Dochodziła
czwarta, gdy Mike wreszcie się obudził. Przeciągną się u wyjrzał
za okno. Słońce prawie już zaszło. Listopadowe dni są krótkie,
więc nie najlepsze dla kogoś, kto pracuje na nocną zmianę i musi
potem odsypiać.
-
I tak uwielbiam tę robotę – mruknął Mike, wciągając spodnie.
Założył
też bluzkę z krótkim rękawem i wsunął stopy w miękkie kapcie.
Zszedł na dół. W salonie zastał Lily, ślęczącą nad
podręcznikami z anatomii.
-
Cześć – przywitał się z nią. – Gdzie Remus?
-
Wyszedł rano – odpowiedziała Lily, nie podnosząc wzroku znad
książki. – Do Syriusza. Podobno przesłał mu zaproszenie.
„Miło,
że wreszcie się odezwał” pomyślał Mike, ale nie powiedział
tego na głos. Ostatnio coraz chłodniejsze stosunki między
Huncwotami bardzo martwiły Mike’a. Mimo to bał się
zainterweniować, żeby nie zostać posądzonym o wtrącanie się w
nieswoje sprawy. Nie potrzebował kolejnego powodu do kłótni w
domu. Szczególnie że przecież to już nie był kawalerski duet.
Musieli się pilnować ze względu na Lily.
-
Po siedmiu latach mieszkania razem pewnie ciężko im siedzieć w
różnych częściach kraju – stwierdził Mike.
-
A ty nie tęsknisz za kolegami z dormitorium? – zagadnęła Lily. –
Myślałam, że Krukoni są ze sobą bardzo zżyci.
-
Są, są – zapewnił ją Mike. – Ale chłopaki ode mnie to raczej
imprezowe typy. Ja wolałem siedzieć w dormitorium. Szczególnie po
śmierci rodziców.
Lily
odwróciła wzrok, a na jej twarzy pojawił się wyraz zakłopotania.
-
Przepraszam – powiedziała. – Nie chciałam…
-
Daj spokój – przerwał jej. – Minęło pięć lat. Już dawno
temu się z tym pogodziłem.
Posłał
dziewczynie uspokajający uśmiech.
-
Tak w ogóle, to jak było wczoraj w pracy? – zapytała Lily,
zmieniając temat. Wyraźnie nie czuła się pewnie w obecnej
sytuacji.
-
Początkowo było całkiem przyjemnie. Tylko koło północy zaczęli
się złazić ludzie i już do końca zmiany nie miałem chwili
wytchnienia. Ale ja to i tak nic. Ludzie nie chodzą w sobotnią noc
do knajpy, żeby się najeść, więc największy obrót był w
barze. A akurat wczoraj zwolnił się barman i Will, znaczy się mój
szef, cały czas obsługiwał bar.
-
A nie macie żadnego kandydata?
Mike
poczekał chwilę, zanim cokolwiek powiedział. Nie był pewny, czy
może powiedzieć Lily o propozycji Willa. Bał się, że dziewczyna
może coś wygadać Remusowi, ale z drugiej strony w razie kolejnej
wtopy Lily była jedną z nielicznych osób, które mogły Remusa
pocieszyć. Traktował ją jak siostrę i wszyscy o tym doskonale
wiedzieli. Lilce też zdarzało się mówić o nim jako o bracie.
-
Właściwie to chyba jest ktoś – zaczął ostrożnie Mike. –
Will zaproponował, żebym przyprowadził Remusa.
-
A on wie, że Remus…
-
No coś ty! – oburzył się Mike. – Przecież mu nie mówiłem.
Za kogo ty mnie masz?! Nie mnie o tym mówić, chociaż Remus od razu
z tym wyskoczy, zanim Will w ogóle zdąży się odezwać.
-
To dobrze, że jest szczery – zauważyła Lily.
-
Taa. Tylko żeby tą szczerość ktoś docenił – westchnął Mike.
– Tak w ogóle to mamy jakiś plan na obiad?
-
Ja mam. Na przystawkę: „Najpopularniejsze wirusy” – uniosła
cienką książeczkę – danie główne: anatomia – podniosła
grubą książkę – i na deser „Urazy magizoologiczne” –
pokazała ostatnią książkę.
Ułożyła
podręczniki na stoliku i rozsiadła się w fotelu.
-
Brzmi apetycznie, ale ja jednak wolę coś poważnego. Co byś
powiedziała makaron tagiatelle z kurczakiem?
Lily
szybko przystała na tą propozycję. Uwielbiała wszelkie makarony.
Kiedy była dzieckiem, a przynajmniej zanim poszła do Hogwartu, co
roku jeździła z rodzicami i siostrą, Petunią, do Włoch do
ciotki. Na słonecznej Sycylii Lily i Petunia wypróbowały wiele
potraw włoskich. Wiele z nich zawierało makaron. Dziewczynki
uwielbiały zajadać się wszelkiego rodzaju kuluskami.
Gdy
Lily z rozrzewnieniem wspominała dawne czasy, Mike zamknął się w
kuchni i zajął się przygotowywaniem obiadu. Wlał wodę do garnka
i zagotował ją zaklęciem. Postawił garnek na kuchence, wsypał do
niego makaron, podpalił też palnik pod garnkiem. Do makaronu wlał
kilka łyżek oleju, żeby makaron się nie skleił. Czekając na
ugotowanie się makaronu (bo Mike nigdy nie gotował przy pomocy
zaklęć, chyba że chodziło o wodę), Mike obrał i pokroił
cebulę, którą następnie wrzucił na gorącą patelnię. Do cebuli
dodał pokrojone pieczarki. Następnie Mike zajął się pokrojeniem
umytej i już suchej piersi kurczaka, która po chwili została
podsmażona. Po doprawieniu i podsmażeniu kurczaka Mike wlał na
patelnię śmietanę i wszystko posypał drobno startym serem. Po
kilku minutach do kurczaka wrzucił jeszcze uduszoną cebulę i
pieczarki*.
-
Lily, zapraszam do stołu! - krzyknął, gdy kurczak był już gotowy
do podania.
Ułożył
makaron na talerzach, dodał do niego kawałki kurczaka i polał to
sosem. W tym czasie Lily wyjęła z szuflady sztućce, które
sprawnie rozłożyła na stole.
-
Jest coś do picia? - zainteresowała się.
-
W lodówce jest jakiś sok – odpowiedział Mike, stawiając talerze
na stole. - Remus coś ostatnio kupował.
-
Jest – potwierdziła Lily. Wyjęła z lodówki karton soku
wieloowocowego.
Przez
jakiś czas jedli w milczeniu. Mike'owi nie przeszkadzały rozmowy
przy jedzeniu, ale nie lubił ich zaczynać. Zwyczajnie nie chciał
się narzucać. Lily chętnie by porozmawiała, ale wolała
rozkoszować się smakiem potrawy. Po kilku miesiącach jedzenia
szybkich zupek i kanapek łaknęła porządnego jedzenia. Miała tyle
nauki, że nawet nie mogła odwiedzić rodziców, żeby podjeść.
-
Wiesz, nie tego się spodziewałam, gdy przychodziłam do was –
powiedziała w końcu Lily, nie mogąc powstrzymać się od takiego
komentarza.
-
A czego? - zainteresował się Mike.
-
No wiesz… Dwóch facetów tuż po szkole mieszka razem… Szczerze
mówiąc spodziewałam się strasznego syfu, walających się butelek
po najróżniejszych alkoholach i jajecznicy jako najbardziej
wykwintnego dania.
-
Umiem zrobić świetną jajecznicę – podchwycił Mike z uśmiechem.
- A tak na poważnie to chyba nie znasz Remusa zbyt dobrze. Nie znosi
bałaganu wokół siebie.
-
No wieeeem – przyznała Lily. - Wiele razu mi się na to skarżył
w Hogwarcie, początkowo nie mógł wytrzymać z Jamesem i Syriuszem.
Ich porządek nie interesuje.
-
No właśnie. Mnie w sumie też drobny bałagan nie przeszkadza, pod
warunkiem, że nie jest w kuchni, ale Remus nawet nie daje mi
bałaganić. Jak coś położę w złym miejscu, to zaraz odkłada to
na miejsce. A jeżeli chodzi o jedzenie… Proszę cię. Nie po to
siedzę po nocach w robocie i gotuję, żeby żywić siebie i kuzyna
jajkami i kanapkami.
-
Właśnie wychodziłam z założenia, że w domu nie będzie ci się
chciało gotować. No a Remus jest naprawdę genialny, ale orłem w
kuchni nie jest.
-
No bez przesady. Nie jest tak źle. Przecież kiedy siedzę w barze,
Remus musi się sam żywić. I jakoś żyje.
Lily
parsknęła śmiechem. Była bardzo zdziwiona, że rozmawia jej się
z Mike'm tak dobrze. Znali się już wcześniej, ze szkoły i z domu
Remusa, który Lily odwiedzała w czasie wakacji, ale nigdy nie
rozmawiali w cztery oczy. Nie było takiej potrzeby.
-
Cześć, wszystkim – usłyszeli z przedpokoju głos Remusa. - Co
robicie?
Remus
wszedł do kuchni. Uśmiechał się, jednocześnie próbując
przygładzić rozwiane przez wiatr jasnobrązowe włosy.
-
Lilka, nie zgadniesz, kogo przyprowadziłem – zapowiedział,
puszczając Rudej oko.
Lily
już chciała zapytać, kogo Remus ma na myśli, ale w tym momencie
Lupin odsunął się i zza niego wyszedł wysoki i przystojny brunet.
-
James! - krzyknęła Lily, zrywając się od stołu.
Podbiegła
do chłopaka i rzuciła mu się na szyję. James objął ją i
pocałował.
-
Głodny? - zagadnął Mike, odwracając wzrok od zakochany, żeby dać
im odrobinę prywatności.
-
Chętnie. A co jest? - zapytał Remus, spoglądając na stojące na
stole talerze.
-
Tagiatelle z kurczakiem. Dwa razy, tak? - dopytał się, sięgając
do szafki z talerzami. - James, obiad?
-
Tak poproszę – zgodził się Potter, nie bardzo świadomy tego, o
co Mike go zapytał.
Szybko
dokończyli obiad. Lily i James zamknęli się w pokoju Lilki i
całkowicie zajęli się sobą. Z kolei Remus i Mike usiedli w
salonie. Remus zakopał się w notatkach w ostatnich wykładów. Mike
też próbował się uczyć, ale cały czas chodziła mu po głowie
propozycja Willa. Nie wiedział, jak to wszystko przekazać Remusowi.
Nie chciał za bardzo kręcić, żeby nie zakręcić się na amen,
więc w końcu zdecydował, że powie prosto z mostu.
-
Remus, masz jakieś zapatrywania na robotę? - zagadnął.
-
Wiesz, że nie – odparł Remus, nawet nie podnosząc głowy znad
notatek.
-
No tak. Bo u mnie w barze zwolnił się ostatnio barman. To nie jakaś
górnolotna robota, ale… W każdym razie Will, czyli mój szef,
powiedział, że możesz przyjść na rozmowę. Jeżeli chcesz.
Tym
razem Remus spojrzał na kuzyna. Ale to nie było takie spojrzenie,
jakiego Mike się spodziewał – nie było w nim śladu
zainteresowania.
- Wilkołak stojący za barem? Ministerstwo miałoby używanie –
odpowiedział, kpiącym tonem.
-
Co ci szkodzi chociaż iść pogadać? Jak nie za barem to gdzie
indziej. Bylebyś się pokazał.
Remus
westchnął ciężko i odłożył kartki z notatkami na stół.
-
Niech ci będzie. Ale nie licz na wiele – zaznaczył.
-
Super! - ucieszył się Mike. - To idziemy. Will kazał przyprowadzić
cię dzisiaj.
-
Ty to sobie wszystko obmyśliłeś, prawda?
W
odpowiedzi Mike uśmiechnął się niewinnie. Pobiegł do przedpokoju
i zaczął się ubierać.
-
No pospiesz się – popędził Remusa.
-
Idę, idę.
Remus
nie miał wielkich nadziei. Nie chcieli go nawet w magazynie. Na
pewno nie dostanie roboty, w której musiałby stykać się z ludźmi.
Szczególnie w magicznym barze. Ale z drugiej strony nie chciał
robić Mike'owi przykrości. Kilkuminutowa rozmowa to nie taka wielka
strata czasu.
-----------------------
*
Przepis nieco skrócony. Jeżeli kogoś interesuje cały przepis
zapraszam tu:
http://www.smaczneprzepisy.com.pl/tagliatelle-z-kurczakiem-i-pieczarkami-w-sosie/
Witam, witam. Historia się rozkręca i już wkrótce nasi bohaterowie na dobre wkręcą się w działalność Zakonu.
Zachęcam Was do komentowania, bo to daje mi sygnał co do tego, co Wam się podoba, albo czego oczekujecie. A i mnie sprawiają one nie lada przyjemność.
Pozdrawiam
Zrobiłam się głodna xd fajnie by było mieć takiego Mika w domu ;) bardzo podoba mi się twoje opowiadanie i czytanie go jest przyjemnością 😄
OdpowiedzUsuńTeż bym chciała mieć takiego Mike'a. Chociaż chyba nie dałabym mu wolnej ręki w kuchni - za bardzo lubię sama tam szaleć.
UsuńCieszę się, że opowiadanie Ci się podoba. Mogę zdradzić w sekrecie, że nie tylko czytanie, ale i pisanie go jest bardzo przyjemne.
Pozdrawiam
Standardowo - Ja chcę nowy rozdział!!! Ten był super! Cud, miód i maliny. Remus jest pesymistą i taki ma zostać, jasne?
OdpowiedzUsuńRemusa-pesymisty jeszcze będziesz miała dość. Ale to dopiero później. Póki co... mogę tylko zdradzić, że nastroje Remusa będą bardzo zmienne.
UsuńPozdrawiam
Opowiadanie super! Ale... Czy James był na pewno brunetem? Bo mi się wydaje, że miał kruczoczarne włosy, jak Harry(no bo chyba Harry'emu te włosy się od tak czarne nie zrobiły)... Wiem, czepiam się szczegółów, ale nie wiem czemu, ale mnie to tak razi w oczy xD
OdpowiedzUsuńZ tego co wiem, brunet to właśnie ktoś o czarnych włosach. Brązowe włosy a szatyn.
UsuńTo nie jest czepianie się szczegółów. Jeżeli coś jest niejasne dobrze jest zadać pytanie. Zawsze postaram się na nie odpowiedzieć.
Pozdrawiam
Całe życie w kłamstwie! Zawsze było dla mnie oczywiste, że brunet ma brązowe włosy, a szatyn czarne (no bo szatan i wgl xD). Aż tu wyszukuje teraz w internecie i jest na odwrót! Brawo dla moich polonistek! :D
Usuń