a

a

Tekst

Oficjalnie wróciłam! Tylko nie na tego bloga (przynajmniej jeszcze nie, niczego nie wykluczam). Zapraszam TUTAJ na bardziej alternatywną historię,

Szablon mojego autorstwa.

Aktualizowane 17.04.2020


piątek, 11 grudnia 2015

Rozdział 15 – Sekrety Willa Danielsa

 Po szkoleniu Remus dochodził do siebie przez trzy dni. Ceną za siedzenie do późna na szkoleniu było przyśnięcie na dwóch wykładach i odsypianie popołudniami. Na szczęście nie musiał w tym czasie pracować. Z tego co wiedział, reszta obecnych na środowym szkoleniu podobnie odreagowywała.

W sobotę Remus i Mike otwierali bar o dziesiątej rano. Nikt nie spodziewał się tłumów o tak wczesnej porze, ale drzwi musiały być otwarte. W końcu nie wiadomo, kto przyplącze się do baru.

Poranna zmiana była jedyną, na której ekipa była rozbijana – kelnerki zawsze przychodziły później, bo dopiero przed jedenastą.

Dla Remusa ta wolna godzina była prawdziwym wytchnieniem. Co prawda teraz nie czuł już takiego strachu przed spotkaniem z Natalie, ale po tym co jej powiedział, spodziewał się awantury w barze. Co prawda Will wiedział o jego chorobie, ale gdyby Natalie zaczęła krzyczeć w momencie, gdy w barze byli klienci, Will na pewno nie puściłby tego płazem.

Kilkanaście minut po dziesiątej drzwi otworzyły się po raz pierwszy, ale nie wszedł przez nie klient, ani nie była to żadna z kelnerek. Widząc na odznakę z literą „M” na klapie tweedowej marynarki posiwiałego mężczyzny, Remus momentalnie zbladł. Doskonale wiedział, kim jest mężczyzna, chociaż widział go pierwszy raz w życiu – urzędnicy Ministerstwa Magii byli dosyć charakterystyczni. Poza tym kogo innego Remus mógłby się spodziewać?

Urzędnik niemal od razu dał do zrozumieniu, do kogo przyszedł, bo podszedł do baru, wkładając lewą dłoń za pazuchę. Remus niemal widział, jak jego dłoń zaciska się na różdżce.

- Co podać? - zapytał Remus, starając się zachować spokój.

- Wyjaśnienia – powiedział chłodno urzędnik, mierząc Remus czujnym spojrzeniem.

Remus nie wiedział, co odpowiedzieć. Teoretycznie nie musiał, bo żadne prawo nie zakazywało mu pracować, ale doskonale wiedział, jak prawo dotyczące wilkołaków wygląda w praktyce. Mógł spodziewać się wizyty ministerialnych urzędników. Ale nie tak szybko.

Drzwi od baru ponownie otworzyły się, tym razem gwałtownie, i wpadł przez nie Will. Jego widok przestraszył Remusa bardziej niż urzędnik z Ministerstwa. Will pobladł z gniewu, jego ciemnie oczy ciskały gromy, które zostały wysłane w stronę stojącego przy barze mężczyzny. Urzędnik zrozumiał powagę sytuacji, bo cofnął się o pół kroku.

- Jakim prawem Ministerstwo Magii nęka moich pracowników?! - krzyknął Will, podchodząc do zaskoczonego (i jakby lekko wystraszonego) urzędnika.

- Jakim prawem zatrudniasz kogoś takiego? - spytał urzędnik, wskazując na Remusa.

„Dobrze, że jeszcze nikogo nie ma” pomyślał Remus.

Will wziął głęboki wdech, po czym głośno wypuścił powietrze.

- Przejdźmy do mojego gabinetu – zaproponował Will. Widać było po nim, że ledwo tłumi złość. Remus już wiedział, że miał w nim obrońcę. Tylko czy to mogło wystarczyć w starciu z Ministerstwem Magii?

Will szybko poprowadził urzędnika do gabinetu i skinął ręką na Remusa. Przecież nie mogło zabraknąć chłopaka przy tak ważnej rozmowie. Po wejściu do gabinetu Will posadził Remusa na krześle stojącym obok biurka.

- Czy zdajesz sobie sprawę z tego, kim on jest? - zapytał urzędnik.

- Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na „ty”? - chłodny głos Willa zdawał się obniżać temperaturę w pomieszczeniu.

- To nie ma nic do rzeczy…

- Nie macie prawa wtrącać się w sprawy mojej kadry! - przerwał mu Will.

- Prawo mówi wyraźnie, że… - zaczął urzędnik, ale Will znowu nie dał mu dojść do słowa.

- Prawo mówi wyraźnie, że Ministerstwo może ograniczać tylko tych, którzy łamią prawo. A tak się składa, że pan Lupin prawa nie złamał. Nic do niego nie macie. Proszę stąd wyjść.

Urzędnik zmieszał się, ale wyraźnie nie zamierzał odpuszczać. Na chwilę przeniósł spojrzenie z Willa na Remusa. W ciemnoniebieskich oczach pojawiła się głęboka odraza. Remus aż zadrżał pod jej ciężarem.

- Od kiedy jest pan adwokatem? - spytał złośliwie urzędnik.

Oczy Willa pociemniały z gniewu.

- Posłuchaj mnie, gówniarzu. Gdy prawo, którego tak skwapliwie chcesz przestrzegać, zostało podpisane, byłeś jeszcze smarkaczem w pieluchach. Więc teraz przymknij gębę i słuchaj mądrzejszych od siebie. Żaden z waszych psychopatycznych urzędasów nie może nawet pomyśleć o moich pracowników.

Urzędnik poczerwieniał, zbladł i ponownie poczerwieniał.

- Jak śmiesz tak do mnie mówić? - zapytał urzędnik.

Will zmrużył oczy. Z głębi jego gardła wydobył się ni to syk, ni to warknięcie.

- Alfredzie Dufrene, lepiej przemyśl dokładnie swoje następne słowa, bo może się okazać, że pański szef i pańska żona mogą się dowiedzieć o wielu interesujących faktach.

- Co masz na myśli? - spytał Dufrene hardo, chociaż słychać było, że obleciał go strach.

Słysząc to Will uśmiechnął się z triumfem. Już wiedział, że wygrał. Już wiedział, że ma urzędnika w garści. Oparł się o biurko i nonszalancko splótł ręce na piersi.

- Na przykład pieniądze, które znikają z kasy Departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami. I które potem w iście magiczny sposób pojawiają się na koncie niejakiej Alison Gransbury.

Dufrene zbladł jak prześcieradło. Wbił przerażone spojrzenie w Willa.

- Pan chyba nie mówi poważnie? - spytał dziwnie grzecznym tonem.

- Całkowicie poważnie. Ale oczywiście są sposoby, żeby tego uniknąć – dodał, wskazując głową na siedzącego cicho Remusa.

Urzędnik ponownie spojrzał na Remusa, ale w tym spojrzeniu nie było już nawet śladu odrazy. Teraz był tam strach i zagubienie. Remusowi aż zrobiło się go żal.

- Ja… Myślę, że wszystko jest tu w porządku. Przepraszam za najście.

Cofnął się do drzwi.

- I…? - spytał Will.

- Przypilnuję, żeby żaden z kolegów nie robił problemów – dodał Dufrene.

Skinął głową Willowi i Remusowi po czym wyszedł. Po jego wyjściu w biurze zapadła cisza.

Remus nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Wizyta kogoś z Ministerstwa Magii była przecież do przewidzenia, ale takiego jej finału się nie spodziewał. Kim był Will, że miał taką władzę nad ministerialnymi urzędnikami? Już kolejny raz Remusowi przyszło do głowy, że wpakował się w coś, z czego będzie mu się bardzo trudno wyplątać.

- Odchodzę – zdecydował w końcu Remus.

Mina Willa świadczyła o tym, że nie spodziewał się czegoś takiego.

- Dlaczego? Już nie będziesz miał z nimi problemów.

- To nic. Will… ja nie chcę się w to pakować. To nie jest… - zamilkł, szukając odpowiedniego słowa.

- Normalne – podpowiedział Will. Gdy Remus skinął głową, Will westchnął ciężko. - Masz rację. To nie jest normalne, a co gorsze nie zachowałem się wobec ciebie fair. Ja wiem, kim ty jesteś, ale ty nie wiesz, kim jestem ja.

Podszedł do stojącej obok drzwi szafki i wyjął z niej grubą, szarą teczkę.

- To jest klucz do mojego spokoju – powiedział, unosząc teczkę. - Mam tu informacje o każdym, kto pracuje w Ministerstwie Magii.

Remus skinął głową, nie wiedząc, o co chodzi Willowi. Po co mu to pokazywał? Po co to mówił? I co ważniejsze - skąd miał te informacje?

- Remusie, pracowałem w najróżniejszych zawodach. Byłem żeglarzem, żołnierzem, nauczycielem, szpiegiem… Dzięki temu znam wiele sposobów na uzyskanie potrzebnych mi informacji.

- Szpiegiem? - ze wszystkich wymienionych zawodów, właśnie ten wydał się Remusowi najdziwniejszy.

- W czasie wojny służyłem w MI6 – odpowiedział Will beztroskim tonem, ale jego spojrzenie pozostało czujne.

„Ta rozmowa staje się coraz dziwniejsza” pomyślał Remus. Przezornie przesunął prawą dłoń w pobliże kieszeni, w której trzymał różdżkę. Oczy Willa podążyły za jego dłonią, co wskazywał na to, że zauważył jego ruch.

- Której wojny? - zapytał ostrożnie Remus. - Przecież Wielka Brytania nie toczyła ostatnio wojen.

Will roześmiał się.

- Wojna 1939-45. Mugole nazywają to drugą wojną światową.

„Co za głupota. Wkręca mnie. Po prostu mnie wkręca. Przecież on urodził już się po wojnie”

- Niemożliwe – stwierdził Remus. - Jesteś…

- Zbyt młody? – spytał Will z chytrym uśmiechem. - Uwierz mi, że nie.

Przymknął oczy. Po chwili w jego ustach błysnęły śnieżnobiałe kły.

Remus instynktownie zerwał się z krzesła wyszarpując z kieszeni różdżkę. Jednak gdy pomyślał o tym, co zrobił, poczuł się strasznie głupio. W końcu już parę razy widywał taką reakcję na swoją osobę.

- Przepraszam – wydukał, spuszczając wzrok na podłogę. Czuł gorąco na policzkach.

- W porządku – uspokoił go Will. - Widywałem gorsze reakcje. Twoja była najłagodniejsze, gdy bierzemy pod uwagę wilkołaki. Już niejeden próbował urżnąć mi głowę.

Uprzejmy uśmiech Willa podniósł Remusa na duchu.

- Druga wojna światowa? - zapytał nieśmiało Remus, podejmując wcześniejszy temat.
Will schował kły i uśmiechnął się szerzej. Najwidoczniej on też uznał dyskusję o reakcjach za zamkniętą.

- I jeszcze kilka innych. Ale nie mamy dzisiaj czasu na opowieść o tym. Muszę jeszcze uprzedzić Roxy, że dzisiaj pracuje sama.

Remus spojrzał na niego ze zdziwieniem.

- Dlaczego pracuje sama?

- W środę Natalie przyszła do mnie i oświadczyła, że wyjeżdża do Stanów. Wspomniała też coś o potworze, który pracuje u mnie w barze… Nie wiesz, o kogo mogło jej chodzić?
Remus roześmiał się, a Will mu zawtórował. Śmiech przerwało pukanie do drzwi.

- Proszę – powiedział Will.

Drzwi otworzyły się i wszedł do środka Mike. Wyglądał na bardzo zaniepokojonego.

- Wszystko w porządku? - zapytał Mike. - Widziałem, jak ten gbur wychodził.

- Nic się nie dzieje – zapewnił go Will. - Wracajcie do pracy.
Remus schował różdżkę i podszedł do kuzyna. Uśmiechnął się do niego uspokajająco, po czym wypchnął na korytarz.

- A, Remus! - krzyknął za nim Will. - Liczę na twoją dyskrecję.

- Wiem. Nie musiałeś mi o tym przypominać – odpowiedział Remus.

Wrócili do głównej sali, gdzie już czekała na nich Roxy.

- No nareszcie – westchnęła, gdy zobaczyła kolegów. - Już się bałam, że będę musiała pracować dzisiaj sama.

- Już jesteśmy i wracamy na stanowiska – zameldował Mike, salutując.

Remus przeszedł za bar i przetarł ścierką ladę.

„Jeszcze tylko trzy godziny” pomyślał. „A potem szkolenie.”


Miał tylko nadzieję, że tym razem szkolenie nie przedłuży się do późnych godzin nocnych. Nie mogło. Przecież jutro zebranie.

4 komentarze:

  1. hej! Tak więc, jak już Ci pisałam, miałam skomentować wczoraj, ale ze zmęczenia, nie byłam w stanie trafiać w odpowiednie klawisze nawet :)

    Cóż mogę na ten temat powiedzieć. W twoim opowiadaniu Remus jest nad wyraz uroczy, nie wiem czego to sprawka, ale wydaje się jeszcze kochańszy niż zazwyczaj nie tracąc przy tym swojego charakteru. To naprawdę niesamowite. Po za tym Will jest strasznie fajny! Ma w sobie coś takiego, że chyba nie da się go nie lubić.
    Co więcej - bardzo lubię twój styl pisania. Jest tak fajnie lekki, ale wprowadzający w nastrój, że bardzo łatwo jest mi się wczuć w opowiadanie.

    No więc czekam na kolejną część i wybacz, że ten komentarz taki chaotyczny, ale mam ostatnio problem ze zbieraniem myśli w całość.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bardzo lubię Willa. I tyle w tym temacie, bo nie chcę (przynajmniej na razie) zbyt wiele zdradzić.
      Przyznam, że bardzo mnie uspokoiłaś - staram się jak mogę zachować Remusa w jego "remusowej" formie. Nie chcę zrobić z niego, kim nie jest i nigdy nie był. A przy tym muszę cały czas pamiętać, że jest tu kilkanaście lat młodszy niż w wersji, którą wszyscy znamy i nie ma jeszcze tak dużego bagażu doświadczeń.
      Nie musisz przepraszać za chaos w komentarzu. Akurat w odnajdywaniu się w chaosie mam sporo doświadczenia i w pewnym sensie chaos bardzo lubię.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Hej! Tak, to ja! Akurat mam w miarę wolny weekend, to sobie pomyślałam: czemu nie skomentujesz? I komentuję. Odzwyczaiłam się od tego, serio... To takie d z i w n e!
    Ale nie będę zrzędzić. Powiem tak: WIEDZIAŁAM! Od samego początku wiedziałam, że Will jest wampirem i fajnie. Ogólnie podoba mi się cała jego postać, bo można ją rozwinąć na wiele sposobów. Wiadomo, nieśmiertelny, wiecznie młody, wiele przeżył, wiele wie, wiele może. Coś mi się wydaje, że stanie się mentorem Remusa. I w sumie nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że zginie w bardzo krwawy, wzruszający i ważny sposób (ja bym tak zrobiła). Rzecz jasna nie teraz, nie w najbliższej przyszłości. Może podczas drugiej wojny? Ale niech nie umiera! Chociaż on jest wampirem, to chyba oznacza, że już nie żyje...
    Nie komentuję, ale czytam. Pamiętaj o tym! Pamiętaj o mnie, że zawsze w te piątki czytam na telefonie w drodze do domu, kiedy jestem zmęczona, zziębnięta i głodna!
    Chciałabym zwrócić jednak uwagę na małe szczegóły. Nie będę ich wypisywać, bo to bez sensu. Chodzi o to, że od jakiegoś czasu zauważyłam kilka niedociągnięć w rozdziałach. Jakby wkradła się taka drobna niedbałość. Jak się jej pozbyć? Przeczytać rozdział uważnie jeszcze raz przed dodaniem.
    To tyle!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed każdą publikacją czytam rozdział, ale bardziej skupiam się na wychwytywaniu literówek i przecinków niż na nieścisłości. Na nie może mieć wpływ to, że te rozdziały pisałam ponad pół roku temu. Ale to żadne wytłumaczenie. Obiecuję poprawę (a przynajmniej się postaram o poprawę).
      Wydaje mi się, że wszyscy (poza moimi bohaterami) wiedzieli, kim jest Will. Swoim planów względem Willa nie zdradzę - ale na pewno pojawi się fragment o jego przeszłości i odegra ważną rolę w życiu przynajmniej jednego z głównych bohaterów. Nie zdradzę którego.
      Pozdrawiam

      Usuń

Obserwatorzy