a

a

Tekst

Oficjalnie wróciłam! Tylko nie na tego bloga (przynajmniej jeszcze nie, niczego nie wykluczam). Zapraszam TUTAJ na bardziej alternatywną historię,

Szablon mojego autorstwa.

Aktualizowane 17.04.2020


piątek, 4 grudnia 2015

Rozdział 14 – Szkolenie

 Remus wiedział, że popełnił błąd. Zorientował się tuż po obudzeniu, gdy zaatakował go potworny ból głowy. W dodatku strasznie chciało mu się pić.

- Nigdy więcej – jęknął w poduszkę.

Nakrył się kołdrą, żeby jak najbardziej odciąć przewrażliwione oczy od słonecznego światła. Niewiele to pomogło.

Ból głowy potęgowało tykanie stojącego na szafce nocnej zegara.

„Swoją drogą ciekawe, która godzina” pomyślał. Nie zdobył się jednak na sprawdzenie godziny. Przecież w tym celu musiałby wyjść spod kołdry! Nie był gotowy na coś takiego.
Nie wiedział, ile leżał, zmagając się z samym sobą. Głowa bolała tak, że nawet nie był w stanie skupić myśli na jakimś konkretnym temacie.

Otworzenie się drzwi do pokoju wyrwało go z bolesnego otępienia. Ktoś przeszedł szybko prze pokój, rozsunął zasłony i otworzył okno. Zimne powietrze brutalnie wdarło się do pokoju.

- Wstawaj, Remus – powiedziała ostro Lily.

Na dźwięk jej głosu Remus zwinął się pod kołdrą. Mówiła tak strasznie głośno.

- Remus, nie mam zamiaru powtarzać! Idę na dół po eliksir dla ciebie. Jak wrócę, masz być na nogach, albo sama cię wyciągnę – zagroziła.

Chcąc, nie chcąc, Remus ostrożnie odchylił kołdrę, cały czas mając oczy zamknięte. Jak najwolniej, walcząc z zawrotami głowy, usiadł na łóżku i spuścił nogi na podłogę. Wpadające przez okno zimno trochę poprawiło jego samopoczucie, więc gdy Lily wróciła, Remus był w stanie nawet na nią spojrzeć

Dziewczyna, wyraźnie niezadowolona ze swojego zadania, podała Remusowi szklankę z mętnym płynem.

- Do dna – poleciła.

Ostre spojrzenie zazwyczaj łagodnej Lily Evans, powstrzymało Remusa od jakichkolwiek oporów. Podniósł szklankę do ust i wypił eliksir niemal naraz.

Eliksir był mdły i podejrzanie pachniał, ale wszelkie dolegliwości Remusa znikły jak ręką odjął.

- Dziękuję – powiedział do Lily.

- Jak mogłeś doprowadzić się do takiego stanu? - spytała z wyrzutem. Ostrość została zastąpiona przez współczucie i troskę.

- To… sam nie wiem. Musiałem coś z sobą zrobić. To miał być tylko jeden kieliszek, a zrobiła się z niego cała butelka. Byłem głupi.

Lily usiadła obok niego i przytuliła się.

- Co ci powiedziała? - zapytała.

Remus nie dopytywał się, skąd Lily wiedziała o jego rozmowie z Natalie. Mgliście pamiętał, że w nocy coś powiedział Mike'owie. A on na pewno wszystko przekazał Lily.

- To, czego można się było spodziewać – odparł. - Jestem potworem, kanalią, bezrozumną bestią i kłamcą. Nie wiem, skąd jej się wzięło to ostatnie.

Beztroski ton głosu Remusa przestraszył Lily. Gdyby słyszała żal albo smutek byłaby spokojna. Ale beztroska sygnalizowała przyszły problem.

- Lilka, bez nerwów – powiedział Remus, wyczuwając obawy dziewczyny. - Spodziewałem się tego, gdy mówiłem jej kim jestem. Zresztą liczyłem na to, bo inaczej nigdy bym się jej nie pozbył.

- Wiesz, że mnie możesz powiedzieć wszystko, prawda? - spytała Lily, odgarniając włosy z czoła przyjaciela.

Remus uśmiechnął się do niej ciepło.

- Wiem. O bardzo dawna.

Lily oddała uśmiech.

- Dobrze, że wszystko z tobą w porządku. A teraz cię przepraszam, ale nie chcę spóźnić się na zajęcia.

Remus spojrzał na zegarek i przeraził się. Wskazówki wskazywały prawie dziesiątą. A on zaczynał zajęcia o ósmej.

- Nie idź dzisiaj – nakazała Lily, widząc przestraszoną minę Remusa. - Zakaz uzdrowicielki. Raz możesz sobie odpuścić.

- Ale…

- Żadnego „ale”! Pamiętaj, że nie dyskutuj się z uzdrowicielem.

Remus odpuścił. W końcu znał się z Lily już tyle lat, że wiedział, kiedy należy uciąć rozmowę, która mogłaby przerodzić się w awanturę. Zresztą Remus nie miał ochoty tego dnia iść na zajęcia. Nawet nie chodziło o kac, bo znikł po eliksirze, ale zwykłe zmęczenie. W dodatku miał jeszcze dzisiaj to spotkanie z Dumbledore'm. Nie wiedział, czego może się spodziewać po spotkaniu, ale wolał być przygotowany na wszystko, a co za tym idzie – wypoczętym. Wobec tego Remus zdecydował, że jeszcze się prześpi. W końcu nie musiał się nigdzie spieszyć.

Na drodze do Kwatery Głównej Remus spotkał Petera. Chłopak wydawał się czymś mocno zaaferowany.

- Cześć, Remus – powiedział Peter, uśmiechając się niemrawo.

- Cześć. Co się stało? - zainteresował się. Wyczulone na emocje oko od razu zauważył niepokojące sygnały, wysyłane przez Petera.

- Mama odebrała dzisiaj wyniki badań – odpowiedział. – Żadnej poprawy.

- Będzie dobrze – zapewnił go Remus.

- Chciałbym. Ale mam wrażenie, że nawet ona zaczyna już tracić nadzieję.

Remus nie wiedział, co na to odpowiedzieć. Nigdy nie był w podobnej sytuacji – na całe szczęście.

Tuż po egzaminach końcowych, Owutemach, mama Petera zasłabła w domu i została zabrana do szpitala świętego Munga. Tam okazało się, że cierpi na raka jajnika. Z tego powodu Peter zrezygnował z pójścia na studia. Został w domu, próbował jakoś utrzymać siebie i mamę i wspierał matkę w walce z chorobą. Remus i pozostali Huncwoci gorąco go w tym wspierali.

W Kwaterze był już Syriusz, pogrążony w rozmowie z wysokim rudzielcem.

- Czołem! - krzyknął, gdy Remus i Peter weszli do środka. - Poznajcie Fabiana Prevetta.

Fabian uścisnął obu przybyłem ręce. Spojrzenie jego niebieskich oczu tylko przemknęło się po Peterze, ale na Remusie zatrzymało się kilka sekund. Źrenice rozszerzyły się z zaciekawienia. To wystarczyło, żeby Remus zorientował się, że Fabian wie o jego chorobie. W Zakonie rzeczywiście nic się nie ukryje.

- Dobra rada – jeżeli zobaczycie faceta wyglądającego jak ja, ubierającego się jak ja i gadającego jak ja… Lepiej nie mówcie mu po imieniu. Macie pięćdziesiąt procent szans na to, że się pomylicie. Mam jeszcze brata-bliźniaka. Niestety nie mógł przyjść, ale zapewniam was, że bardzo tego żałował. Ale na pewno jeszcze poznacie Gideona.

Swobodny głos Fabiana i, przede wszystkim, brak wyraźnych oznak agresji czy niechęci uspokoiły Remusa.

W ciągu kilku minut dołączyli do nich Marlena i James. Niemal równo o siedemnastej do Kwatery wkroczył Dumbledore.

- Profesorze, możemy zaczynać? - zapytał go Fabian.

- Jeszcze nie – odpowiedział Dumbledore. - Czekamy jeszcze na dwie osoby.

- Jest ktoś jeszcze? - zdziwił się James.

- Tak. Wczoraj do Zakonu dołączyła jeszcze jedna osoba. Poza tym czekamy na jeszcze jedną instruktorkę.

- Myślałem, że poprowadzę szkolenie sam – przyznał Fabian.

- Uznałem, że lepiej będzie, jeżeli będą dwie osoby. Pomoże ci Dorcas Meadows.

Fabian skinął głową na znak zgody. Lubił Dorcas, chociaż dziewczyna była dosyć dziwna. Trzymała się na uboczu, robiąc tylko to, o co poprosił ją Dumbledore. Zresztą już w szkole była dosyć dziwna – jedna z nielicznych Ślizgonek, która nie tylko rozmawiała, ale wręcz przyjaźniła się w mieszkańcami innych domów.

Kilka minut po przybyciu Dumbledore'a drzwi ponownie się otworzyły i do środka weszła rudowłosa dziewczyna.

- Lily, co ty tu robisz? - spytał James.

Remus chciał zadać dziewczynie to samo pytanie, ale nie był w stanie. Już drugi raz nie wiedział, że ktoś mu bliski jest w Zakonie – najpierw ojciec, teraz Lilka.

- Wczoraj wpisałam się do Księgi. Jestem pełnoprawnym członkiem Zakonu Feniksa.

James nie zdążył zadać kolejnego pytania, bo do domu wbiegła Dorcas Meadows. Wysoka brunetka rozejrzała się po pomieszczeniu piwnymi oczami i uśmiechnęła się.

- Przepraszam za spóźnienie – powiedziała. - Wydawało mi się, że dokleili mi ogon, ale już w porządku.

- To dobrze – odparł Dumbledore. - W takim razie możemy zaczynać.

Zeszli do piwnicy, która wyglądała zupełne inaczej niż w dniu, w którym Huncwoci wstąpili do Zakonu – stół zniknął, a regały zostały zasłonięte przez ciemnoszare materace, które były też rozłożone na podłodze.

- No dobrze – zaczął Fabian, gdy już wszyscy zeszli do piwnicy. - Jak wiecie, Zakon Feniksa to przede wszystkim walka ze śmierciożercami. Niektórzy uważają, że jest to walka skazana na porażkę, ale my się z tym nie zgadzamy. Właśnie dlatego tak ważne jest, żebyśmy wszyscy umieli walczyć. Bronić się, ale też i atakować. Wszyscy mieliście Obronę Przed Czarną Magią w szkole. Nieważne na jakim była poziomie, na pewno wam nie wystarczy. Będziecie musieli….

- Fabian, przystopuj trochę – przerwała mu Dorcas. - Zaczynasz od razu grubej rury. A może najpierw wypadałoby się przedstawić?

Uwaga Dorcas wyraźnie zbiła rudzielca z tropu. Przełknął głośno ślinę i skinął głową.

- No tak. Więc nazywam się Fabian Prevett, pracuję w Departamencie Magicznych Wypadków i Katastrof. A to jest…

- Dorcas Meadows – przedstawiła się dziewczyna. - Pracuję w Biurze Dezinformacji.

- Wracając do tematu, szkolna wiedza wam nie wystarczy – kontynuował Fabian, gdy nowicjusze również się przedstawili. - Po to się dzisiaj spotkaliśmy. Będą również inne spotkania, których terminy ustalimy po zajęciach. Będziecie musieli też ćwiczyć w domu i dostaniecie odpowiednie książki. Pamiętajcie, że NIC nie jest ważniejsze od nauki samoobrony. Bez tego nie przeżyjecie minuty na polu walki. Teraz podzielimy was na pary, w których będziecie trenować. Bez obaw. Do trenowania poważnych zaklęć mamy manekiny.

Fabian szybko przeszedł obok nowicjuszy i porozdzielał ich. James miał ćwiczyć z Marleną, Syriusz z Peterem, a Remus z Lily. Pary ustawiły się przy leżących na podłodze materacach.

- Dzisiaj powtórzymy to, co poznaliście w szkole. Albo powinniście poznać, bo akurat w hogwardzkimi nauczycielami obrony nigdy nic nie wiadomo. Z całym szacunkiem dla pana profesora – dodał, skłaniając głowę w stronę Dumbledore'a.

Dyrektor Hogwartu odpowiedział uprzejmym uśmiechem. Nie wydawał się dotknięty uwagą Fabiana.

Wkrótce okazało się, że gdy Fabian mówił o powtórzeniu całego materiału z zaklęć obronnych, faktycznie miał na myśli powtórzenie CAŁEGO materiału. Zaczęli od Expelliarmus, a zakończyli na najpotężniejszych zaklęciach tarczy z siódmej klasy. Było już po północy. Byli w Kwaterze sami, bo Dumbledore opuścił ich przed ósmą.

- No dobra – stwierdził w końcu Fabian. - Starczy na dzisiaj. Co powiecie na następne spotkanie w przyszłym tygodniu w środę?

- Nie – odpowiedziała Lily. - Jeżeli mamy siedzieć tak długo, nie możemy spotykać się w tygodniu.

- Fabian, ona ma rację – przyznała Dorcas. - To musi być weekend.

Fabian zastanowił się, wbijając wzrok w kalendarz.

- Niech będą weekendy. Zebrania są zawsze w niedziele, więc możemy zostawać po zebraniach, albo przychodzić w soboty… Co powiecie na najbliższą?

Nowicjusze skinęli głowami, zgadzając się na propozycję Fabiana.

- Świetnie. Niech będą soboty. Z waszym tempem powinniśmy uwinąć się w trzy – cztery spotkania – stwierdził Fabian.

- Tylko my się uczymy? - zainteresowała się Marlena.

- Nie – odpowiedział Fabian, wkładając kalendarz do plecaka. - Z tego co wiem, mamy jeszcze dwie grupy, ale każdą zajmuje się ktoś inny: Frank Longbottom i Alicja Roberts i para Edgar Bones i Sturgis Podmore. Poznacie ich podczas najbliższego spotkania.

Gdy Fabian mówił, Dorcas przy pomocy różdżki uprzątnęła materace. Wzięła z regału kilka książek i podała po jednej każdemu z nowicjuszy.

- Lektura do poduszki – powiedziała z uśmiechem. - Obowiązkowa.

- Żadne inne słowo tak nie obrzydza książki – stwierdził Syriusz.

- Trudno – stwierdziła Dorcas, wzruszając ramionami. - Przynajmniej to przejrzyjcie przed sobotą. To będziemy ćwiczyć.

Remus przyjrzał się uważnie dosyć grubej książce. Był niemal pewny, że kiedyś widział ją w Hogwarcie. Może w dziale Ksiąg Zakazanych? W końcu zdarzało mus się włóczyć tam z przyjaciółmi.

- Skoro już macie lekturę, to możecie iść – stwierdził Fabian. - Tylko… Remus, mogę cię prosić, żebyś został jeszcze na chwilę?

- Jasne – odpowiedział niepewnie Remus.

Pożegnał się z przyjaciółmi i podszedł do Fabiana, który siedział na dopiero co postawionym stole. Fabian poczekał, aż wszyscy opuszczą piwnicę.

- Remus, wiem o twojej chorobie… spokojnie, nie mam na myśli niczego złego… i chciałbym ci powiedzieć, że, gdybyś potrzebował chwili wytchnienia na najbliższym szkoleniu, to daj znać. Pełnia zaczyna się… - zamilkł, zastanawiając się nad datą.

- W niedzielę – pomógł Remus. - Dziękuję, ale poradzę sobie.

- Na pewno? - zmartwił się Fabian.

- Na pewno – powiedział Remus. - Dawałem sobie radę w szkole to i tutaj sobie poradzę.

Fabian odpowiedział lekkim uśmiechem.

- Jak uważasz. Ale nie przemęczaj się przed pełnią, bo Dumbledore urwie mnie i Dorcas głowy. A ja swoją bardzo lubię. Można by rzec, że jestem z nią bardzo związany. Wiesz, o co mi chodzi, nie? Dobra, trzymaj się. Możesz już iść.

Remus uścisnął silną dłoń Fabiana i wyszedł z piwnicy. Dopiero tam odetchnął z ulgą. Gdy Fabian poprosił go o zostanie w piwnicy, miał najgorsze myśli. Nie spodziewał się takiego zrozumienia. Propozycja Fabiana była nie tylko wynikiem kultury Prevetta, ale także autentycznego niepokoju, który Remus widział w oczach Fabiana.

U wylotu ścieżki spotkał Lily i Jamesa. Właściwie „spotkał” to nie do końca dobre określenie, bo on po po prostu wpadł na całującą się parę.

- Nie za późno na takie czułości? - spytał Remus z nutą złośliwości w głosie.

Zakochani momentalnie od siebie odskoczyli i spojrzeli z zakłopotaniem na Remusa.

- My tylko… - zaczęła Lily, czerwieniąc się.

- Bo Lily chciała na ciebie poczekać – podjął James. - A przecież nie mogłem zostawić jej samej.

- Oczywiście – zgodził się Remus, nie mogąc sobie darować porcji ironii. - W każdym razie szkoda, że nie zostałem dłużej. Mielibyście więcej czasu dla siebie.

Lily, która wreszcie zapanowała nad rumieńcem, podeszła do Remusa i uderzyła go w ramię.

- Wracamy – nakazała. - Jestem śpiąca.

Odwróciła się na pięcie i poszła w stronę asfaltowej drogi.

James posłał Remusowi współczujące spojrzenie, po czym poklepał go po ramieniu.

- Trzymaj się – powiedział. - I miej na nią oko.

- Możesz być spokojny. Nie dopuszczę, żeby coś jej się stało.

James cofnął się pół kroku i teleportował się do Londynu, a Remus szybko dogonił Lily.

- Nie odzywaj się – uprzedziła.

Remus kiwnął głową. Szedł obok Lily w całkowitym milczeniu. Gdy przeszli przez asfaltową drogę, wyjątkowo pustą o tej porze, schowali się w lesie i teleportowali do Oxfordu.

- Mike już śpi – stwierdził Remus, po wejściu do domu.

- Ja też bym chciała – jęknęła Lily, opierając głowę o ramię Remusa.

- To leć. Ja wszystko pozamykam.

Nie musiał powtarzać dwa razy, bo Lily od razu uciekła do swojego pokoju. Zanim Remus zdążył zamknąć drzwi, Lily pojawiła się ponownie, niosąc tobołek z piżamą, z którym udała się do łazienki.

- Dobranoc – powiedziała do Remusa.

- Dobranoc – odpowiedział.


Poczekał, aż Lily zamknie się w łazience i poszedł na piętro. Jego myśli krążyły już tylko wokół prysznica, bo nie mógł już skupić się na niczym innym.

5 komentarzy:

  1. Już lubię Dorcas. Wydaje mi się miłą osobą. I zabawną. Nie dziwię się, że Remusowi nie chciało mu się wstać z łóżka. Miał kaca, a pod kołderką na pewno było ciepło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pod kołdrą jest ciepło, ale jemu raczej nie o to chodziło. Raczej o to, że pod kołdrą jest ciemno.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. ojoj, czy jest coś fajniejszego od nowego rozdziału po okropnie męczącym tygodniu? *-* Miód na moje obolałe serce (i skatowaną dusze :P )
    Biedny Remus, mimo, że nie mam jeszcze żadnych przygód z kacem, domyślam się, że musiała być to dla niego katorga xd
    Podsumowując świetna część i czekam, standardowo, na więcej :D

    PS Zapraszam na mojego bloga, gdzie pojawił się nowy rozdział :))
    Dotknąć Serca Lupina Zapraszam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Katorga, jak katorga, ale sam jest sobie winien. Alkohol tak mocno na niego podziałał, bo Remus ogólnie rzadko pija. A w takich przypadkach duża ilość alkoholu działa o wiele silniej.
      Nowy rozdział, jak zawsze, w piątek.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Strasznie przyjemnie mi się czyta Twój blog. Jak ja wytrwam do piątku? Życzę weny i czekam na kolejny rozdział 😊

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy