a

a

Tekst

Oficjalnie wróciłam! Tylko nie na tego bloga (przynajmniej jeszcze nie, niczego nie wykluczam). Zapraszam TUTAJ na bardziej alternatywną historię,

Szablon mojego autorstwa.

Aktualizowane 17.04.2020


piątek, 13 listopada 2015

Rozdział 11 – Świadek

    Wbrew wcześniejszy planom Remus nie wrócił do Oxfordu rankiem, ale dopiero wieczorem. Mama długo nie chciała go wypuścić, a Remus też nie odczuwał potrzeby opuszczenia rodzinnego domu. Tam wszystko było proste: rozmowa, nauka, choroba… Nie miał ochoty wracać do trudnego, dorosłego życia.
         - Już wróciłaś? - krzyknął Mike, gdy Remus zamknął drzwi od domu.
        Remus rozejrzał się ze zdziwieniem.
       - Do kogo mówisz? - zapytał kuzyna.
       W kuchni rozległy się kroki i po chwili do przedpokoju wpadł Mike.
         - Kurczę. Przepraszam. Myślałem, że Lily wróciła.
        To tylko spotęgowało zdziwienie Remusa.
        - A gdzie wyszła? - spytał.
        Mike rozejrzał się, jakby spodziewał się, że ktoś może ich nakryć. Następnie nachylił się.
         - Na randkę z Jamesem – szepnął konspiracyjnym tonem.
         Remus uśmiechnął się. Mike zachowywał się jak stara plotkara. Zresztą nie pierwszy raz. Remus był niezmiernie wdzięczy Jamesowi za wyciągnięcie Lily. Dzięki temu Mike miał czym się zająć i nie robił Remusowi przesłuchania, którego ten się spodziewał. W końcu Mike nie mógł nie wiedzieć o jego nocy z Natalie.
            - Uciekam do siebie – powiedział Remus. - Mam kupę nauki.
           - Ja też – przyznał Mike. - Tak w ogóle to gdzie byłeś?
          - U rodziców.
         Kiedy Mike powiedział następne zdanie, Remus był już połowie schodów.
          - Następnym razem, gdy przyprowadzisz dziewczynę, chociaż zostaw mi kartkę! Żebym nie był zdziwiony rano!
          Remus parsknął śmiechem.
          - Nie ma problemu! - odkrzyknął i pobiegł do swojego pokoju.
        Od razu włączył w odtwarzaczu płytę Stones'ów i rozłożył się na łóżku z notatkami i słownikami. Po kilku minutach stwierdził, że to bez sensu. Nie potrafił się skupić. Przynajmniej jeżeli chodzi o hiszpański.
           Zdawał sobie sprawę z tego, że przystąpienie do Zakonu Feniksa zmieni jego życie, ale nie spodziewał się, że tak bardzo. Spodziewał się wszystkiego, ale nie zobaczenia w Kwaterze Głównej ojca. Pamiętał, że w czasie wakacji i świąt, kiedy Remus wracał do domu, John często wychodził wieczorami. Remus nigdy się tym nie przejmował – w ich domu nigdy się nie przelewało, więc podejrzewał, że ojciec dorabia wieczorami. Ale faktycznie to zaczęło się dopiero po tym, jak zamieszkał u nich Mike.
        No i jeszcze Natalie. Milczała kolejny dzień. Remus nie czuł się zobowiązany do wysłania jakiejkolwiek wiadomości do Nat. W końcu to ona wyszła bez słowa. Między innymi w tego powodu Remus tak bardzo bał się jutrzejszej zmiany – spotkanie z Natalie mogłoby być niemiłe dla obojga zainteresowanych.
         W końcu Remus rzucił notatki na podłogę.
         - Nat, co ci szkodzi? - mruknął. - Jedna sowa. Tylko jedna i byłoby o tyle nerwów mnie.
       Obrazy Natalie zaczęły zalewać Remusa. Natalie przyjmująca zamówienia od klientów. Natalie stojąca przy barze. Natalie uśmiechająca się do klientów. Natalie zabawiająca go w pracy. Natalie pomagająca mu uwolnić się od natrętnej dziewczyny. Natalie wprowadzająca go w tajniki miłości cielesnej… Dlaczego to wszystko było takie trudne? Dlaczego nie mógł się od niej uwolnić? Dlaczego ona tego nie rozumiała?
        Rozmyślania Remusa przerwały krzyki i piski rozlegające się na parterze. Natychmiast zerwał się z łóżka i z różdżką w ręku zbiegł na dół. Spodziewał się niemal wszystkiego, od włamywaczy po śmierciożerców, ale nie krzyczącej ze szczęścia Lily.
           - Co się stało? - zapytał, podchodząc do przyjaciółki.
       Lily z krzykiem rzuciła się mu na szyję, mocno objęła i zaczęła całować w policzek. Remusowi nie pozostało nic innego, jak objąć dziewczynę.
            - Mnie też wycałowała – powiedział bezgłośnie Mike, wskazując swój policzek.
            - Liluś, co się stało? - spytał Remus. - I gdzie jest James?
            - Dostał pilne wezwanie z uczelni. Musiał wracać. Ale było cudownie i dziękuję ci.
            - Mnie? - zdziwił się Remus.
            - Tak. A kto powiedział Jamesowi o „Upiorze”?
         Mike spojrzał za zdziwieniem na Lily. Nie miał zielonego pojęcia, o co jej chodzi. A to rzadko zdarzało się Krukonom.
         - Miał nie mówić, że wie ode mnie – powiedział Remus. - To miała być niespodzianka.
         - I była. Było cudownie. Dzięki tobie przeżyłam najcudowniejszy wieczór w życiu. Między innymi. I zobacz!
          Odsunęła się od niego i podsunęła mu pod nos lewą dłoń. Dopiero po chwili Remus dostrzegł błyszczący pierścionek. Nie był zdziwiony – James już miesiąc temu mówi, że chce się oświadczyć Lily. Podobno nawet zawlókł Syriusza do jubilera, żeby ten pomógł mu w wyborze odpowiedniego pierścionka.
         - Zastanawiałem się, kiedy to zrobi – mruknął Remus, nie bardzo świadomy tego, co mówi.
            - Wiedziałeś?! - krzyknęła Lily. - Wiedziałeś i nic mi nie mówiłeś?!
           - Nie mogłem. James nigdy by mi tego nie darował. Ty też. Przynajmniej po czasie.
           Lily ponownie go objęła.
              - Dziękuję.
            - Jakie to słodkie – mruknął Mike. - Ale już mnie tu nie ma.
         Minął ich i poszedł na górę. Niedługo później Remus i Lily usłyszeli trzask zamykanych drzwi.
         - Wszystkiego najlepszego – powiedział Remus. - I dużo szczęścia na nowej drodze życia.
          Lily uśmiechnęła się promiennie i ponownie pocałowała go w policzek.
          - Teraz twoja kolej – zauważyła.
          Remus pokręcił głową.
         - Nigdy nie będzie moja kolej. Przecież wiesz.
    - A ty wiesz, że nie zgadzam się z tym. I nie zmienisz mojego zdania. Pamiętasz wróżbiarstwo? Stokes mówiła, że mam bardzo dobrze rozwinięte wewnętrzne oko. I tymże właśnie rozwiniętym okiem widzę, że jeszcze będziesz się bawił na własnym weselu. Zaufaj mi.
   Remus nie zaprotestował. Chciał mieć taką wiarę jak Lily. Ale on wiedział, że przepowiednie Lilki nigdy się nie spełnią – żadna kobieta nie zasłużyła na związek z kimś takim jak on. A nawet jeżeli, jakimś cudem, znajdzie kobietę, która zechciałaby się z nim związać, Ministerstwo Magii do tego nie dopuści.
         - Będziesz moim świadkiem? - spytała Lily, zmieniając całkowicie temat.
         - Ja? A to nie powinna być kobieta?
        - Oczywiście, że nie. Tak jest tradycyjnie. Ale, Remus, jesteś najbliższą mi osobą. Bliższą nawet niż rodzona siostra. Nie wyobrażam sobie, żeby miało cię przy mnie nie być w tak ważnym dniu. James…
         - Pewnie poprosi Syriusza – zauważył Remus.
          - No więc…?
          Remus uśmiechnął się szerzej.
         - Będę zaszczycony – powiedział.
        Lily ponownie objęła Remusa i pocałowała go w policzek. Remus objął ją. Przyjaciółka. To było zbyt skromne określenie na to, kim była dla niego Lily. Wiedział, że dla niej ich relacja też nie była prosta. Wiedział, że to coś więcej niż przyjaźń. Ale nie spodziewał się takiej propozycji. Przecież Lily miała przyjaciółki, z którymi mieszkała w dormitorium. Poza tym Lily była w szkole bardzo lubiana. Mogła poprosić o bycie świadkiem dosłownie każdego.
          - Lily, Ministerstwo… - zaczął Remus z lekkim wahaniem, ale Lily szybko mu przerwała.
            - Mam gdzieś wszystkich urzędników. Nie mają prawa mówić mi, komu mogę zaufać, z kim mogę się zaprzyjaźnić i kogo pokochać.
           - Ale nie gdy w to jest zamieszany wilkołak – zauważył ponuro Remus. - Nie chcę zepsuć waszego ślubu.
           - Nie zepsujesz – odparła stanowczo Lily. – Jeżeli ktokolwiek będzie miał jakieś uwagi, odeślij go do mnie. Nie chcę nikogo innego. Jasne?
        Mina Lily powiedziała Remusowi, że nie ma sensu dłużej się kłócić. Zresztą nie chciał. Chociaż raz chciał być normalny, nie czuć oddechu urzędników na karku. Lily wręczyła mu do tego klucz i zamierzał tego klucza użyć.
          - Jak słońce – zgodził się w końcu.
        - I o to chodzi – odparła Lily. - A teraz cię przepraszam, ale uciekam do siebie. Muszę się pouczyć.
         - Ja też – westchnął Remus. - Jeszcze raz gratuluję.
         Lily, która była już w połowie drogi do swojego pokoju, zatrzymała się i prychnęła.
          - Nadal nie darowałam ci milczenia – dodała.
           Remus pożegnał ją śmiechem.
        Nie miał już nic do roboty na parterze więc, zamknąwszy najpierw drzwi wejściowe, poszedł do swojego pokoju i ponownie ułożył się na łóżku z notatkami. Tym razem łatwiej było mu skupić się nad nauką.
~ * ~
          Następnego dnia Remus nie mógł się skupić na zajęciach. Po prostu nie potrafił, coś mu przeszkadzało. To „coś” było piękną blondynką, z którą zaczynał zmianę o szesnastej. Nie wiedział, o czym z nią rozmawiać. Nigdy nie podejrzewał, że znajdzie się w takiej sytuacji. Nie uważał się za faceta, który zaciąga dziewczynę do łóżka niemal bez słowa, a potem nie odzywa się.
           „Ale przecież to jest inna sytuacja” myślał, próbując wytłumaczyć się przed samym sobą. „O nic jej nie prosiłem. Do niczego jej nie przekonywałem. Sama mi zaproponowała, żebyśmy poszli do mnie. Ona pierwsza mnie pocałowała. Ona zaczęła mnie rozbierać. I siebie też. Fakt, że jej nie powstrzymywałem, ale, na Merlina, nie chciałem tego. Zresztą wtedy mogłem myśleć tylko o niej, jej ciele – miękkiej skórze i tym upajającym zapachu. Kochaliśmy się, ale to ona potem wyszła bez słowa. Nawet nie zostawiła karteczki czy czegoś w tym stylu. I nie napisała później. Nie musiałem się do niej odzywać.”
        Wbrew nadziejom Remusa, tłumaczenia wcale nie poprawiła mu humoru. Wręcz przeciwnie – czuł się jak ostatnia świnia. Pal licho jej zachowanie, ale powinien się zachować jak dorosły mężczyzna, a nie gówniarz, który uniósł się dumą.
           - Remus, co się dzieje? - zapytała Carmen, gdy popołudniu wychodzili z uczelni.
           - Długa historia – odparł.
          - Nigdzie mi się nie spieszy.
          - Ale ja muszę być za dwie godziny w pracy. - powiedział Remus. Za wszelką cenę chciał uniknąć przesłuchania. - Kiedy indziej.
          - Nie zbywaj mnie. Martwię się.
       Remus zatrzymał się i spojrzał na Hiszpankę. Wpatrywała się w niego, wkładając w spojrzenie i wyraz twarzy całe swoje niezadowolenie.
           - Carmen, zapewniam cię, że to nie jest nic, z czym bym sobie nie poradził.
           - Jak uważasz – odpowiedziała. - Ale zawsze możesz się od mnie zwrócić.
          - Zapamiętam – obiecał Remus.
         Po raz pierwszy poczuł ulgę z rozstania z Carmen. Zazwyczaj z niechęcią żegnał się z Hiszpanką, ale jej przesłuchania wyjątkowo go męczyły. Może dlatego, że sam nie dawał sobie rady z tą sytuacją. Gdyby jeszcze musiał się jeszcze tym z kimś dzielić… zwyczajnie nie dałby sobie z tym rady.

          Ale w końcu musiał zmierzyć ze swoim lękiem. Nie mógł przecież rzucić pracy przez jedną noc z Natalie. 

8 komentarzy:

  1. Lily ma dobrze rozwinięte wewnętrzne oko? Może przepowie coś jeszcze? Rozdział cudowny. Dalej nie ma starcia Remusa z Nat, a ja bardzo bym chciała to przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szybka jesteś. Nie planuję jakichś przepowiedni Lily, chociaż może to nie byłby taki zły pomysł. Obiecuję, że rozmowa Remusa i Nat będzie w następnym rozdziale. Czyli, jeżeli nic mi się nie wykrzaczy, pojawi się za tydzień.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Hej ;) Na miejscu Remusa pewnie dałabym sobie spokój z nauką ;P Zdziwił mnie trochę brak reakcji Lily i Remusa na zachowanie Mike'a, poza ty rozdział super, oczywiście mógłby być dłuższy ;P Akcja dopiero zaczyna sę rozkręcać a tu już koniec, chciałoby się więcej ;P

    Weny i huncwotów ;)

    P.S. Do ewentualnego powiadamiania mnie o nowych rozdziałach służy u mnie Sowi Express ;)

    niecnimarudersi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę o tym pamiętać. Obiecuję.
      Mike jest dosyć specyficzną postacią, której różne aspekty planuję powoli odkrywać. On nie jest jak Remus, którego wszyscy znamy i w zasadzie ciężko nas czymś zaskoczyć jego postacią.
      Jeżeli chodzi o ten brak reakcji to głównie był on spowodowany tym, że Lily przeżywała swoje zaręczyny, a uwaga Remusa była całkowicie jej poświęcona.
      Staram się nie robić krótkich rozdziałów - średnia długość to 6 stron czcionką 12, interlinia 1,5. Nie wydaje mi się, żeby to było mało. Oczywiście będą się też zdarzać dłuższe rozdziały.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Witam, witam i o zdrowie pytam. Tak, to ja! Wiem, nie ma mnie ostatnio tutaj ani nigdzie indziej, ale wyskrobałam odrobinkę czasu i piszę komentarz. Tylko co tu napisać? Bo szczerze powiedziawszy, to nawet za bardzo nie wiem... I nie wiem, dlaczego nie wiem. Dziwne...
    Ale pomyślmy... Co najbardziej mnie zaciekawiło w tym rozdziale? Chyba zachowania Mike'a, które zostało już wyżej wspomniane. Właściwie to nadal nie określiłam swojego stanowiska wobec tego faceta. Ni to mnie ziębi, ni to parzy, więc może jakiś wątek z nim związany jakoś pomoże mi przyjąć stanowisko. O matko, właśnie do głowy wpadł mi koszmarny pomysł, dotyczący jego zachowania... Błagam, żeby tylko nie czuł niczego do Lily...
    Właściwie to nie wiem co dalej pisać. Ostatnio mam głowę pełną myśli kompletnie nieprzydatnych i żeby ukrócić ten bezsensowny wywód, napiszę tylko, że czekam na rozwinięcie akcji.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mike, Mike, Mike... Wiem, że go mało. Nadal mam problemy z odpowiednim przedstawieniem go w opowiadaniu. Ale się staram. Jak już chyba gdzieś pisałam, Mike jest dziwny, ale to w dużej mierze kwestia tego, co przeżył.
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Ojej, myślałam, że przestałaś już pisać:) A tu taka niespodzianka;)
    Pewnie mnie nie pamiętasz, kiedyś pisałam jako Arianna blog o dziewczynie z Rivendell i Jamesie Syriuszu Potterze.
    W każdym razie cieszę się, że znalazłam coś Twojego autorstwa, bo masz naprawdę ciekawe pomysły (zresztą zawsze miałaś), dlatego chętnie zagłębie się w lekturę;)
    Obiecuję, że przeczytam wszystkie rozdziały i nadrobię zaległości.
    Pozdrawiam cieplutko!
    Neithiria/Arianna.
    Ps: jeśli będziesz miała czas i ochotę to zapraszam również na mojego aktualnego bloga:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, pamiętam. Co prawda w pierwszej chwili nie skojarzyłam nicku, ale opowiadanie łączące Władcę Pierścieni i Harry'go Pottera ciężko zapomnieć.
      Nie przestałam pisać i w najbliższym czasie nie zamierzam przestać. Mogę Ci to obiecać. Nawet jeżeli, jak ostatnio, mam mniej czasu na pisanie, to rozdziały nie przestaną być dodawane, bo mam całkiem pokaźny zapas (wszystkie tytuły są w zakładce Kryształowa Kula).
      Na pewno zajrzę do Ciebie.
      Pozdrawiam

      Usuń

Obserwatorzy