę), Mike obrał i pokroił cebulę, którą następnie wrzucił na gorącą patelnię. Do cebuli dodał pokrojone pieczarki. Następnie Mike zajął się pokrojeniem umytej i już suchej piersi kurczaka, która po chwili została podsmażona. Po doprawieniu i podsmażeniu kurczaka Mike wlał na patelnię śmietanę i wszystko posypał drobno startym serem. Po kilku minutach do kurczaka wrzucił jeszcze uduszoną cebulę i pieczarki*.
          - Lily, zapraszam do stołu! - krzyknął, gdy kurczak był już gotowy do podania.
       Ułożył makaron na talerzach, dodał do niego kawałki kurczaka i polał to sosem. W tym czasie Lily wyjęła z szuflady sztućce, które sprawnie rozłożyła na stole.
         - Jest coś do picia? - zainteresowała się.
        - W lodówce jest jakiś sok – odpowiedział Mike, stawiając talerze na stole. - Remus coś ostatnio kupował.
          - Jest – potwierdziła Lily. Wyjęła z lodówki karton soku wieloowocowego.
         Przez jakiś czas jedli w milczeniu. Mike'owi nie przeszkadzały rozmowy przy jedzeniu, ale nie lubił ich zaczynać. Zwyczajnie nie chciał się narzucać. Lily chętnie by porozmawiała, ale wolała rozkoszować się smakiem potrawy. Po kilku miesiącach jedzenia szybkich zupek i kanapek łaknęła porządnego jedzenia. Miała tyle nauki, że nawet nie mogła odwiedzić rodziców, żeby podjeść.
          - Wiesz, nie tego się spodziewałam, gdy przychodziłam do was – powiedziała w końcu Lily, nie mogąc powstrzymać się od takiego komentarza.
             - A czego? - zainteresował się Mike.
    - No wiesz… Dwóch facetów tuż po szkole mieszka razem… Szczerze mówiąc spodziewałam się strasznego syfu, walających się butelek po najróżniejszych alkoholach i jajecznicy jako najbardziej wykwintnego dania.
        - Umiem zrobić świetną jajecznicę – podchwycił Mike z uśmiechem. - A tak na poważnie to chyba nie znasz Remusa zbyt dobrze. Nie znosi bałaganu wokół siebie.
      - No wieeeem – przyznała Lily. - Wiele razu mi się na to skarżył w Hogwarcie, początkowo nie mógł wytrzymać z Jamesem i Syriuszem. Ich porządek nie interesuje.
           - No właśnie. Mnie w sumie też drobny bałagan nie przeszkadza, pod warunkiem, że nie jest w kuchni, ale Remus nawet nie daje mi bałaganić. Jak coś położę w złym miejscu, to zaraz odkłada to na miejsce. A jeżeli chodzi o jedzenie… Proszę cię. Nie po to siedzę po nocach w robocie i gotuję, żeby żywić siebie i kuzyna jajkami i kanapkami.
      - Właśnie wychodziłam z założenia, że w domu nie będzie ci się chciało gotować. No a Remus jest naprawdę genialny, ale orłem w kuchni nie jest.
       - No bez przesady. Nie jest tak źle. Przecież kiedy siedzę w barze, Remus musi się sam żywić. I jakoś żyje.
        Lily parsknęła śmiechem. Była bardzo zdziwiona, że rozmawia jej się z Mike'm tak dobrze. Znali się już wcześniej, ze szkoły i z domu Remusa, który Lily odwiedzała w czasie wakacji, ale nigdy nie rozmawiali w cztery oczy. Nie było takiej potrzeby.
          - Cześć, wszystkim – usłyszeli z przedpokoju głos Remusa. - Co robicie?
      Remus wszedł do kuchni. Uśmiechał się, jednocześnie próbując przygładzić rozwiane przez wiatr jasnobrązowe włosy.
         - Lilka, nie zgadniesz, kogo przyprowadziłem – zapowiedział, puszczając Rudej oko.
         Lily już chciała zapytać, kogo Remus ma na myśli, ale w tym momencie Lupin odsunął się i zza niego wyszedł wysoki i przystojny brunet.
          - James! - krzyknęła Lily, zrywając się od stołu.
          Podbiegła do chłopaka i rzuciła mu się na szyję. James objął ją i pocałował.
      - Głodny? - zagadnął Mike, odwracając wzrok od zakochany, żeby dać im odrobinę prywatności.
          - Chętnie. A co jest? - zapytał Remus, spoglądając na stojące na stole talerze.
        - Tagiatelle z kurczakiem. Dwa razy, tak? - dopytał się, sięgając do szafki z talerzami. - James, obiad?
           - Tak poproszę – zgodził się Potter, nie bardzo świadomy tego, o co Mike go zapytał.
         Szybko dokończyli obiad. Lily i James zamknęli się w pokoju Lilki i całkowicie zajęli się sobą. Z kolei Remus i Mike usiedli w salonie. Remus zakopał się w notatkach w ostatnich wykładów. Mike też próbował się uczyć, ale cały czas chodziła mu po głowie propozycja Willa. Nie wiedział, jak to wszystko przekazać Remusowi. Nie chciał za bardzo kręcić, żeby nie zakręcić się na amen, więc w końcu zdecydował, że powie prosto z mostu.
         - Remus, masz jakieś zapatrywania na robotę? - zagadnął.
         - Wiesz, że nie – odparł Remus, nawet nie podnosząc głowy znad notatek.
         - No tak. Bo u mnie w barze zwolnił się ostatnio barman. To nie jakaś górnolotna robota, ale… W każdym razie Will, czyli mój szef, powiedział, że możesz przyjść na rozmowę. Jeżeli chcesz.
          Tym razem Remus spojrzał na kuzyna. Ale to nie było takie spojrzenie, jakiego Mike się spodziewał – nie było w nim śladu zainteresowania.
     - Wilkołak stojący za barem? Ministerstwo miałoby używanie – odpowiedział, kpiącym tonem.
       - Co ci szkodzi chociaż iść pogadać? Jak nie za barem to gdzie indziej. Bylebyś się pokazał.
          Remus westchnął ciężko i odłożył kartki z notatkami na stół.
          - Niech ci będzie. Ale nie licz na wiele – zaznaczył.
         - Super! - ucieszył się Mike. - To idziemy. Will kazał przyprowadzić cię dzisiaj.
         - Ty to sobie wszystko obmyśliłeś, prawda?
       W odpowiedzi Mike uśmiechnął się niewinnie. Pobiegł do przedpokoju i zaczął się ubierać.
          - No pospiesz się – popędził Remusa.
          - Idę, idę.
      Remus nie miał wielkich nadziei. Nie chcieli go nawet w magazynie. Na pewno nie dostanie roboty, w której musiałby stykać się z ludźmi. Szczególnie w magicznym barze. Ale z drugiej strony nie chciał robić Mike'owi przykrości. Kilkuminutowa rozmowa to nie taka wielka strata czasu.
-----------------------
* Przepis nieco skrócony. Jeżeli kogoś interesuje cały przepis zapraszam tu: http://www.smaczneprzepisy.com.pl/tagliatelle-z-kurczakiem-i-pieczarkami-w-sosie/

Witam, witam. Historia się rozkręca i już wkrótce nasi bohaterowie na dobre wkręcą się w działalność Zakonu. 
Zachęcam Was do komentowania, bo to daje mi sygnał co do tego, co Wam się podoba, albo czego  oczekujecie. A i mnie sprawiają one nie lada przyjemność.
Pozdrawiam

7 komentarzy:

  1. Zrobiłam się głodna xd fajnie by było mieć takiego Mika w domu ;) bardzo podoba mi się twoje opowiadanie i czytanie go jest przyjemnością 😄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym chciała mieć takiego Mike'a. Chociaż chyba nie dałabym mu wolnej ręki w kuchni - za bardzo lubię sama tam szaleć.
      Cieszę się, że opowiadanie Ci się podoba. Mogę zdradzić w sekrecie, że nie tylko czytanie, ale i pisanie go jest bardzo przyjemne.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Standardowo - Ja chcę nowy rozdział!!! Ten był super! Cud, miód i maliny. Remus jest pesymistą i taki ma zostać, jasne?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Remusa-pesymisty jeszcze będziesz miała dość. Ale to dopiero później. Póki co... mogę tylko zdradzić, że nastroje Remusa będą bardzo zmienne.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Opowiadanie super! Ale... Czy James był na pewno brunetem? Bo mi się wydaje, że miał kruczoczarne włosy, jak Harry(no bo chyba Harry'emu te włosy się od tak czarne nie zrobiły)... Wiem, czepiam się szczegółów, ale nie wiem czemu, ale mnie to tak razi w oczy xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co wiem, brunet to właśnie ktoś o czarnych włosach. Brązowe włosy a szatyn.
      To nie jest czepianie się szczegółów. Jeżeli coś jest niejasne dobrze jest zadać pytanie. Zawsze postaram się na nie odpowiedzieć.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Całe życie w kłamstwie! Zawsze było dla mnie oczywiste, że brunet ma brązowe włosy, a szatyn czarne (no bo szatan i wgl xD). Aż tu wyszukuje teraz w internecie i jest na odwrót! Brawo dla moich polonistek! :D

      Usuń

Obserwatorzy