a

a

Tekst

Oficjalnie wróciłam! Tylko nie na tego bloga (przynajmniej jeszcze nie, niczego nie wykluczam). Zapraszam TUTAJ na bardziej alternatywną historię,

Szablon mojego autorstwa.

Aktualizowane 17.04.2020


piątek, 16 października 2015

Rozdział 7 – „Ach te baby...”

  Remus nie cierpiał się spóźniać, więc na wszystkie wykłady przychodził z kilkunastominutowym wyprzedzeniem. Inni studenci śmiali się, oczywiście życzliwie, że jeżeli Remusa nie ma przed salą wykładową na piętnaście minut przed zajęciami, to znaczy, że w ogóle go nie będzie. Remus często przyłączał się do tych śmiechów, po czym wracał do notatek lub słownika.
         - Remus! Remus!
    Remus odwrócił się w samą porę, żeby złapać biegnącą na niego Carmen. Hiszpanka odgarnęła z czoła przydługą grzywkę i posłała Remusowi olśniewający uśmiech.
       - Hola!* Co u ciebie? - spytała.
     Remus ze szczerym zdziwieniem spojrzał na Carmen. Rzadko widywało się ją na uczelni przed wykładami. Zazwyczaj wpadała na wykłady spóźniona.
      - Dobrze – odpowiedział Remus, biorąc od dziewczyny część książek. - A u ciebie?
       - To co zawsze. Zima w Anglii jest horrible**. Bardzo, bardzo zimno – poskarżyła się.
       Remus parsknął śmiechem.
       - Carmen, jeszcze nie ma zimy. To dopiero listopad. Poczekaj na grudzień, albo styczeń. Wtedy to dopiero będzie zimno.
      Carmen pochodziła z Algeciras – miasta na południu Hiszpanii i ciężko było jej się przystosować do warunków panujących w Anglii. Póki co temperatury nawet nie były takim problemem, ale częsty brak słońca działał na malutką Hiszpankę depresyjnie.
        Gdy doszli do sali, Remus przepuścił Carmen i wszedł dopiero za nią. Podeszli do siedzeń na przedzie sali, gdzie siedzieli praktycznie od początku roku akademickiego. Po upewnieniu się, że Carmen siedzi wygodnie, Remus wyszedł do baru po kawę dla siebie i Hiszpanki. Uczył się do późna, a rankiem musiał wcześnie stać. Potrzebował kawy.
          Mike całkowicie mylił się co do relacji, które były między Remusem i Carmen. Drobna, bo mierząca niecały metr sześćdziesiąt centymetrów, Hiszpanka budziła w Remusie opiekuńcze uczucia. Potęgował je fakt, że dziewczyna wydawała się zagubiona w Anglii.
           - Dziękuję – powiedziała Carmen, gdy Remus podał jej kubeczek z kawą. - Tego mi było trzeba.
            - Mnie też -odparł Remus, siadając obok niej.
       Wyjął z torby zeszyt i nieodłączny zestaw długopisów we wszystkich kolorach tęczy. Połowa zeszytu Remusa była zapisana notatkami z wykładów i pokreślona strzałkami, odnośnikami i innymi oznacznikami, gdzie czego szukać.
          - Muszę pożyczyć w końcu od ciebie te notatki – przypomniała Carmen, spoglądając z zazdrością na zeszyt Remusa. - Moje są okropne.
       - A na co ci moje notatki? - zapytał Remus. - I w ogóle po co przyjechałaś tutaj na iberystykę? Przecież w Hiszpanii…
          - Uczą zupełnie inaczej – wtrąciła Carmen. - W Hiszpanii nauczyliby mnie całej tej otoczki. Przecież ja połowy czasów nawet nie umiem nazwać. Jak napisałam tacie, czego się tu uczę, podobno aż złapał się za głowę. Przynajmniej tak napisała mi potem mama.
         Niestety rozwijającą się rozmowę przerwało wejście do sali profesora. Doktor Morrison na pierwszy rzut oka sprawiał wrażenie typowego dziadka z przedmieść – średniego wzrostu, przy kości, z łysiną, ale gdy zaczynał mówić, przenosił słuchaczy do zupełnie innego świata. Morrison prawie trzydzieści lat spędził podróżują po całej Ameryce Południowej i Środkowej. Miał czas na dokładne poznanie kultur od Meksyku po przylądek Horn.
       Na wykładach Morrisona nigdy nie było gadania i rozproszenia wśród studentów. Niepozorny staruszek potrafił zapanować nad studentami bez wysiłku. Wystarczyło, że się odezwał. Interesujący wykład przerywany anegdotami i dowcipami.
     Ręka Remusa biegała po zeszycie, pokrywając kartkę drobnym, wąskim pismem. Po półtoragodzinnym wykładzie kilkanaście kartek było zapisane informacjami o Chile, które było głównym tematem monologu profesora.
         - Uwielbiam go słuchać – powiedziała Carmen po wykładzie. - On ma taki miły głos.
        - Prawda? Też lubię jego wykłady. Tylko że po nich po prostu nie czuję ręki – przyznał Remus, unosząc swoją zmęczoną prawą dłoń, na co Carmen roześmiała się.
         Tego dnia mieli jeszcze jeden wykład – z gramatyki hiszpańskiej. Po przerobieniu całego Preterito Indefinido doszli do porównania dwóch czasów przeszłych. Po tym wykładzie Remus miał w głowie jeden wielki mętlik. Gdyby nie Carmen, która poświęciła następną godzinę na przełożenie hiszpańskiej gramatyki na gramatykę angielską, Remus prawdopodobnie poświęcił mnóstwo czasu na zrozumienie tego wszystkiego.
         Do domu wrócił w samą porę, żeby wziąć szybki prysznic i przygotować się do pracy. Remus po długich namowach przekonał Mike'a, żeby poszli do baru wcześniej. Poza swoją awersją do spóźniania, Remusem kierowała też chęć poznania miejsca pracy.
        - Jesteś strasznie upierdliwy – mruknął Mike, tuż po tym, jak zgodził się na wcześniejszej pójście do pracy.
          W przeciwieństwie do kuzyna, Mike często wpadał na spotkania i do pracy na ostatnią chwilę. Nie spóźniał się, nie lubił się tłumaczyć, ale nie widział żadnych powodów, żeby pojawiać się gdzieś na pół godziny przed czasem.
      Mike szybko oprowadził Remusa po barze, pokazując kuchnię, pomieszczenia gospodarcze, toalety i pokoik, który został przeznaczony dla obsługi. Zasady pracy baru mówiły o tym, że zawsze przynajmniej jedna osoba z obsługi musiała być na sali. Zazwyczaj był to barman lub jedna z kelnerek.
         Ekipa, do której dołączył Remus składała się z niego, Mike'a oraz dwóch uroczych kelnerek. Początkowo Remus miał problem z odróżnieniem Natalie Denvers od Roxany Collins, ale szybko nauczył się, że dziewczyny są podobne do siebie jedynie z wyglądu. Charaktery miały zupełnie różne – Roxy była cicha i spokojna, a Natalie był osobą butną, upartą i bardzo pewną się. Nie lubiła być sobą pomiatana i okazywała to w bardzo głośny sposób. Nat była też osobą bardzo gadatliwą i w długim monologu przedstawiła Remusowi niemal wszystkich pracowników Wejścia Smoka razem z dokładnym ich opisem (Remus miał też wrażenie, że z całą genealogią). Dzięki temu Remus dowiedział się, że Roxy studiuje uzdrowicielstwo, w Hogwarcie była Puchonką („Naprawdę nie ma z nią ŻADNEJ zabawy! Jak ona się uchowała?”) i marzy o pomaganiu dzieciom w Afryce. Z kolei Nat studiuje stosunki międzynarodowe („Właściwie nie wiem, po co mi to. I tak rodzice chcą mnie wywieźć do Ameryki w połowie roku. Albo i szybciej. Mama załatwiła mi miejsce Uniwersytecie Columbia...”), ale nie ma ambicji zawodowych, bo z majątkiem jej rodziny nigdy nie będzie musiała pracować. W Wejściu Smoka zatrudniła się z nudów i z chęci poznania nowych ludzi.
       Niestety oswojenie się z Alex zajęło Remusowi więcej czasu, niż dogadanie się z koleżankami z pracy. Poprzedni barman, niejaki Pierce Durand, zostawił Remusowi straszny bałagan. Nic nie było na swoim miejscu. Znalezienie szklanek i kufli zajęło Remusowi kilkanaście minut, a i to udało się tylko dzięki Roxy. Na szczęście nie było zbyt wielu klientów, więc Roxy mogła pomóc Remusowi w odnalezieniu się z Alex. W końcu Remus, zdenerwowany ustawicznym szukaniem wszystkiego, o było mu potrzebne, wyjął z torby karteczki samoprzylepne i zaczął przyklejać je na szafkach, wypisując, co w tych szafkach się znajduje.
         W poniedziałkowe popołudnia bardzo rzadko był tłok w barze, więc Remus miał idealną okazję do nauczenia się obsługi baru. Gdy o dwudziestej drugiej oddawał Alex w ręce barmana z kolejnej zmiany, Larry'ego Douglasa, nie potrafił zliczyć kaw, które zrobił i kufli, które napełnił. Głowa potwornie go bolała, a nóg po prostu nie czuł. W przeciwieństwie do pozostałej części ekipy, Remus cały czas była na nogach. W wolnych chwilach opierał się o bar i zanurzał się w słowniku hiszpańsko-angielskim. Jutro miał mieć kolokwium ze słownictwa przyrodniczego i musiał być przygotowany.
         Po powrocie do domu Remus ledwo zdążył powiesić kurtkę na wieszaku, gdy Lily rzuciła mu się na szyję.
          - I jak? - zapytała, drżąc z podniecenia. Bardzo liczyła na to, że tym razem Remusowi się uda z pracą.
          - Nie czuję nóg – przyznał Remus, obejmując przyjaciółkę. - A reszta mnie boli. Ale jest świetnie.
         Lily przytuliła się do niego. W ramionach Remusa czuła się tak samo bezpiecznie jak przy Jamesie. Wiedziała, że większość czarodziejów popukałaby się w głowie i wysłała ją do czarodziejskiej kliniki imienia świętego Munga, gdyby im powiedziała, że tak bezpiecznie czuje się przy wilkołaku. Ale ona nigdy Remusa tak nie traktowała. Dla niej jego choroba nie miała żadnego znaczenia.
            - A jak towarzystwo? - zapytała Lily.
         - W porządku. Lily, nie martw się. Mike nie dałby zrobić mi krzywdy – zapewnił ją Remus, mrugając do kuzyna.
             Mike gorliwie pokiwał głową, przychylając się do zdania Remusa.
           Lily roześmiała się i odsunęła od przyjaciela, dając mu szansę na zdjęcie butów i wejście do salonu.
                - Idę do siebie – powiedział Mike. - Chociaż dzisiaj chcę się wyspać.
                - Jak było na uczelni? - spytał Lilkę Remus, gdy Mike zniknął na schodach.
               Lily wzruszyła ramionami.
             - Jak zawsze. Ciężko. Ale przecież wiesz, że uwielbiam się uczyć. A dzięki temu będę mogła kiedyś pomóc innym.
                 Jej słowa przypomniały Remusowi skrawek monologu Natalie.
                - Jedna z koleżanek z pracy też studiuje uzdrowicielstwo.
               - Naprawdę? - zainteresowała się Lily. - Jak się nazywa?
              - Roxana Collins. Była Puchonką.
         - Aaaa. Znam ją. Kiedyś razem pracowałyśmy na zielarstwie. Ona pracuje jako kelnerka? A wydawała się taka zamknięta w sobie.
               - Jest zamknięta w sobie. Ale da się z nią porozmawiać. Gdyby nie ona utonąłbym za tym barem. NIC nie mogłem znaleźć. Straszny tam bałagan i…
               Nie dane mu było dokończyć zdania, bo Lily wybuchła niepohamowanym śmiechem. Nie zdołała się opanować nawet widząc pełne dezaprobaty spojrzenie Remusa.
           - Co ja takiego powiedziałem? - zapytał w końcu Remus. Wyraz jego twarzy był mieszanką urazy i zmartwienia o stan głowy panny Evans.
             - Bie-biedny Remus – wydusiła wreszcie z siebie Lily. - Jak ty przeżyłeś w bałaganie?
         Kolejną falą śmiechu całkowicie zagłuszyła słowa Remusa. On zresztą też w końcu odpowiedział dziewczynie serdecznym śmiechem.
         Nagle Remus poczuł się jak w szkolnych czasach, kiedy w czasie wakacji przesiadywał u Lily całe dni. Jeżeli była pogoda siadali na wielkiej huśtawce, stojącej w ogrodzie Evansów i popijali lemoniadę zrobioną przez mamę Lily. Rozmawiali o wszystkim i o niczym, Remus zwierzał się Lilce ze swoich problemów, a ona słuchała go i wspierała.
          Był moment, w którym Remus myślał, że między nim a Lily mogło dojść do czegoś poważniejszego. Szybko zrozumiał, ja bardzo to było głupie. Dzięki Lily zyskał coś więcej, niż głupią miłostkę. Lily była jego przyjaciółką, powierniczką, siostrą. Idealnie wczuwała się w swoją rolę.
           - Wiesz, że Roxana podkochiwała się w Syriuszu? - spytała Lily, gdy już doszła do siebie. Policzki miała zaczerwienione, a jej zielone oczy błyszczały.
          - Jak jakaś połowa dziewczyn w szkole – przypomniał Remus. - I jeszcze kilka poza szkołą.
             - Ale nie w taki sposób. Wszystkie mówiły o „tym cudownym Blacku”. Roxana tylko się w niego wpatrywała z taką tęsknotą. Jak ty w Norę Sage.
        Dobry nastrój Remusa błyskawicznie zniknął. Nora była błędem. Wielkim błędem. Podkochiwał się w niej przez prawie dwa lata, zanim się zorientował, że to może go zniszczyć. Ale prawda była taka, że rok starsza Krukonka, która w ostatniej klasie została Prefekt Naczelną, imponowała mu. Dopiero gdy odeszła ze szkoły, otrząsnął się z tego uczucia. Gdy przyjaciele mu nie uwierzyli, zaczął spotykać się koleżanką Lily, Camille Sawyer. Ten związek trwał do grudnia, kiedy na poważnie wziął się za naukę do OWUTEM-ów.
              - Nie przypominaj mi o Norze – poprosił. - To był błąd.
              - Miłość nigdy nie jest błędem – odpowiedziała.
            - To nie była miłość. Imponowała mi. A błędem było to, że pozwoliłem na to, żeby to mnie pogrążyło.
               Lily nie drążyła tematu. Wiedziała, że to byłoby bez sensu. Remusa było bardzo ciężko przekonać do zmiany zdania. Mogła tylko przemilczeć jego głupie pomysły.
~ * ~
           W piątek Remus i Mike również mieli dyżur w barze. Teoretycznie kończyli pracę o dwudziestej drugiej, ale następna zmiana poprosiła Remusa, Natalie i Roxanę o pozostanie w pracy, bo tłok w barze był wręcz nie do opanowania. Roxana wymówiła się porannym spotkaniem z rodzicami, ale reszta nie miała oporów na przedłużenie pracy do drugiej w nocy. Dzieląc się Alex z Abe'm Ryderem Remusowi było o wiele łatwiej opanować chaos. Pomagały też karteczki, które, ku wielkiemu zdumieniu Remusa przetrwały cały dzień. Na jednej z nich znalazł niestaranny napis „Świetny pomysł.”
           - Trzy jasne poproszę – powiedziała Nat, po raz kolejny tego wieczory stając przy barze.
              - Jasne – odparł Remus, uśmiechając się do niej.
           Wyjął kufle z szafki i nalał do nich piwo. Nat wzięła je, posyłając Remusowi perskie oko.
             - Leci na ciebie – powiedział Abe, gdy Nat była już na tyle daleko, żeby ich nie słyszeć.
            - Bzdura – stwierdził Remus, chociaż nie był tego taki pewny.
           Odkąd zaczął pracować w Wejściu Smoka, miał już trzy dyżury i za każdym razem Nat była wyjątkowo natrętna. Ciągle go zagadywała i, gdy tylko natrafiła jej się okazja, muskała jego dłonie swoimi, ocierała się o niego. Z jednej strony pochlebiało mu zainteresowanie tak pięknej dziewczyny, ale z drugiej wiedział, że to nie będzie miało żadnej przyszłości. Nie chodziło tylko o jego chorobę. W końcu Natalie sama mu powiedziała, że szuka kogoś bogatego, żeby móc żyć wystawnie i bez żadnych zmartwień.
           - Gadaj, se gadaj, a ja swoje i tak wiem – stwierdził Abe. - Uważaj na nią. Myślisz, że czemu Shane odszedł z pracy? Przez nią. Tak nim omotała, że biedaczyna nie wiedział, co ma robić. W końcu odszedł.
            - Bez obaw – zapewnił go Remus, siląc się na spokojny ton. - Mnie nie jest łatwo omotać.
            - Tutaj nie jesteś Huncwotem. W szkole miałeś za sobą Blacka i Pottera, ale tutaj to nie to samo. A Nat działa na każdego. Mniej lub bardziej.
          Słowa Abe'a dały Remusowi do myślenia, ale w natłoku pracy szybko o niech zapomniał.
         Gdy Remus wreszcie wyrwał się z pracy, był tak zmęczony, że miał wątpliwości, jak właściwie się nazywa. Kompletnie nie zwracał uwagi na to, co się dzieje wokół niego. Może właśnie dlatego nie zauważył podchodzącej do niego kobiety. Z jej obecności zdał sobie sprawę dopiero w momencie, gdy stanęła przed nim i położyła dłoń na jego piersi.
        Na pierwszy rzut oka mógł powiedzieć, że była od niego kilka lat starsza. Płomiennorude włosy otaczały jej lekko podłużną twarz, podkreślając czerwone usta i czerń oczu.
        - Co tu robisz tak późno w nocy? - spytała kuszącym tonem. - Może potrzebujesz towarzystwa?
            Remus wpatrywał się w kobietę, nie wiedząc, co powiedzieć. Jeszcze nigdy nie znalazł się w takiej sytuacji. Gdy usłyszał za sobą szybkie kroki, poczuł ulgę. Może ktoś pomógłby mu w tej niezręcznej sytuacji.
             - Zostaw go, Marly! - krzyknęła Natalie, podchodząc do Remusa.
             Kobieta cofnęła się o pół kroku, wpatrując się w Nat wystraszonym spojrzeniem.
             - Co ci do tego? - spytała. - Ja też pracuję.
            Natalie doskoczyła do kobiety i złapała ją za krawędź dżinsowej kurtki.
           - Wara od niego - syknęła. - Jeszcze raz się do niego zbliżysz, a powyrywam ci te farbowane kłaki! Dotarło? Trzymaj się z dala od mojego chłopaka!
       Marly przez krótką chwilę patrzyła jeszcze na Natalie, ale w końcu wyraz twarzy dziewczyny powiedziała jej, że trzeba odpuścić. Kiwnęła głową. Wyrwała kurtkę z rąk Natalie i odbiegła tak szybko, na ile pozwalały jej wysokie obcasy.
           - Dź-dziękuję – powiedział Remus. - Kompletnie mnie zamurowało.
          - Wiem. Marly już taka jest. Uważaj na nią. Słodka jak miód, a jak dojdzie co do czego, to zaśpiewa taką sumę, że się nie pozbierasz. Wrażenia gwarantowane.
         - Od… Od kiedy jestem twoim chłopakiem? - spytał Remus.
         Natalie wzruszyła ramionami, uśmiechając się lekceważąco.
          - Inaczej by nie odpuściła… A masz coś przeciwko temu?
           Po raz kolejny tej nocy Remus nie wiedział, co powiedzieć. Ale Natalie nie czekała na jego odpowiedź. Zarzuciła mu ręce na ramiona i pocałowała go. W pierwszej chwili Remus poczuł się, jakby ktoś potraktował go Drętwotą. Jednak już po chwili objął blondynkę i oddał pocałunek. Szybko zorientował się, że nie ma do czynienia z dziewczyną bez doświadczenia.
          - Chodźmy do ciebie – szepnęła zdyszana Nat.

           Bez namysłu Remus kiwnął głową. Wyjął różdżkę i teleportował się z Natalie pod dom. Miał przeczucie, że tego, co nadejdzie, nie zapomni do końca życia.
------------------------
*Hola – (hiszp.) Cześć
**Horrible – (hiszp.) straszny

9 komentarzy:

  1. Remus jakoś szybko zgodził się, żeby poszli z Nat do niego. Trochę do niego nie pasuje. Ale rozdział cud, miód i malinki. Nie mogę się doczekać reakcji Remusa na dziewczynę w jego łóżku.😈

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Remus, jak Remus, ale Mike da Natalie popalić. Zresztą sama zobaczysz.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Na jego miejscu nie robiłabym tego, ale był zmęczony, rozumiem. :) Z niecierpliwością czekam na kolejny piątek :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy popełnia błędy. Nawet, a może szczególnie. Remus.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Racja, każdy. Remus dodatkowo pakuje się w tarapaty

      Usuń
  3. Trzy razy tak! Przechodzisz dalej, kochana!
    Pozwolisz, że nie będę komentować wszystkich siedmiu rozdziałów (to ponad moje siły) i zostawię swój skromny ślad tutaj.
    Remus na studiach, o tak to mi się podoba! Okres szalonego, studenckiego życia to idealny moment aby zaciągnąć się do Zakonu Feniksa. Kuzyn Remusa... Mniej go lubię. Czemu? Sama nie wiem. Niby równy chłop i dobrze gotuje, ale jakoś mnie tak wkurza. Może przez to, że traktuje Lupina jak kogoś, nad kim ciągle trzeba trzymać pieczę?
    Lily uciekająca z akademika - ten moment bardzo mi się podoba.
    BRAK HUNCWOTÓW - za to chyba łeb Ci urwę! Ja wiem, że studia, że jeden jest tu, drugi tam, trzeci siam, a ten czwarty wcale mnie nie interesuje, ale NO! To są Huncwoci, bracia z wyboru, najlepsi przyjaciele, nie wierzę, że jakieś studia, dziewuchy, odległości mogą ich rozdzielić! Hunców ma być więcej, rozumiesz?! ;)
    Praca dla Remusa - jestem na tak! Chociaż nie wyobrażam go sobie za barem... tak jakoś nie. Will na moje jest wampirem. Wampirki i wilczki się nie lubią, prawda? I może dlatego Remus nieswojo się przy nim czuje. Nie mówię, że will nie jest przyzwoity, bo przecież różne przypadłości nie określają od razu człowieka. Możliwe też, że jest on jakąś hybrydą... wilkołak i wampir w jednym albo coś w tym stylu...
    Dziewuchy precz od Remusa! Nie żebym uważała Lupinka za mało atrakcyjnego chłopaczka. Jednak dla mnie on tworzy wobec siebie taką otoczkę, dystans, a tu nagle jedna baba, druga, trzecia! No halo, Remus! Ja wiem, że jeszcze nie znasz Tonks, ale weź na wstrzymanie! Ta Natalie od początku mi się nie podobała i czuję, że Remus się na niej przejedzie. Ale sam chciał... Jego sprawa!
    Pozdrawiam, V
    P.S. Wiem, że czekałaś na nowy rozdział na Lily. Wczoraj się pojawił i możesz zajrzeć do nas! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będą Huncwoci. Solenie Ci to obiecuję. Będzie ich sporo, będzie cała ich czwórka i będzie, tak jakby, próba pokazania innej strony zdrady Petera (choć to będzie za długo, długo).
      Jeżeli chodzi o Willa... To się wyjaśni. To też obiecuję.
      A kobiety... Cóż tych będzie wokół Remusa sporo. Mogę cię uspokoić (albo i nie) i powiem, że Nat niedługo zniknie (na jakiś czas - wróci po tym, jak Remus porzuci pracę w Hogwarcie) i pojawi się jeszcze jedna dziewczyna, w której Remus naprawdę się zakocha. A co z tego wyniknie? Na to musisz trochę poczekać.
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Czekam z niecierpliwością na nową notkę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Niedawno znalazłam twoje opowiadania i są naprawdę świetne :) A rozdział cudowny �� No po Remusie tego się nie spodziewałam ��
    Dużo zdrowia i chęci do pisania życzę :D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy