a

a

Tekst

Oficjalnie wróciłam! Tylko nie na tego bloga (przynajmniej jeszcze nie, niczego nie wykluczam). Zapraszam TUTAJ na bardziej alternatywną historię,

Szablon mojego autorstwa.

Aktualizowane 17.04.2020


piątek, 22 kwietnia 2016

Rozdział 33 – Wsparcie matki

 Po skończonej zmianie Remus przekazał bar koledze z następnego dyżuru i razem z Mikiem udał się spacerem do domu.

– Dawno nie widziałem takiego tłumu – przyznał się Mike, rozmasowując obolałe przedramiona.

– Ja też. Ale ty tu pracujesz dłużej.

– Wiesz… Jeszcze mi nie powiedziałeś, jak udała się ta nie-randka z Grace.

Remus przewrócił oczami. Mógł się spodziewać, że kuzyn wykorzysta każdą okazję do podpytania go o spotkanie.

– Po pierwsze: udała się. Po drugie: nic ci do tego.

– Ale nie odezwałeś się do niej – zauważył Mike.

– Zmień temat – warknął Remus.

Ku wielkiemu zdziwieniu Lupina kuzyn posłuchał go i przez dłuższy czas szli w milczeniu. Zaczął prószyć śnieg i Mike naciągnął na głowę kaptur. Remus nie przejmował się opadami. Miał poważniejszy problem – od kilku minut miał wrażenie, że ktoś za nimi idzie. Co prawda w Oxfordzie nie było to nic dziwnego, w końcu wieczorami wiele osób włóczyło się po mieście, ale miał przeczucie, że coś jest nie tak. Przyspieszył kroku i pociągnął kuzyna za sobą. Mike posłał mu zdziwione spojrzenie, ale nie stawiał oporu.

– Remus, co się dzieje? – spytał ściszonym głosem.

– Nie teraz – polecił Lupin.

Nie miał czasu na tłumaczenie się kuzynowi. Ku jego przerażeniu, idący za nimi cień także zaczął szybciej iść. To nie mógł być przypadek. Z drugiej strony cała ta sytuacja mogła też być wynikiem zaczynającej się paranoi. Po kilku spotkaniach z Alastorem Moodym Remus zaczął podskakiwać niemal na każdy szmer.

– Teleportuj się do domu – nakazał młodszy z kuzynów. – Żadnych pytań, wszystko ci potem wyjaśnię.

Mike skinął głową i wyjął z kieszeni różdżkę. Okręcił się w miejscu i teleportował się z trzaskiem.

Remus ponownie rozejrzał się i ruszył szybkim krokiem w stronę rzeki. Nie dość, że tajemniczy cień cały czas szedł za nim, to jeszcze Lupin miał niepokojące wrażenie, iż pojawiło się ich więcej. Zwolnił kroku i sięgnął do kieszeni po różdżkę. W razie jakiejś awantury chciał być gotów do obrony.

– Hej! Hej poczekaj! – znajomy głos wytrącił go z równowagi.

Niemal rzucił oszałamiacza w biegnącą w jego kierunku osobę, ale w porę się pohamował. Na szczęście niemal od razu zorientował się, z kim ma do czynienia.

– Grace, chcesz, żebym zawału dostał? – spytał dziewczynę, ale prawie na nią nie patrzył. Wypatrywał śledzących go cieniów, które zniknęły wraz z pojawieniem się Amerykanki.

– Przepraszam – odparła Grace, obdarzając Remusa radosnym uśmiechem. – Nie spodziewałam się ciebie tu spotkać, ale cieszę się. Od tygodnia nawet nie mieliśmy okazji do rozmowy. Chciałam cię jeszcze raz przeprosić za moją ciotkę.

– Już mówiłem, że nie masz za co przepraszać – przypomniał Remus.

– Wiem. Ale i tak mi strasznie głupio. Po twoim wyjściu rozgadała się tak, że urosłeś niemal do rangi mojego narzeczonego.

– Czuję się zaszczycony tak wysoką nominacją.

Grace roześmiała się w głos. Jej czysty, perlisty śmiech potoczył się nad Tamizą. Remus słuchał go jak oczarowany.

– Jesteś kochany – stwierdziła Cabot, gdy już się uspokoiła.

W tej jednej chwili Remus był niezwykle zadowolony z panującej ciemności. Inaczej Grace mogłaby zauważyć rumieńce na jego policzkach. Ze wszystkich sił starał się nie pokazać, jak wiele dla niego znaczyły pozytywne słowa dziewczyny.

Przypomniało mu się rozmowa z Lily i jej rada. Już wtedy miał wątpliwości, ale teraz…

„Nie mogę” pomyślał. „Po prostu nie mogę zdradzić jej prawdy. Nie mogę jej stracić w momencie, gdy… no właśnie, co? Fakt, że niemal się pocałowaliśmy, ale Grace nawet o tym nie wspomniała. Pewnie w ogóle się tym nie przejęła albo nie pamięta. A jeżeli nie pamięta, to nic to dla niej nie znaczyło. A dla mnie? Kim jestem, żeby chociażby myśleć o takiej kobiecie? Jest dla mnie stanowczo zbyt dobra. Ale Lily ma rację. Jeżeli zerwę tę znajomość teraz, mniej mnie będzie bolało. Mniej zaboli nas oboje jeżeli to rozejdzie się teraz”.

– Grace, ja… powinienem już wracać do domu. Rozumiesz, dopiero zszedłem ze zmiany…

– No tak. Przepraszam. Odprowadzić cię do domu?

Remus zaklął w duchu. Nie chciał pozbywać się dziewczyny, ale nie mógł skazać jej na przebywanie w towarzystwie kogoś takiego jak on. Z kolei siebie nie mógł skazać na ból, który dziewczyna niewątpliwie mu zada.

– Lepiej nie – odpowiedział Remus. – Musiałabyś wracać sama, a to niebezpieczne.

– Umiem się teleportować, dam sobie rade.

– Nie! – warknął Remus.

Zdziwione i lekko przestraszone nagłym jego nagłym wybuchem spojrzenie dziewczyny powiedziało mu, że przesadził z reakcją. Problem w tym, że doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma wyjścia. Pozwolił na to, żeby za bardzo się do siebie zbliżyli i teraz musiał naprawić szkodę. Oboje musieli naprawić sytuację, chociaż Remus dobrze wiedział, że może ich to zaboleć.

– Naprawdę nie trzeba – kontynuował Remus, próbując zachować spokój. – Nie zniósłbym tego, że zarażam cię na niebezpieczeństwo. Wracaj do domu. Teraz. Stąd.

Przez krótką chwile miał wrażenie, że Grace zacznie się z nim kłócić, ale odpuściła. Wyciągnęła różdżkę i bez słowa pożegnania deportowała się.

Remus też teleportował się, ale nie do domu Mike'a. Nie chciał tam wracać. Lily pewnie nie drążyłaby tematu, ale nie mógł tego spodziewać się po Crofcie. Jego wyczucie taktu nie sięgało aż tak daleko. Z tego powodu Remus przeniósł się do rodziców. Wiedział, że nie spotka tam ojca, bo ten pracował, ale też na tym spotkaniu zbytnio mu nie zależało. Wręcz liczył, iż nie będzie musiał spotkać się z tatą. Nie potrafiłby wytłumaczyć mu się ze swoich problemów miłosnych. Kochał ojca, ale nigdy nie umiał rozmawiać z nim o kobietach i miłości. Zawsze w tego rodzaj problemów (nie, żeby było ich dużo) zwierzał się mamie. Ona nigdy go nie oceniała, zawsze umiała wysłuchać i pocieszyć.

Wylądował niedaleko rodzinnego domu, na tyle blisko, na ile pozwalały mu zaklęcia ochronne. Niemal biegiem pokonał odległość dzielącą go od drzwi i zapukał w nie mocno.

– Remus, coś się stało? – zapytała Evelynne Lupin, gdy otworzyła drzwi i zobaczyła na progu syna.

– Musi coś się stać, żebym przyjechał do domu? – odparł pytaniem Remus. – Chciałem z tobą porozmawiać. Mogę wejść?

– Co to za pytanie? – oburzyła się Evelynne. – Oczywiście, że możesz wejść.

W domu Remus z nieopisaną ulgą zrzucił buty. Przeszedł za matką do kuchni.

– Nie rób herbaty – powiedział. – Nie po to przyszedłem.

– Masz problem i to dlatego tu jesteś – odpowiedziała Evelynne pewnym siebie głosem. – Nie patrz na mnie z takim zdziwieniem. Matka zawsze wie, co się dzieje z jej dzieckiem. Powiedz mi, co się stało.

Usiedli przy stole naprzeciwko siebie. Evelynne bacznie obserwowała syna, usiłując ukryć narastający niepokój. Martwiła się o niego od tak dawna, że nawet nie pamiętała, jak to jest, nie bać się każdego dnia. Teraz, po tylu latach, bez problemu umiała przejrzeć Remusa. Czuła jego smutek, jego strach, a także radość.

– Pamiętasz, jak mówiłem ci o Grace? – spytał Remus.

– Ty, Syriusz, nawet James o niej wspominał.

Ostatnimi czasy Huncwoci często gościli po zebraniach Zakonu Feniksa na obiadach u rodziców Remusa. Jednym z tematów rozmów była właśnie Grace, która od czasu potyczki w Czarnej Panterze wręcz obrosła legendą wśród członków Zakonu. Mimo swoich umiejętności panna Cabot nie zdecydowała się na przystąpienie do organizacji. Dumbledore polecił uszanować jej decyzję.

– No właśnie. Tydzień temu my… tak jakby spotkaliśmy się. Takie zwykłe przyjacielskie spotkanie. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się… Potem zaproponowałem Grace, że odprowadzę ją do domu. Ona się zgodziła i przespacerowaliśmy się do do mieszkania jej cioci. Gdy staliśmy na klatce schodowej… Nie wiem, jak to nazwać. W jednej chwili po prostu rozmawialiśmy, a w następnej… – urwał, nie wiedząc, jak się wysłowić.

– Całowaliście się – podpowiedziała mu matka.

Uśmiechnął się i pokręcił przecząco głową.

– Nie. Ale niewiele brakowało. Ale, mamo, to nie tak, że chcę się z nią zabawić. Naprawdę zależy mi na Grace. I tego się boję. Przecież mi nie wolno. Nie mogę skazać jej na życie z kimś takim jak ja!

– Nie mów tak! Remus, jesteś wspaniałym chłopakiem i Grace na pewno to widzi. Nigdy nie waż się mówić, że nie jesteś kogoś godny, rozumiesz?

– Grace nie wiem, kim jestem – zauważył Remus, ignorując pytanie matki. – A ja… Boję się jej o tym powiedzieć. Wiesz, jak zareagowała Natalie. Nie porównuję ich, ale to zbyt kontrowersyjna kwestia. Lily poradziła mi powiedzieć Grace o wszystkim już teraz, zanim nasza relacja przejdzie na inny poziom. Potem to mogłoby być dla nas zbyt bolesne – dodał cierpko. – Lily się myli. Nie chcę stracić Grace. Ani teraz, ani później. Zależy mi na niej. Bardziej niż na jakiejkolwiek innej dziewczynie.

Nie wiedział, w którym momencie po policzkach zaczęły płynąć mu łzy. Mama przytuliła go do piersi. To przełamało wewnętrzną granicę, którą sobie postawił. Łzy popłynęły szerokim strumieniem, wypłukując wszystkie nerwy i zmartwienia ostatnich dni, a nawet miesięcy.

– Dziękuję – powiedział prawie pół godziny później, gdy udało mu się uspokoić.

– Za co? Nic nie zrobiłam. To ty wszystko mi powiedziałeś, zwierzyłeś się. Ja tylko siedziałam i słuchałam.

– I właśnie za to ci dziękuję.

~ * ~

Mike z wściekłością rzucił różdżkę na kuchenny stół. Był na siebie zły za to, że posłuchał Remusa. Powinien był zostać, a nie zabierać nogi za pas, gdy tylko kuzyn zwęszył niebezpieczeństwo. Bo tego jednego Mike był pewien – kuzyn nie kazałby mu teleportować się do domu, gdyby sytuacja nie była niebezpieczna.

„Nie powinienem go zostawiać!” pomyślał. „Przecież jeżeli coś mu się stanie, wujek mnie zabije. Zresztą co tam wujek, sam sobie tego nie daruję! Miałem się nim zająć i chrzanić cały Zakon, śmierciożerców i inne tego typu bagno!”

Trzask zamykanych drzwi przywrócił Mike'a do rzeczywistości. Wypadł do przedpokoju gotów nakrzyczeć na Remusa (był pewny, że to on wrócił), ale jedno spojrzenie na kuzyna powstrzymało go. Był blady i miał podkrążone, zaczerwienione oczy.

– Coś się stało? – zapytał ostrożnie.

– Przepraszam cię. Miałem wrażenie, że ktoś za nami szedł i bałem się, że to śmierciożercy.
Mike zamarł. Bał się ich i to nie było nic dziwnego – w końcu to słudzy Czarnego Pana zamordowali jego rodziców.

– To byli oni? – spytał głucho.

– Nie wiem. Krótko po tym, jak się teleportowałeś, wpadła na mnie Grace. Gdy przyszła, tamci zniknęli. Chwilę rozmawialiśmy, a potem… Mike, strasznie cię przepraszam, ale musiałem porozmawiać z mamą.

– Jasne. Nie ma problemu.


„Chyba”, dodał w myślach. Nie był tego pewny. Chciał zapytać Remusa o to, co stało się między nim a Grace, ale wolał odpuścić. Doskonale wiedział o tym, że Lupin jest wrażliwy, jeżeli chodzi o kwestię kobiet i Mike nie chciał dodatkowo zaogniać sytuacji. Wolał poczekać, aż wszystko się rozwinie i ewentualnie potem interweniować. Poza tym, od tygodni chciał popchnąć Remusa w kierunku Carmen. Urocza Hiszpanka wydawała się lepszą kandydatką niż potencjalnie niebezpieczna Amerykanka. Tylko teraz trzeba było tak zagrać, żeby ostatnio odsunięta Hiszpanka wróciła do gry.

------------------
Tak jak w tym tygodniu, w najbliższy poniedziałek na Facebooku pojawi się fragment kolejnego rozdziału. Serdecznie zapraszam

11 komentarzy:

  1. Super notka. Czekam na następną. :)
    Pozdro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję. Następny rozdział będzie za tydzień.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Dobrze, że Remus może zawsze porozmawiać ze swoją mamą. Każdy powinien mieć taką osobę jak Evelynne. Oby Remus jak najdłużej mógł żalić się mamie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może nie tyle żalić, ile powierzać swoje sekrety i prosić o wsparcie.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Ależ mnie ten Remus zdenerwował. Powinien był rozegrać to delikatniej, chociaż jestem pewna, że będzie próbował to naprawić.
    Co do Mike'a, to w sumie nie dziwię mu się, że jest mu przykro. Mam nadzieję, że niedługo zobaczymy go w akcji.
    Jak zwykle z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co powinien rozegrać delikatniej? To z Grace? Weź pod uwagę, że bał się, iż śledzą go śmierciożercy. Myślę, że to mu daje prawo do pewnej ostrości.
      Jeżeli nie możesz się doczekać kolejnego rozdziału to zapraszam w poniedziałek na blogowego Facebooka - pojawi się mały fragment.
      Pozdrawiam

      Usuń
  4. Sama nie wiem czy Remus powinien być z Grace czy może z Carmen.Niby Grace pokazała się z jak najlepszej strony w Czarnej Panterze ale mi jakoś do gustu nieprzepadła,wolę Carmen.Czekam z niecierpliwością na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Następny rozdział sporo wniesie w relację Remusa z jedną z dziewcząt, ale nie zdradzę, z którą :) Jeżeli chodzi o losy Grace i Carmen to mogę uchylić rąbka tajemnicy i zdradzić, że żadna z tych dziewczyn nie będzie samotna.
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Podoba mi się to, w jaki sposób rozwija się relacja Lupina i jego mamy. Arcydzieło!Zapraszam do siebie :)
    Pamiętnik-lucy-sherman.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa. Mam nadzieje, że opowiadanie utrzyma ten poziom.
      Pozdrawiam
      PS. Na pewno do Ciebie zajrzę

      Usuń
  6. Naprawdę podoba mi się, że nie idziesz na łatwiznę i Remus nie jest już po prostu z Grace. To komplikowanie jest takie realistyczne i takie w stylu Remusa! :D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy