Mike
wsłuchiwał się w odgłosy dobiegające z sali z mieszanymi
uczuciami. Z jednej strony czuł narastającą wściekłość na
Natalie, ale przepełniała go też duma, którą wywołało
zachowanie Remusa. Mike nie spodziewał się, że jego kuzyn będzie
w stanie odmówić Nat. W końcu Remus zawsze miał problemy w
kontaktach z kobietami. Wydawało się, że Nat go oczarowała, ale,
na całe szczęście, okazało się, że sytuacja nie była aż tak
zła. Może obejdzie się bez poważnych konsekwencji. O niczym innym
nie marzył.
Największe
obawy Mike'a budził fakt, że Natalie miała wkrótce wyjechać na
studia do Ameryki. Nie kryła się z tym faktem, między innymi
dlatego Mike był taki zdenerwowany rozwijającym się romansem
między Nat i Remusem. Takie jego zakończenie było wszystkim na
rękę. No może poza samą Natalie, która najwidoczniej nie mogła
przeżyć tego, że dostała kosza. Ale trudno. Mike nigdy by sobie
nie darował, gdyby pod jego opieką Remusowi coś się stało. Nawet
jeżeli chodziłoby tylko o złamane serce.
~
* ~
Remus
uwielbiał wracać do domu po wieczornej zmianie. Nie dlatego, że
nie lubił swojej pracy. Wręcz przeciwnie, bo lubił stać za barem.
Ale powrót do domu, wzięcie długiego, gorącego prysznica i
wyciągnięcie się na łóżku po całym dniu na nogach było czymś
cudownym. Warto było łazić cały dzień, żeby poczuć coś tak
cudownego.
Niestety
tego wieczoru przed ułożeniem się w łóżku Remus musiał zrobić
coś jeszcze. Gdy wszedł do pokoju zobaczył na biurku śpiącą
sowę. Obok niej leżała koperta. Remus wziął ją i otworzył. Po
szybkim przejrzeniu listu zorientował się, że był to list od
Dumbledore'a. Dyrektor Hogwartu napisał, że Remus ma stawić się w
środę o siedemnastej w Kwaterze Głównej. Powód nie był
napisany. Remus podejrzewał, że chodzi o jakieś dodatkowe
szkolenie, bo przecież Dumbledore podał jemu i innym nowicjuszom
datę zebrania.
Remus
zdecydował, że sowę odeśle rano. W końcu nie mógł wysyłać
listu do Dumbledore'a o drugiej w nocy. Właściwie o wpół do
trzeciej. To była stanowczo za późna pora.
Usatysfakcjonowany
podjętą decyzją Remus położył się do łóżka. Ciepło grubej
kołdry szybko utuliło go do snu.
~
* ~
Gdy
następnego dnia Remus wrócił z uczelni do domu, poczuł się,
jakby ktoś potraktował go Drętowotą. Przed furtką stała Natalie
Denvers.
-
Co tu robisz? - zapytał Remus, podchodząc do dziewczyny.
Wiedział,
że musi być ostrożny. W końcu był w sam i, gdyby coś się
stało, nie miałby jak wybronić się przed Ministerstwem Magii. Ale
nawet nie mógł liczyć, na szybkie pojawienie się Mike'a lub Lily.
Mike miał zajęcia prawie do samego wieczora, a Lily rankiem mówiła,
że musi iść na jakieś spotkanie. Nie zapowiadała się przed
wieczorem.
-
Przyszłam dać ci kolejną szansę – odparła Nat, mierząc Remusa
wyniosłym spojrzeniem. - To wczoraj to był tylko stres. Na pewno
tak nie myślisz.
-
Bez obaw. Wiem co mówię – zapewnił ją Remus. - Odejdź stąd.
Próbował
przejść przez furtkę, ale Nat zablokowała mu drogę.
-
Nie. Remus, nie odpuszczę. Nikt nie będzie mnie tak traktował.
Remus
westchnął ze zrezygnowaniem. Zrozumiał, że Nat nie da mu spokoju
tak łatwo. Był jeden sposób na pozbycie się Natalie, ale Remus
wolałby go nie stosować. W końcu wyjawienie tej tajemnicy mogło
go kosztować zbyt wiele.
-
Natalie, daj spokój, zanim stanie się coś, czego będę potem
żałował.
-
Niby co? - spytała wyniosłym tonem.
„Nat,
czemu nie pozostawiasz mi wyboru?” pomyślał Remus. „Czemu mnie
do tego zmuszasz?”
-
Wejdźmy – odpowiedział Remus.
Nat
uśmiechnęła się triumfalnie i weszła na podwórko.
-
Kiedy wyjeżdżasz? - spytał Remus, próbując rozładować coraz
większe zdenerwowanie.
-
Niedługo. Już złożyłam potrzebne papiery. Jeszcze tydzień, może
dwa.
-
W takim razie dlaczego mnie prześladujesz?
-
Nie prześladuję. Ale NIKT mi nie domawia. Już ci mówiłam.
Remus
przekręcił klucz w drzwiach i otworzył je, przepuszczając
Natalie.
-
Co chciałeś mi powiedzieć? - spytała Nat, gdy tylko Remus zamknął
drzwi.
-
Nat, to, do czego doszło między nami, było wielkim błędem. I nie
przerywaj mi! To nie powinno się wydarzyć i zrobię wszystko, żeby
to się nie powtórzyło. Twój wyjazd wszystko ułatwia. Tylko…
Nat, tu naprawdę nie chodzi o ciebie. Problem jest we mnie.
-
To najgłupsza wymówką, jaką słyszałam. I nie kupuję tego.
-
Trudno. To już nie jest mój problem. Wyjdź stąd.
Próbował
ją minąć, ale Natalie złapała go za rękę.
-
Posłuchaj…
-
Nie chcesz mnie – wycedził Remus.
-
Wręcz przeciwnie.
-
Może ujmę to inaczej. Gdybyś wiedziała, kim jestem, nie
chciałabyś mnie.
Głos
Remus nie wyrażał żadnych uczuć, ale ciął jak nóż. Nawet Nat
musiała na to zareagować. Poluzowała uścisk dłoni i cofnęła
się o pół kroku.
Nie
spowodował tego tylko głos Remusa. Natalie zobaczyła w jego oczach
coś, czego jeszcze nigdy nie widziała. To była jakaś dzikość.
Nie spodziewała się tego po tak spokojnym chłopaku.
-
Co masz namyśli? - zapytała Nat, pierwszy raz tracąc pewność
siebie.
Remus
wziął głęboki oddech. Tego bał się najbardziej. Nigdy nie
używał swojego wilkołactwa jako broni. Nie spodziewał się, że
to kiedykolwiek się zmieni.
-
Jestem wilkołakiem – powiedział. Był zaskoczony, jak łatwo te
słowa przeszły mu przez gardło.
Natalie
odskoczyła od niego, gdy tylko dotarł do niej sens jego słów. Na
jej nieszczęście w przedpokoju było mało miejsca, więc od razu
wpadła na ścianę. Nie zwróciła na to uwagi – wpatrywała się
w Remusa przerażonym spojrzeniem. Prawą dłoń wsunęła do
kieszeni, gdzie chowała różdżkę.
-
Ty… ty… - mamrotała, nie mogąc sklecić zdania. - Ty potworze,
bezrozumna bestio, kanalio, kłamco…
-
Nie okłamałem cię! - przerwał jej Remus.
Nie
wiedział dlaczego, ale właśnie oskarżenie o kłamstwo bolało go
najbardziej. Przynajmniej na razie.
-
Zataiłeś prawdę! To gorsze niż kłamstwo. Ty… A my….
Zamierzyła
się i wymierzyła Remusowi policzek. Nie powstrzymał jej. Wiedział,
że na to zasłużył – powinien powiedzieć prawdę jej, zanim
poszli do łóżka. Ale stało się, jak się stało i Remus
wiedział, że musi ponieść tego konsekwencje.
-
Nie zbliżaj się do mnie! - krzyknęła. - Nigdy więcej nie chcę
cię widzieć!
Wyszła,
trzaskając za sobą drzwiami.
O dziwo Remus poczuł się lepiej. Słowa Nat zabolały go, ale nie
aż tak bardzo, jak się tego spodziewał. Za to czuł olbrzymią
ulgę, bo pozbył się natrętnej dziewczyny. Tylko dlaczego miał
przeczucie, że jeszcze kiedyś będzie mieć aż za dużo wspólnego
z Natalie?
Mimo
dobrego samopoczucia Remus miał wrażenie, że jest wprost
naładowany energią, która musiała znaleźć jakieś ujście.
Ostatnie na co Remus miał w tej chwili ochotę, to położenie się
u siebie i wzięcie się za naukę.
Wszedł
do kuchni i zaczął od niechcenia przeglądać szafki i szuflady,
nie spodziewając się znalezienia czegokolwiek, co by go
zainteresowało. Zatrzymał się dopiero, gdy w jednej z szafek
znalazł butelkę z Ognistą Whisky.
-
W sumie czemu nie? – mruknął pod nosem. - Kieliszek whisky
jeszcze nikomu nie zaszkodził.
~
* ~
Mike nienawidził wracać późno do domu. Miał tak już od
dzieciństwa, bo matka wpoiła mu zasadę, że po zmierzchu nie mógł
zostawać poza domem. Początkowo nie znał powodów, dla których
mama nie pozwalała mu się bawić do późna. Dopiero po czasie
poznał chorobę Remusa i okoliczności, w których nabawił się tej
choroby. Wtedy zrozumiał mamę. Niechęć do zostawiania do późna
na zewnątrz pogłębiła się po śmierci jego rodziców. Nawet
teraz, kiedy był dorosły i zdarzało mu się pracować do późna,
kiedy nie musiał, starał się unikać zostawiania po zmroku poza
domem.
Jednak
tego dnia nie udało mu się wcześnie wrócić. Nie dość, że
zajęcia kończyły się o niecodziennej porze, to jeszcze musiał
iść do biblioteki po książki. Oczywiście w bibliotece musiał
się naszukać, a gdy w końcu znalazł potrzebne książki, wpadł w
wyjściu na Roxy, z którą przegadał ponad godzinę. Wobec tego gdy
wrócił do domu, było już grubo po dwudziestej pierwszej.
Otwierając
drzwi, od razu zorientował się, że coś jest nie tak. Pierwszy
zaskoczeniem było to, że drzwi były otwarte, co nie zdarza się na
co dzień. Spodziewał się, że Remus jest w domu, ale on zawsze
zamykał drzwi. W końcu czasy nie były bezpieczne. Drugim sygnałem,
który świadczył o czymś niedobrym, były porozpalane na parterze
światła. Chyba tylko w pokoju Lily było ciemno. Mike wyciągnął
z kieszeni różdżkę i tak uzbrojony wszedł do salonu. Stanął w
progu, nie wiedząc, co ma dalej robić. Nie spodziewał się tego,
co zobaczył.
Zapalone
światła to było nic. Stojący na regale odtwarzacz grał na pełnej
głośności, wypełniając cały dom (i chyba połowę miasta)
głosem Micka Jaggera i piosenką „I can't get no satisfaction.”
Remus siedział w poprzek fotela, machając nogami. Akurat wypijał
kieliszek, w którym, jak podejrzewał Mike, znajdowała się resztka
whisky ze stojącej na stoliku butelki.
-
Remus, co ty wyprawiasz? - spytał Mike, chowając różdżkę.
Remus
odchylił głowę, spoglądając na Mike'a, po czym roześmiał się.
Mike zauważył, że kuzyn ma sińca na lewym policzku
-
A to ty – powiedział, gdy już się odrobinę uspokoił. - Co tu
robisz?
Mike
pokręcił głową. Podszedł do Remusa i zabrał stojącą na stole
butelkę. Okazało się, że niepotrzebnie, bo nic już tam nie było.
-
Wypiłeś całą butelkę? - zapytał Mike, nie potrafiąc ukryć
zdziwienia.
Na
pewno coś się stało i Mike podejrzewał, że to nie było nic
dobrego.
-
Naprawdę? - zdziwił się Remus, patrząc na Mike'a nieprzytomnym
spojrzeniem. - Ale mogę ci przynieść. Jeszcze powinno być.
Wstał
z fotela… i od razu usiadł, łapiąc się za głowę.
-
Uuu. Jakbym był na karuzeli – powiedział i znowu się roześmiał.
- Chciałbym iść na karuzelę.
-
Remus, ty na pewno tylko piłeś? Żadnej Maryśki czy czegoś
podobnego?
Remus
gorliwie pokręcił głową. Ponownie spróbował wstać. Znowu się
zachwiał, ale tym razem Mike w porę go złapał.
-
Powinieneś się położyć – powiedział Mike, do opierającego
się o niego kuzyna.
-
Tak. Położyć.
Niezdarnie
poszli na górę. Remus chwiał się przy każdym kroku, a Mike
wyczyniał prawdziwe cuda, usiłując utrzymać siebie i Remusa w
pionie.
-
Nat tu była – powiedział Remus, gdy byli mniej więcej w połowie
schodów. - Kazałem jej odejść, a ona nie posłuchała. Mike,
dlaczego mnie nie słuchała?
-
Nie wiem – odpowiedział Mike, nadstawiając ucha.
Już
wcześniej zastanawiał się, co się stało, że Remus doprowadził
się do takiego stanu. Wzmianka o Natalie wszystko wyjaśniała. Mike
zastanawiał się, co dziewczyna powiedziała Remusowi.
-
Musiałem się jej pozbyć – ciągnął Remus. - No i powiedziałem
jej, wiesz? Wszyyyystko jej powiedziałem. Nie była zadowolona.
Uderzyła mnie. Dlaczego ściany falują?
-
Remus, coś ty jej powiedział? - zapytał Mike, ignorujący ostatnie
pytanie kuzyna.
Remus
zamrugał szybko, jakby próbował się rozbudzić. Zanim coś
powiedział, zdążyli dojść do drzwi pokoju Remusa.
-
Powiedziałem jej o moich futerkowym problemie – odparł Remus. -
Nie zareagowała dobrze.
-
O Merlinie, Remus, co ci odbiło? - jęknął Mike.
Remus
mu nie odpowiedział. Skierował się do drzwi… i uderzył czołem
w futrynę.
-
Kto tu postawił tę ścianę? - zapytał z wyrzutem.
Mike
westchnął ciężko i wprowadził Remusa do pokoju.
-
Oj, Remus, zdecydowanie nie umiesz pić – westchnął Mike,
patrząc, jak Remus zakopuje się w kołdrze i momentalnie usypia.
Zostawił
Remusa samego i zszedł na dół, żeby posprzątać po Remusie. Na
swoje nieszczęście zastał w salonie Lily.
-
Mike, czy tu byli śmierciożercy? - spytała, gdy tylko go
zobaczyła.
-
Nie – odpowiedział jej. - Remus miał niezobowiązujący flirt z
whisky.
-
Z whisky? - zdziwiła się. - Co mu się stało?
-
Z tego co powiedział, wywnioskowałem, że poinformował Natalie o
swojej chorobie, a ona przyłożyła mu i odeszła.
-
Biedny Remus – westchnęła Lily. - Musi mu być ciężko.
Mike
wzruszył ramionami.
-
Czy ja wiem? Wydawał się całkiem zadowolony. Ale grunt, że ta
żmija dała mu spokój.
Mina
Lily jednoznacznie świadczyła o tym, że dziewczyna nie jest
przekonana co do słuszności słów Mike'a, ale nic nie powiedziała.
Gdybanie i tak nic nie da. Za to wiedziała doskonale, że Remusowi
rano będzie potrzebna pomoc – jeżeli nie będzie chodziło o
złamane serce to o bolącą głowę. Lilka nie była pewna, czy
Remus da sobie z tym radę.
-----------------
Cytat z tytułu pochodzi z piosenki zespołu Dżem "Whisky".
Genialne!
OdpowiedzUsuńEkstra! Na pewno będę czytać regularnie :D
Kiedy nowa notka?
Dotknąć serca Lupina Serdecznie zapraszam na moje nowe dziecko :))
Nowy rozdział, tradycyjnie, w piątek.
UsuńPozdrawiam
Na widok tytułu zaczęłam podśpiewywać w głowie, oj! :p
OdpowiedzUsuńUh, Nat mnie wkurza, bycie zbyt upartą zwłaszcza w niewłaściwej sytuacji jest wręcz złe i zdecydowanie nie na miejscu! A ona nie zachowuje się w porządku wobec Remusa, który widać że ma jej towarzystwa aż po dziurki w nosie! :D
Może i zataił przed nią informację o swoim wilkołactwie, ale zdecydowanie nie powinna tak reagować, to niemoralne nazywać go w takim wypadku bestią ;x nigdy tego nie lubiłam...
Bardzo fajne opowiadanie, podoba mi się, wystrój bloga też jest świetny (ps, tylko ten koleś po lewej gapi się na mnie jakby miał ochotę mnie zjeść... ale to chyba przez ten palec którego tak usilnie przygryza :C pomocy!)
Pozdrawiam!
/ http://hunulv-fanfiction.blogspot.com/
Naprawdę? Nigdy nie miałam takiego wrażenia odnośnie grafiki.
UsuńNat jest irytująca, ale przecież nie może być tak, że wszystkie postacie są krystaliczne, prawda? Mogę Cię uspokoić, że po wyjeździe do USA, Nat przez długi czas się nie pojawi.
Pozdrawiam
Plus za Dżem w tytule!
OdpowiedzUsuńCo do treści - na miejscu Remusa, który swoją drogą, jest człowiekiem zbyt ugodowym i uczciwym, kopnęłabym w dupę taką Natalie, która ma się za nie wiadomo kogo. "Mnie się nie odmawia", a kimże ona jest w takim razie? Remus wpadł w bagno, bo pozwolił się uwieść, ale na szczęście w porę poszedł po rozum do głowy. Szkoda tylko, że nie wyrzucił jej z domu, tylko pozwolił jej się nazywać potworem. Ja bym nie pozwoliła. On za bardzo pozwala sobą pomiatać.
Po pierwsze, nie rozumiem jak można w ogóle pić whisky. To najgorszy alkohol ever. Po drugie, nie rozumiem jak facet w jego wieku może być tak głupiutki. To w pewnym sensie nawet urocze, Lupin musi się wziąć za siebie, bo jest mężczyzną, a nie chłopaczkiem, który nie wie czego chce. Na pewno wyszłoby mu to na lepsze.
Pozdrawiam!
W jego wieku? On ma tylko osiemnaście lat! Jak na ten wiek to i tak jest dojrzały.
UsuńWkrótce będzie lepiej, zapewniam.
Pozdrawiam