Po
szkoleniu Remus dochodził do siebie przez trzy dni. Ceną za
siedzenie do późna na szkoleniu było przyśnięcie na dwóch
wykładach i odsypianie popołudniami. Na szczęście nie musiał w
tym czasie pracować. Z tego co wiedział, reszta obecnych na
środowym szkoleniu podobnie odreagowywała.
W
sobotę Remus i Mike otwierali bar o dziesiątej rano. Nikt nie
spodziewał się tłumów o tak wczesnej porze, ale drzwi musiały
być otwarte. W końcu nie wiadomo, kto przyplącze się do baru.
Poranna
zmiana była jedyną, na której ekipa była rozbijana – kelnerki
zawsze przychodziły później, bo dopiero przed jedenastą.
Dla
Remusa ta wolna godzina była prawdziwym wytchnieniem. Co prawda
teraz nie czuł już takiego strachu przed spotkaniem z Natalie, ale
po tym co jej powiedział, spodziewał się awantury w barze. Co
prawda Will wiedział o jego chorobie, ale gdyby Natalie zaczęła
krzyczeć w momencie, gdy w barze byli klienci, Will na pewno nie
puściłby tego płazem.
Kilkanaście
minut po dziesiątej drzwi otworzyły się po raz pierwszy, ale nie
wszedł przez nie klient, ani nie była to żadna z kelnerek. Widząc
na odznakę z literą „M” na klapie tweedowej marynarki
posiwiałego mężczyzny, Remus momentalnie zbladł. Doskonale
wiedział, kim jest mężczyzna, chociaż widział go pierwszy raz w
życiu – urzędnicy Ministerstwa Magii byli dosyć
charakterystyczni. Poza tym kogo innego Remus mógłby się
spodziewać?
Urzędnik
niemal od razu dał do zrozumieniu, do kogo przyszedł, bo podszedł
do baru, wkładając lewą dłoń za pazuchę. Remus niemal widział,
jak jego dłoń zaciska się na różdżce.
-
Co podać? - zapytał Remus, starając się zachować spokój.
-
Wyjaśnienia – powiedział chłodno urzędnik, mierząc Remus
czujnym spojrzeniem.
Remus
nie wiedział, co odpowiedzieć. Teoretycznie nie musiał, bo żadne
prawo nie zakazywało mu pracować, ale doskonale wiedział, jak
prawo dotyczące wilkołaków wygląda w praktyce. Mógł spodziewać
się wizyty ministerialnych urzędników. Ale nie tak szybko.
Drzwi
od baru ponownie otworzyły się, tym razem gwałtownie, i wpadł
przez nie Will. Jego widok przestraszył Remusa bardziej niż
urzędnik z Ministerstwa. Will pobladł z gniewu, jego ciemnie oczy
ciskały gromy, które zostały wysłane w stronę stojącego przy
barze mężczyzny. Urzędnik zrozumiał powagę sytuacji, bo cofnął
się o pół kroku.
-
Jakim prawem Ministerstwo Magii nęka moich pracowników?! - krzyknął
Will, podchodząc do zaskoczonego (i jakby lekko wystraszonego)
urzędnika.
-
Jakim prawem zatrudniasz kogoś takiego? - spytał urzędnik,
wskazując na Remusa.
„Dobrze,
że jeszcze nikogo nie ma” pomyślał Remus.
Will
wziął głęboki wdech, po czym głośno wypuścił powietrze.
-
Przejdźmy do mojego gabinetu – zaproponował Will. Widać było po
nim, że ledwo tłumi złość. Remus już wiedział, że miał w nim
obrońcę. Tylko czy to mogło wystarczyć w starciu z Ministerstwem
Magii?
Will
szybko poprowadził urzędnika do gabinetu i skinął ręką na
Remusa. Przecież nie mogło zabraknąć chłopaka przy tak ważnej
rozmowie. Po wejściu do gabinetu Will posadził Remusa na krześle
stojącym obok biurka.
-
Czy zdajesz sobie sprawę z tego, kim on jest? - zapytał urzędnik.
-
Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na „ty”? - chłodny
głos Willa zdawał się obniżać temperaturę w pomieszczeniu.
-
To nie ma nic do rzeczy…
-
Nie macie prawa wtrącać się w sprawy mojej kadry! - przerwał mu
Will.
-
Prawo mówi wyraźnie, że… - zaczął urzędnik, ale Will znowu
nie dał mu dojść do słowa.
-
Prawo mówi wyraźnie, że Ministerstwo może ograniczać tylko tych,
którzy łamią prawo. A tak się składa, że pan Lupin prawa nie
złamał. Nic do niego nie macie. Proszę stąd wyjść.
Urzędnik
zmieszał się, ale wyraźnie nie zamierzał odpuszczać. Na chwilę
przeniósł spojrzenie z Willa na Remusa. W ciemnoniebieskich oczach
pojawiła się głęboka odraza. Remus aż zadrżał pod jej
ciężarem.
-
Od kiedy jest pan adwokatem? - spytał złośliwie urzędnik.
Oczy
Willa pociemniały z gniewu.
-
Posłuchaj mnie, gówniarzu. Gdy prawo, którego tak skwapliwie
chcesz przestrzegać, zostało podpisane, byłeś jeszcze smarkaczem
w pieluchach. Więc teraz przymknij gębę i słuchaj mądrzejszych
od siebie. Żaden z waszych psychopatycznych urzędasów nie może
nawet pomyśleć o moich pracowników.
Urzędnik
poczerwieniał, zbladł i ponownie poczerwieniał.
-
Jak śmiesz tak do mnie mówić? - zapytał urzędnik.
Will
zmrużył oczy. Z głębi jego gardła wydobył się ni to syk, ni to
warknięcie.
-
Alfredzie Dufrene, lepiej przemyśl dokładnie swoje następne słowa,
bo może się okazać, że pański szef i pańska żona mogą się
dowiedzieć o wielu interesujących faktach.
-
Co masz na myśli? - spytał Dufrene hardo, chociaż słychać było,
że obleciał go strach.
Słysząc
to Will uśmiechnął się z triumfem. Już wiedział, że wygrał.
Już wiedział, że ma urzędnika w garści. Oparł się o biurko i
nonszalancko splótł ręce na piersi.
-
Na przykład pieniądze, które znikają z kasy Departamentu Kontroli
nad Magicznymi Stworzeniami. I które potem w iście magiczny sposób
pojawiają się na koncie niejakiej Alison Gransbury.
Dufrene
zbladł jak prześcieradło. Wbił przerażone spojrzenie w Willa.
-
Pan chyba nie mówi poważnie? - spytał dziwnie grzecznym tonem.
-
Całkowicie poważnie. Ale oczywiście są sposoby, żeby tego
uniknąć – dodał, wskazując głową na siedzącego cicho Remusa.
Urzędnik
ponownie spojrzał na Remusa, ale w tym spojrzeniu nie było już
nawet śladu odrazy. Teraz był tam strach i zagubienie. Remusowi aż
zrobiło się go żal.
-
Ja… Myślę, że wszystko jest tu w porządku. Przepraszam za
najście.
Cofnął
się do drzwi.
-
I…? - spytał Will.
-
Przypilnuję, żeby żaden z kolegów nie robił problemów – dodał
Dufrene.
Skinął
głową Willowi i Remusowi po czym wyszedł. Po jego wyjściu w
biurze zapadła cisza.
Remus
nie wiedział, co o tym wszystkim myśleć. Wizyta kogoś z
Ministerstwa Magii była przecież do przewidzenia, ale takiego jej
finału się nie spodziewał. Kim był Will, że miał taką władzę
nad ministerialnymi urzędnikami? Już kolejny raz Remusowi przyszło
do głowy, że wpakował się w coś, z czego będzie mu się bardzo
trudno wyplątać.
-
Odchodzę – zdecydował w końcu Remus.
Mina
Willa świadczyła o tym, że nie spodziewał się czegoś takiego.
-
Dlaczego? Już nie będziesz miał z nimi problemów.
-
To nic. Will… ja nie chcę się w to pakować. To nie jest… -
zamilkł, szukając odpowiedniego słowa.
-
Normalne – podpowiedział Will. Gdy Remus skinął głową, Will
westchnął ciężko. - Masz rację. To nie jest normalne, a co
gorsze nie zachowałem się wobec ciebie fair. Ja wiem, kim ty
jesteś, ale ty nie wiesz, kim jestem ja.
Podszedł
do stojącej obok drzwi szafki i wyjął z niej grubą, szarą
teczkę.
-
To jest klucz do mojego spokoju – powiedział, unosząc teczkę. -
Mam tu informacje o każdym, kto pracuje w Ministerstwie Magii.
Remus
skinął głową, nie wiedząc, o co chodzi Willowi. Po co mu to
pokazywał? Po co to mówił? I co ważniejsze - skąd miał te
informacje?
-
Remusie, pracowałem w najróżniejszych zawodach. Byłem żeglarzem,
żołnierzem, nauczycielem, szpiegiem… Dzięki temu znam wiele
sposobów na uzyskanie potrzebnych mi informacji.
-
Szpiegiem? - ze wszystkich wymienionych zawodów, właśnie ten wydał
się Remusowi najdziwniejszy.
-
W czasie wojny służyłem w MI6 – odpowiedział Will beztroskim
tonem, ale jego spojrzenie pozostało czujne.
„Ta
rozmowa staje się coraz dziwniejsza” pomyślał Remus. Przezornie
przesunął prawą dłoń w pobliże kieszeni, w której trzymał
różdżkę. Oczy Willa podążyły za jego dłonią, co wskazywał
na to, że zauważył jego ruch.
-
Której wojny? - zapytał ostrożnie Remus. - Przecież Wielka
Brytania nie toczyła ostatnio wojen.
Will
roześmiał się.
-
Wojna 1939-45. Mugole nazywają to drugą wojną światową.
„Co
za głupota. Wkręca mnie. Po prostu mnie wkręca. Przecież on
urodził już się po wojnie”
-
Niemożliwe – stwierdził Remus. - Jesteś…
-
Zbyt młody? – spytał Will z chytrym uśmiechem. - Uwierz mi, że
nie.
Przymknął
oczy. Po chwili w jego ustach błysnęły śnieżnobiałe kły.
Remus
instynktownie zerwał się z krzesła wyszarpując z kieszeni
różdżkę. Jednak gdy pomyślał o tym, co zrobił, poczuł się
strasznie głupio. W końcu już parę razy widywał taką reakcję
na swoją osobę.
-
Przepraszam – wydukał, spuszczając wzrok na podłogę. Czuł
gorąco na policzkach.
-
W porządku – uspokoił go Will. - Widywałem gorsze reakcje. Twoja
była najłagodniejsze, gdy bierzemy pod uwagę wilkołaki. Już
niejeden próbował urżnąć mi głowę.
Uprzejmy
uśmiech Willa podniósł Remusa na duchu.
-
Druga wojna światowa? - zapytał nieśmiało Remus, podejmując
wcześniejszy temat.
Will
schował kły i uśmiechnął się szerzej. Najwidoczniej on też
uznał dyskusję o reakcjach za zamkniętą.
-
I jeszcze kilka innych. Ale nie mamy dzisiaj czasu na opowieść o
tym. Muszę jeszcze uprzedzić Roxy, że dzisiaj pracuje sama.
Remus
spojrzał na niego ze zdziwieniem.
-
Dlaczego pracuje sama?
-
W środę Natalie przyszła do mnie i oświadczyła, że wyjeżdża
do Stanów. Wspomniała też coś o potworze, który pracuje u mnie w
barze… Nie wiesz, o kogo mogło jej chodzić?
Remus
roześmiał się, a Will mu zawtórował. Śmiech przerwało pukanie
do drzwi.
-
Proszę – powiedział Will.
Drzwi
otworzyły się i wszedł do środka Mike. Wyglądał na bardzo
zaniepokojonego.
-
Wszystko w porządku? - zapytał Mike. - Widziałem, jak ten gbur
wychodził.
-
Nic się nie dzieje – zapewnił go Will. - Wracajcie do pracy.
Remus
schował różdżkę i podszedł do kuzyna. Uśmiechnął się do
niego uspokajająco, po czym wypchnął na korytarz.
-
A, Remus! - krzyknął za nim Will. - Liczę na twoją dyskrecję.
-
Wiem. Nie musiałeś mi o tym przypominać – odpowiedział Remus.
Wrócili
do głównej sali, gdzie już czekała na nich Roxy.
-
No nareszcie – westchnęła, gdy zobaczyła kolegów. - Już się
bałam, że będę musiała pracować dzisiaj sama.
-
Już jesteśmy i wracamy na stanowiska – zameldował Mike,
salutując.
Remus
przeszedł za bar i przetarł ścierką ladę.
„Jeszcze
tylko trzy godziny” pomyślał. „A potem szkolenie.”
Miał
tylko nadzieję, że tym razem szkolenie nie przedłuży się do
późnych godzin nocnych. Nie mogło. Przecież jutro zebranie.
hej! Tak więc, jak już Ci pisałam, miałam skomentować wczoraj, ale ze zmęczenia, nie byłam w stanie trafiać w odpowiednie klawisze nawet :)
OdpowiedzUsuńCóż mogę na ten temat powiedzieć. W twoim opowiadaniu Remus jest nad wyraz uroczy, nie wiem czego to sprawka, ale wydaje się jeszcze kochańszy niż zazwyczaj nie tracąc przy tym swojego charakteru. To naprawdę niesamowite. Po za tym Will jest strasznie fajny! Ma w sobie coś takiego, że chyba nie da się go nie lubić.
Co więcej - bardzo lubię twój styl pisania. Jest tak fajnie lekki, ale wprowadzający w nastrój, że bardzo łatwo jest mi się wczuć w opowiadanie.
No więc czekam na kolejną część i wybacz, że ten komentarz taki chaotyczny, ale mam ostatnio problem ze zbieraniem myśli w całość.
Pozdrawiam!
Też bardzo lubię Willa. I tyle w tym temacie, bo nie chcę (przynajmniej na razie) zbyt wiele zdradzić.
UsuńPrzyznam, że bardzo mnie uspokoiłaś - staram się jak mogę zachować Remusa w jego "remusowej" formie. Nie chcę zrobić z niego, kim nie jest i nigdy nie był. A przy tym muszę cały czas pamiętać, że jest tu kilkanaście lat młodszy niż w wersji, którą wszyscy znamy i nie ma jeszcze tak dużego bagażu doświadczeń.
Nie musisz przepraszać za chaos w komentarzu. Akurat w odnajdywaniu się w chaosie mam sporo doświadczenia i w pewnym sensie chaos bardzo lubię.
Pozdrawiam
Hej! Tak, to ja! Akurat mam w miarę wolny weekend, to sobie pomyślałam: czemu nie skomentujesz? I komentuję. Odzwyczaiłam się od tego, serio... To takie d z i w n e!
OdpowiedzUsuńAle nie będę zrzędzić. Powiem tak: WIEDZIAŁAM! Od samego początku wiedziałam, że Will jest wampirem i fajnie. Ogólnie podoba mi się cała jego postać, bo można ją rozwinąć na wiele sposobów. Wiadomo, nieśmiertelny, wiecznie młody, wiele przeżył, wiele wie, wiele może. Coś mi się wydaje, że stanie się mentorem Remusa. I w sumie nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że zginie w bardzo krwawy, wzruszający i ważny sposób (ja bym tak zrobiła). Rzecz jasna nie teraz, nie w najbliższej przyszłości. Może podczas drugiej wojny? Ale niech nie umiera! Chociaż on jest wampirem, to chyba oznacza, że już nie żyje...
Nie komentuję, ale czytam. Pamiętaj o tym! Pamiętaj o mnie, że zawsze w te piątki czytam na telefonie w drodze do domu, kiedy jestem zmęczona, zziębnięta i głodna!
Chciałabym zwrócić jednak uwagę na małe szczegóły. Nie będę ich wypisywać, bo to bez sensu. Chodzi o to, że od jakiegoś czasu zauważyłam kilka niedociągnięć w rozdziałach. Jakby wkradła się taka drobna niedbałość. Jak się jej pozbyć? Przeczytać rozdział uważnie jeszcze raz przed dodaniem.
To tyle!
Pozdrawiam!
Przed każdą publikacją czytam rozdział, ale bardziej skupiam się na wychwytywaniu literówek i przecinków niż na nieścisłości. Na nie może mieć wpływ to, że te rozdziały pisałam ponad pół roku temu. Ale to żadne wytłumaczenie. Obiecuję poprawę (a przynajmniej się postaram o poprawę).
UsuńWydaje mi się, że wszyscy (poza moimi bohaterami) wiedzieli, kim jest Will. Swoim planów względem Willa nie zdradzę - ale na pewno pojawi się fragment o jego przeszłości i odegra ważną rolę w życiu przynajmniej jednego z głównych bohaterów. Nie zdradzę którego.
Pozdrawiam