Remus
wszedł do domu, siląc się na spokój. Nie chciał zwrócić na
siebie uwagi Mike'a lub Lily, wolał jak najszybciej przemknąć się
do swojego pokoju. Tam mógł w spokoju pomyśleć nad sobą i tym,
co się z nim dzieje. Albo nie dzieje. Albo dzieje. Albo i nie. Sam
już nie wiedział.
–
Remus, jak udała się randka? – zapytał Mike, wyglądając z
kuchni.
–
To nie była randka – odparł Remus.
Przyspieszył
kroku. Schody pokonał przeskakując schodki po dwa lub trzy. Nie
chciał ryzykować kolejnych pytań.
Opadł
na swoje łóżko i zrzucił ze stóp buty. Z ulgą zatopił się w
chłodnej pościeli.
–
Grace, coś ty ze mną zrobiła? – szepnął w przestrzeń.
Zamknął
oczy, przypominając sobie dziewczynę stojącą na klatce przed
mieszkaniem swojej cioci. W półmroku wyglądała wprost
zniewalająco. Spojrzenie jej ciemnych oczu przyciągało go,
przywoływało go. Przysunął się do niej niemal bez swojej wiedzy.
Gdy Grace przybliżyła się do niego, owionął go zapach jej
perfum. Nie umiał go opisać, ale bardzo mu się podobał.
Remus
aż bał się pomyśleć, co by się stało, gdyby ciotka Grace nie
tworzyła drzwi. Już niemal czuł na wargach dotyk jej ust. Chciał
poznać ich smak.
–
Remus, opanuj się – warknął na siebie, zrywając się z łóżka.
Był wściekły. Nie dość, że gdyby pocałunek doszedł do skutku,
prawdopodobnie zniszczyłby rozwijającą się przyjaźń, to jeszcze
mógł doprowadzić do czegoś znacznie gorszego. Przecież Grace nie
wiedziała o tym, że Remus jest wilkołakiem. A on nie chciał
powtórki z tym, co działo się z Natalie. Nie chciał stracić
przyjaciółki, a nie spodziewał się po niej pozytywnej reakcji,
gdy dowie się o jego chorobie. W końcu mało kto dobrze reagował.
~
* ~
Przez
następny tydzień Remus nie miał okazji na spotkanie z Grace.
Przygotowania do ślubu Jamesa i Lily ruszyły pełną parą. Ze
wszystkich Huncwotów Lupin spędzał najmniej czasu w Dolinie
Godryka, gdzie Rogacz nadal odnawiał nowy dom, ale za to niemal każdą
wolną chwilę poświęcał Evans. Przyszła panna młoda nie
wyobrażała sobie, żeby świadek miał jej nie towarzyszyć w
przygotowaniach do wesela. Akurat była na etapie wybierania sukni
ślubnej.
–
Najgorsze jest to, że nie wiem, gdzie ma być to wesele – skarżyła
się Lily, obracając się wokół własnej osi przy lustrach.
Oglądała
się w zwierciadłach, oceniając już czwartą suknię, którą tego
dnia przymierzyła. A może piątą? Remus stracił rachubę. Przed
wyjściem Lily przekonywała go, że ma jej doradzać w kwestii
wyboru sukni, ale im dłużej siedział w sklepie, tym bardziej
utwierdzał się w przekonaniu, że jego zdanie nic nie znaczy. Wokół
Lily cały czas latała sprzedawczyni i pani Evans, która ze
wzruszeniem obserwowała, jak jej młodsza córka szykuje się do
ślubu. Słów Remusa nikt nie słuchał, ale on też nie czuł
potrzeby, żeby je wygłaszać.
–
Po prostu zaufaj Jamesowi – poradził Remus. – W końcu zaufanie
to w związku podstawa.
–
Szczerość też – odparła Lily.
Poprawiła
sobie prześwitujący welon i odwróciła się do przyjaciela.
–
I jak? – spytała.
Remus
zmrużył oczy, żeby nie raziły go wyjątkowo jasne światło.
Przyjrzał się białej sukni Lily. Miała dopasowany gorset, a od
pasa do ziemi spływały fale lśniącego materiału, który
dodatkowo upstrzony był czymś, co do złudzenia przypominały
pióra. Sięgające nadgarstków rękawy były luźne i przy każdym
ruchu ręki, tworzyły złudzenie skrzydeł. W tej sukni Lily
przypominała Remusowi łabędzia.
–
Wyglądasz pięknie – powiedział Lupin zgodnie z prawdą.
Lily
przewróciła oczami, ale szczerze uśmiechnęła się do
przyjaciela.
–
Czemu mnie to nie dziwi? – mruknęła pod nosem. – Remus, czemu
zawsze gdy cię pytam o zdanie, mówisz mi to samo?
–
Bo zawsze wyglądasz pięknie – odparł Remus tonem, który
sugerował, że mówi najbardziej oczywistą rzecz na świecie. –
Jeżeli coś się zmieni, obiecuję, że cię o tym poinformuję.
Lily
przez chwilę wyglądała, jakby miała ochotę czymś rzucić w
Remusa, ale w końcu się powstrzymała. Nie chciała zniszczyć
pięknej sukni.
–
Remus ma rację – wtrąciła Temperance Evans. – W każdej z tych
sukni wyglądasz przepięknie. Jak księżniczka z bajki.
Lily
przewróciła teatralnie oczami na znak, że uważa słowa matki za
nieprzydatne i ruszyła do przymierzalni. Nie chciała zdejmować
cudownej kreacji, ale miała już trochę dość paradowania w
nienormalnym dla siebie stroju. Obawiała się też zniszczenia sukni
ślubnej.
W
ciągu dwóch godzin Lily przemierzyła kolejne stroje. Różniły
się kolorem (były wśród nich suknie białe, błękitne i kremowe)
oraz krojem (przyległe do ciała, wąskie, rozłożyste, długie i
krótkie) i wszystkie zachwyciły Lily. Nie wiedziała, w której
sukni powinna iść do ślubu.
–
Remus, pomóż mi – jęknęła Evans, opadając na kanapę obok
przyjaciela. – One wszystkie są takie piękne.
–
Nie wiem, czy ci to pomoże, ale jak dla mnie możesz iść do ślubu
we wszystkim. Myślę, że Jamesowi też nie zrobiłoby to dużej
różnicy.
–
Nie pomogło. Chciałabym, żeby to był idealny dzień.
–
Będzie – zapewnił ją Remus.
Lily
uśmiechnęła się lekko i oparła głowę o jego ramię. Miała
dosyć przymierzania strojów, a coś czuła, że będzie musiała
jeszcze odwiedzić kilka sklepów.
–
Kup białą. Tę z piórkami – poradził Remus. – Jak James cię
zobaczy, będzie zbierał szczękę z podłogi. Goście też.
–
Nie chcę zrobić aż takiego wrażenia. Miło by było, gdyby mój
przyszły mąż był w stanie wypowiedzieć słowa przysięgi.
Remus
parsknął śmiechem i objął przyjaciółkę ramieniem. Nie
potrafił jej powiedzieć, ile dla niego znaczył fakt, że Lily
darzyła go przyjaźnią.
–
Niedługo będę musiał się zbierać – powiedział z niechęcią
Remus. – Na czwartą muszę być w pracy.
–
Wiem – westchnęła Lily. – Przecież twój grafik wisi w kuchni.
Ale masz jeszcze chwilę, prawda?
Remus
kiwnął głową. Mimo warunków, które mimo wszystko nie
gwarantowały zbyt dużej prywatności, zdecydował się powiedzieć
Lily o czymś, co dręczyło go od kilku dni – nieszczęsnym
spotkaniu z Grace.
–
Lily, co ja mam teraz robić? – spytał, gdy opowiedział
przyjaciółce o niedoszłym pocałunku.
Dziewczyna
zamyśliła się, usiłując jednocześnie nie roześmiać się.
Wiedziała, że to było okrutne, ale problemy miłosne Remusa zawsze
ją rozbawiały. Może dlatego, że odkąd go poznała, Lunatyk
rękami i nogami bronił się przed związkami. Doprowadziło to do
tego, że miał straszne problemy zawsze, gdy zanadto zbliżył się
do jakiejś dziewczyny, na której mu zależało. Właśnie dlatego z
Natalie poszło mu tak łatwo – nic go z nią nie łączyło. To,
że zdenerwował się niedoszłym pocałunkiem świadczyły o tym, iż
Grace traktował bardzo poważnie.
Lily
bardzo się z tego powodu cieszyła, ale jednocześnie bała się.
Chciała, żeby Remus wreszcie znalazł dziewczynę, która
akceptowałaby go i kochała takim, jakim jest. No właśnie –
jakim jest. Z tego co wiedziała, Grace nie była świadoma problemów
zdrowotnych Remusa. Jeden Merlin wiedział, jak zareaguje, gdy się
dowie.
–
Porozmawiaj z nią – poradziła Lily. – Szczerze. O wszystkim.
–
To nie takie proste.
–
Wiem. Ale musisz to zrobić jak najszybciej nie tylko dla niej, ale
też dla własnego dobra. Mniej cię zaboli, jeżeli odejdzie teraz.
Potem będzie gorzej.
–
Z góry zakładasz, że odejdzie – zauważył cierpko Remus.
–
Merlin świadkiem, że tego nie chcę. Ale…
–
Wiem – wtrącił Remus. – Ciężko się spodziewać, żeby było
inaczej. Nie dla mnie szczęśliwe love story.
–
Bzdura – prychnęła Lily. – Zobaczysz, że spotkasz, jeżeli już
nie spotkałeś, kobietę, która pokocha cię mimo twojego
futerkowego problemu.
Nie
pierwszy raz Remus słyszał takie słowa. Nie tylko Lily mówiła mu
takie rzeczy. Chciał wierzyć w te zapewnienia, ale zbyt dobrze znał
już życie. Znalezienie kogoś, komu nie przeszkadzałaby jego
choroba, graniczyło z cudem. Cudem, którego nie chciał. Nie
zasługiwał na żadną z kobiet. Przecież nie dość, że był
niebezpieczny, to jeszcze nie byłby w stanie utrzymać rodziny, a
nie chciał żyć na czyimkolwiek garnuszku. Spaliłby się ze
wstydu. Co prawda miał pracę, ale nie mógł stać za barem do
końca życia, a nawet gdyby, to nie byłby w stanie utrzymać z
pensji kogokolwiek poza sobą.
–
Muszę już iść – powiedział Remus po dłuższej chwili
milczenia.
–
Jasne. Dziękuję za pomoc.
–
Dla ciebie wszystko – zapewnił ją szarmancko Lupin.
Pożegnał
się z Lily i jej matką. Po wyjściu z salonu sukien ślubnych
teleportował się do domu. Wziął szybki prysznic, przebrał się i
był gotowy do zaczęcia zmiany.
~
* ~
W
Wejściu Smoka było tłoczno jak nigdy. Wszystkie stoliki były
zajęte, przy barze też brakowało miejsc. W drzwiach stało tyle
osób, że Remusowi ledwo udało się przecisnąć do lady.
–
Dobrze, że już jesteś – powiedział na powitanie Andy, który
akurat miał dyżur. – Widzisz, co tu się dzieje?
Remus
rozejrzał się po barze. Poczuł, jak uginają się pod nim kolana.
Wystarczyło rzucić okiem na sytuację, żeby zorientować się, że
nie czeka go spokojny wieczór, na który po cichu liczył. Mimo to
cieszył się, iż będzie miał dużo pracy, bo nie będzie miał
czasu na myślenie o Grace.
–
Bywało gorzej – zauważył Remus. – Pamiętasz Sylwestra?
W
czasie powitania nowego roku Wejście Smoka było tak przepełnione,
że nie dało się wcisnąć do środka końca różdżki. W tej
sytuacji Will ściągnął do baru aż cztery ekipy. Nie tylko Remus
spędził Sylwestra w pracy.
–
Wtedy było piekło, ale przynajmniej wiedzieliśmy, dlaczego. A
dzisiaj? Żadnego święta nie ma. Mniejsza z tym.
–
Pewnie. Jak chcesz, możesz już iść – powiedział Remus,
zdejmując kurtkę i wkładając ją na jednej z półek pod barem. –
Dam sobie radę.
Andy
rzucił mu pełne podziwu spojrzenie.
–
Powodzenia – mruknął na do widzenia.
W
ciągu kilkunastu minut w barze pojawiła się reszta ekipy Remusa i
dwie kelnerki z innej grupy, które Will poprosił o pomoc – Adele
Gennero i Olivia Hayden. Dziewczyny szybko dogadały się z Roxy i
Andrew co do podziału sali i stolików.
–
Jak zdrówko? – zapytał Remusa Andrew, opierając się o bar. –
Masz jakieś plany na po zmianie?
Remus
przyglądał mu się z lekką podejrzliwością. Nie miał nic
przeciwko Andrew, ale gadanina Mike'a robiła swoje. Przed Fromentem
ostrzegał to wewnętrzny głos, który, szczerze mówiąc, jeszcze
nigdy go nie zawiódł. Pozostali Huncwoci nazywali ten jego głos
instynktem, ale Remus ze wszystkich sił unikał tego słowa.
Boleśnie kojarzyło mu się z tą drugą stroną jego natury.
–
Powrót do domu – odparł w końcu Lupin. Nie widział potrzeby
wtajemniczania kolegi z pracy w swoje plany.
Andrew
wzruszył ramionami i podszedł do kuchennego okienka, skąd odebrał
od Mike'a zamówienie.
Przez
całą zmianę Remus ukradkiem obserwował Andrew. Francuz skrzętnie
obsługiwał klientów, ale Remus miał wrażenie, że cały czas
czuje na plecach jego spojrzenie. Najgorsze było to, że nie było
to miłe spojrzenie – było pełne niechęci.
Na
szczęście Remus nie miał czasu na przejmowanie się rzekomymi
spojrzeniami kolegi z pracy, bo miał pełne ręce roboty przy barze.
Z uwagi na natłok zmartwień Remus chyba po raz pierwszy marzył,
żeby jego zmiana się nie skończyła.
--------------
Hej. Przepraszam za tak późne dodanie rozdziału. Cały dzień biegałam po mieście i dopiero teraz wróciłam do domu.
Zapraszam do aktywności na blogowym Facebooku i do zajrzenia tam w poniedziałek, bo wtedy pojawi się tam fragment (zaledwie kilka linijek, dla rozpalenia ciekawości) kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam
PS. Jakby ktoś był ciekawy, to w zakładce bohaterowie pojawiła się strona poświęcona Grace.
PS. Jakby ktoś był ciekawy, to w zakładce bohaterowie pojawiła się strona poświęcona Grace.
Też chcę takiego pomocnika przy dobieraniu sukni ślubnej :) rozdział jak zawsze świetny. O co chodzi z tym Francuzem? ^^
OdpowiedzUsuńNie zdradzę tego małego sekretu. Ale zapewniam, że tajemnica Andrew się wyjaśni. W raczej mało oczywisty sposób :)
UsuńPozdrawiam
Ledwo przeczytałam tytuł, a już spodobał mi się rozdział! Kocham śluby, przygotowania do nich i nie mogę się doczekać ślubu Lily i Jamesa. Biedna Lily. Musiała wybrać tę idealną suknię spośród wielu pięknych kreacji. A tam bym się nie mogła zdecydować i ślub bym wzięła w białym dresie.
OdpowiedzUsuńDobrze by było gdyby Remus się trochę ogarnął, zaprosił Grace na prawdziwą randkę i przestał uważać się za kogoś gorszego.
Wszystko w swoim czasie. W jednej i drugiej kwestii :)
UsuńNie dziwię się Remusowi,że nie wiedział co powiedzieć Lili.Wybór sukni ślubnej nie jest proste.Czekam na dalszy rozwój w sprawie Remusa i Grace.Jak zareaguje Grace gdy dowie się o "futerkowym" problemie Remusa?
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o relację Remusa i Grace to cały problem w tym, że zależy ona od tego, jak dziewczyna dowie się o futerkowym problemie Lupina i jak zareaguje na tę wiadomość. Mogę Cię zapewnić, że odpowiedź na to pytanie poznasz niedługo :)
UsuńPozdrawiam
Kurczę, Remus to taki przekochany przyjaciel (przy okazji, to chyba najgorsze słowa, jakie facet może usłyszeć). Lubię jego relację z Lily w tym opowiadaniu - właśnie tak wyobrażałam ją sobie, czytając książkę. :)
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać, kiedy odbędzie się rozmowa z Grace - może powie jej o swojej likantoprii? Jestem pewna, że zareagowałaby inaczej niż Natalie!
Z wielką niecierpliwością czekam też na ślub Potterów.
Chcę kolejnego rozdziału! ;)
Do jednego i drugiego już niewiele czasu. Nie będę Ci tu rzucała numerami rozdziałów, ale raczej nie powinno to trwać dłużej niż do wakacji.
UsuńJeżeli chodzi o relację Remus-Lily, to myślę, że Lunatyk nie pogniewałby się za te "najgorsze słowa".
Pozdrawiam