Delikatne
dłonie gładziły go po plecach i ramionach, a na karku czuł
przyprawiające o dreszcze pocałunki. Przesunął ręce do
tyłu i dotknął miękkiej skóry stojącej za nim kobiety.
Przesunął palcami po kształtnych biodrach, wcięciu
w talii i pełnych piersiach. W uchu zabrzmiał mu jęk przyjemności.
Odwrócił
się i przyciągnął ją do siebie. Przylgnęła do
niego nagim ciałem i wpiła się w jego usta. Pocałunek z każdą
chwilą robił się coraz bardziej namiętny, dlatego zdziwił się,
gdy dziewczyna odsunęła się. Otworzył dotąd zamknięte oczy i…
Remus
usiadł gwałtownie na łóżku, odrzucając od siebie resztki snu.
Przetarł dłońmi twarz.
–
Merlinie, ratuj – szepnął. – Co się ze mną dzieje?
Mimo
wszelkich starań, nadal miał przed oczami Grace. Namiętną Grace,
całującą go, jakby od tego zależało ich życie.
Nie
mógł zaprzeczać przed samym sobą, że zależało mu na niej.
Pragnął jej – jej umysłu i ciała. Ale nie wolno mu było poddać
się tym pragnieniom, a nawet o tym myśleć. Powiedział mamie
prawdę – żadna kobieta nie zasługiwała na to, żeby być z kimś
takim jak on. Przecież on, wilkołak (co już ze swojej definicji
zamykało mu wszelką drogę do rodzinnego szczęścia), nie miał
praktycznie żadnych perspektyw na przyszłość. Nie mógł
pakować w coś takiego jakiejkolwiek dziewczyny, a szczególnie
takiej jak Grace. Zasługiwała na zdrowego mężczyznę, który
zapewni jej dostatnie życie. Remus stanowczo nie był kimś takim.
Gdy
już się otrząsnął z sennej wizji, z powrotem położył się na
łóżku. Nie planował zasypiać ponownie (szczerze wątpił, żeby
mu się to udało), więc sięgnął po leżącą na szafce nocnej
książkę. Szybko tom ponownie wylądował na blacie, bo Remus nie
mógł się skupić na fabule. Miał wrażenie, że litery biegają
po kartkach.
„Dość
tego!” pomyślał. „Muszę z nią porozmawiać o tym wszystkim…
może lepiej nie o wszystkim. Zacznę od najważniejszej (i chyba
najbardziej bolesnej) kwestii – muszę jej powiedzieć o tym, kim
jestem. A to na pewno nie będzie miła rozmowa.”
~
* ~
–
Andrew, daj mi spokój! – warknął Remus, wychodząc następnego
popołudnia z pracy. – Naprawdę dzisiaj się spieszę.
–
A gdzie? – zainteresował się Francuz, wybiegając za Lupinem z
baru.
Po
raz pierwszy od bardzo dawna Remus miał wielką ochotę wytłumaczyć
coś komuś metodą „pięść-szczęka”. Przez całą zmianę
Andrew strasznie mu się narzucał, co ułatwiał mu niewielki ruch
panujący w barze. Prawie osiem godzin przesiedział przy ladzie,
nagadując Remusa o największe nawet głupoty. Po pół godzinie
Remus miał kolegi tak dość, że nie wysilał się na udzielenie mu
jakiejś konkretnej odpowiedzi. Ograniczał się do burkliwych
monosylab, które, niestety, nie zrażały Francuza.
–
Andrew, czy naprawdę mówię niezrozumiale? – wycedził przez zęby
Remus. – DAJ. MI. SPOKÓJ!
Froment
zwolnił kroku. Poprawił opadającą na czoło blond grzywkę i
uśmiechnął się zawadiacko, nadal niezrażony wrogością Remusa.
–
Na pewno nie chcesz, żebym poszedł z tobą? – spytał Andrew.
Lupin
zignorował go. Umknął w pobliski zaułek i teleportował się,
zostawiając kolegę z pracy samego na ulicy. Nie zauważył pełnego
pogardy i wrogości spojrzenia, jakim uraczył go kolega.
~
* ~
Mimo
tego, że był wczesny wieczór, ściemniało się, kiedy nad rzeką
Cherwell w Oxford University Parks praktycznie znikąd pojawiło się
dwoje młodych ludzi.
–
Nie spodziewałam się takiego szybkiego spotkania – powiedziała z
uśmiechem ciemnoskóra dziewczyna. – Nie mogłam uwierzyć, gdy
rano dostałam list od ciebie.
–
Wiem. Grace, przepraszam za wczoraj – odparł ze skruchą Remus. –
Miałem dosyć ciężki dzień.
–
Rozumiem. Ale chyba nie zaprosiłeś mnie tutaj, żeby przeprosić za
wczoraj, prawda?
Remus
usiadł na ziemi i gestem zaprosił Grace do tego, żeby dołączyła
do niego. Skinęła głową i też usiadła, w duchu dziękując, że
nie było śniegu.
–
W zasadzie to muszę ci coś powiedzieć – zaczął niepewnie
Remus.
Grace
przechyliła głowę, wpatrując się w kolegę z zainteresowaniem.
–
Śmiało – zachęciła go. – Przecież to nie może być nic
strasznego.
Roześmiała
się, próbując rozładować coraz bardziej napiętą atmosferę.
Remus
nie potrafił jej odpowiedzieć tym samym. Wpatrywał się w nurt
rzeki, próbując przetrwać burzę, toczącą się w jego głowie. Z
każdą chwilą był coraz mniej pewny tego, co chciał powiedzieć
Grace.
–
Poczekaj chwilę – poprosiła, zrywając się z ziemi.
Teleportowała
się.
Remus
ze zdziwieniem spoglądał w miejsce, na którym jeszcze chwilę temu
stała Grace. Nie bardzo rozumiał to, co się stało.
Nie
minęło pięć minut, gdy Cabot pojawiła się z powrotem. W prawej
ręce trzymała różdżkę, a w lewej dwie butelki piwa.
–
Na uspokojenie – stwierdziła, podając Remusowi jedną z nich.
–
Dziękuję – odpowiedział, biorąc napój.
Przez
chwilę przyglądał się jej z zaciekawieniem. Nigdy nie pił
mugolskiego piwa. W końcu otworzył butelkę i pociągnął łyk.
–
Więc co chciałeś powiedzieć? – spytała Grace.
Napięcie
wróciło, ale Remus wiedział, że jeżeli nie powie jej teraz, nie
zdobędzie się na to nigdy.
–
Grace, bez względu na to, co ode mnie usłyszysz, proszę, żebyś
mnie wysłuchała… i nie robiła awantury na cały Oxford.
–
Nie przesadzaj. Mówisz, jakbyś co najmniej kogoś zabił.
„Nawet
nie wiesz, jak niewiele brakowało” pomyślał Remus. Starał się
nie zastanawiać się nad wypadkiem, który miał miejsce, kiedy był
w szóstej klasie.
–
Nie jestem tym, za kogo mnie uważasz. I proszę, nie przerywaj mi!
Ja... Nie umiałem powiedzieć ci o tym wcześniej. Syriusz i reszta
też nic nie mówili, chociaż wiedzą o tym od lat, ale nie złość
się na nich. Chyba już traktują to jak coś oczywistego, o czym
nawet nie warto wspominać. Przez te wszystkie lata zdążyli się do
tego przyzwyczaić. Ja chyba nie. Wiem, że to głupie. W każdym
razie… Nie będę miał ci za złe, jeżeli odejdziesz, powiesz, że
nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego, przeklniesz mnie, czy czego
tam cię nauczyli w tej Ameryce. Bo widzisz… – zawahał się. Czy
umiał jej to powiedzieć? Czy potrafił wykrztusić z siebie te
słowa? – Grace… – podjął decyzję. Zrobił głęboki wdech i
na wydechu wyrzucił z siebie – Jestem wilkołakiem.
Dziewczyna
przez chwilę wpatrywała się w niego z oszołomieniem, a Remus
odliczał sekundy do wybuchu, awantury, słowem czego podobnego do
tego, czym uraczyła go Natalie. Nie doczekał się tego, bo gdy
tylko minął największy szok, Grace zaczęła się śmiać.
Remus
spojrzał na nią, czując coraz większe obawy. Czy informacja o
jego chorobie była aż tak szokująca, że dziewczynie pomieszało
zmysły?
–
Naprawdę chodzi tylko o to? – zapytała w końcu. – Bałam się,
że chodzi o coś poważniejszego.
–
Poważniejszego? Na pewno zrozumiałaś, co powiedziałem?
Grace
przestała się śmiać i spojrzała Remusowi w oczy.
–
Oczywiście. Za kogo mnie masz? Zrozumiałam co powiedziałeś, ale
nie wiem, czemu tak się tym przejmujesz. Naprawdę aż tak źle jest
w Anglii? U nas to coś normalnego. Tylko na moim roku cztery
dziewczyny były wilkołakami i wszyscy o tym wiedzieli. Wiadomo, że
zawsze zdarza się jakiś idiota, któremu przeszkadza każdy, kto
nie jest taki jak on, ale ogólnie problemów nie było. Z jedną z
tych dziewczyn spałam w pokoju i, jak widzisz, żyję.
Remus
pokręcił głową z niedowierzaniem. Słyszał, że w Ameryce
sytuacja wilkołaków jest o wiele spokojniejsza, ale nie wiedział,
że jest aż tak dobrze. Kiedy został ukąszony, jego rodzice brali
nawet pod uwagę przeprowadzkę do Stanów Zjednoczonych, ale w końcu
zrezygnowali z powodów finansowych. Taka była oficjalna wersja, ale
Remus nieszczególnie w nią wierzył – w końcu siostra Evelynne,
Theresa, mieszkała już wtedy w Nowym Jorku i zaproponowała, że
pomoże Lynne i szwagrowi ułożyć sobie życie w nowym miejscu.
–
Czyli, że… – zaczął niepewnie Remus.
–
Jeżeli chodzi o mnie, to między nami niczego nie zmienia –
dokończyła. Przysunęła się bliżej i cmoknęła przyjaciela w
policzek.
Zamarł.
Czegoś takiego naprawdę się nie spodziewał. Nawet Lily i Huncwoci
potrzebowali czasu na przetrawienie informacji o jego drugiej
naturze. Niewiele, bo niewiele, ale trochę im zajęło, zanim
przeszli nad wszystkim do porządku dziennego. Grace nawet nie
musiała się zastanawiać.
–
Dziękuję – szepnął w końcu. – I przepraszam.
Nachylił
się i ich usta delikatnie się zetknęły. Z początku zaskoczona
Grace szybko odpowiedziała na pocałunek. Wplotła palce w jego
włosy, nie pozwalając odsunąć się, nawet gdyby chciał. Tylko że
Remus nie chciał się odsuwać. Objął ją w talii i przytulił.
Dziewczyna przylgnęła do niego.
Pocałunek
przerwał im nagły rozbłysk światła. Odsunęli się od siebie,
wciąż lekko zamroczeni, ale od razu sięgnęli po różdżki, żeby
być gotowym do obrony. Na szczęście blask został wywołane przez
Patronusa, dużego psa, który przysiadł obok całującej się pary.
–
Lunatyk, pilne zebranie w Kwaterze – powiedział pies głosem
Syriusza Blacka, po czym rozpłynął się w powietrzu.
–
Grace, ja… – zaczął Remus, ale, nie wiedząc jak dokończyć,
resztę zdania zamknął w nieokreślonym geście dłonią.
–
Rozumiem. Musisz uratować świat.
Pocałował
ją jeszcze raz (tym razem krótko), po czym zerwał się z ziemi i
teleportował do Kwatery Głównej. Od razu po wejściu do środka,
podszedł do przyjaciół.
Syriusz,
James i Peter byli podejrzanie bladzi. Na ich twarzach malowała się
mieszanina szoku, smutku i niedowierzania. Rogacz obejmował Lily,
która łkała w jego ramię.
–
Co się dzieje? – zapytał Remus.
–
Skąd się urwałeś? – odparł pytaniem Syriusz, spoglądając na
nieco wymięte ubranie przyjaciela i jego zaczerwienione policzki.
–
Mniejsza z tym – warknął Remus. – Po co nas tu ściągnęli?
Reszta
Huncwotów wymieniła spojrzenia, co tylko zirytowało Lupina. Chciał
być gdzieś indziej. I z kimś innym. Nie mógł uwierzyć, że jego
sen tak szybko się spełnił.
–
Marlena nie żyje – powiedział James, wyrywając Lunatyka z
rozmyślań.
Remus
spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami. Nie mógł uwierzyć w
to, co słyszał.
–
Możesz powtórzyć? – poprosił niewyraźnie.
–
Marlena nie żyje. Sam–Wiesz–Kto zabił ją i całą jej rodzinę
– powtórzył James. – Znaleziono ich pół godziny temu.
Remus
spróbował sobie przypomnieć, co robił w tym czasie. Wychodził z
pracy? Stał za barem? Był w parku z Grace? Nie potrafił tego
powiedzieć.
Gdy
do Kwatery Głównej wszedł Albus Dumbledore wszystkie rozmowy
ucichły.
–
Moi drodzy, jest mi niezmiernie przykro, że spotykamy się tutaj z
tak tragicznego powodu. Na pewno już wiecie, że Marlena McKinnon i
jej rodzina zostali dzisiaj zamordowani przez śmierciożerców.
Aurorzy już rozpoczęli śledztwo, ale nie możemy spodziewać się
tego, że będzie oni rzetelne. Będziemy musieli sami zająć się
wykryciem tego, kto stoi za tą straszną zbrodnią. Czy mogę na was
liczyć?
Rozległy
się twierdzące pomruki.
Remus
rozejrzał się po obecnych. Zastanawiał się, ilu z nich jeszcze
zginie. Kto z będących na sali trzydziestu sześciu osób nie
dożyje końca wojny? Czy jemu się to uda? O dziwo, niewiele się
tym przejmował. Kto jak kto, ale przecież wilkołak nie miał zbyt
wielu perspektyw na życie. Wolał zginąć w walce, niż zostać
zabitym przez Komisję Likwidacji Niebezpiecznych Stworzeń za
najmniejszy błąd. Chyba każdy by wolał.
---------------
Obiecywałam ostatnio, chyba Fionie, że Remus powie Grace kim jest w okolicach końca roku szkolnego. Cóż... Ja właśnie rok szkolny skończyłam :)
Dla potrzeb opowiadania zmieniłam datę śmierci Marleny. Od razu powiem też, że Marlena nie będzie jedyną postacią, która umrze w innym czasie, niż jest to pokazane w książce. Dotyczy to zwłaszcza pierwszej wojny, o której wiemy naprawdę niewiele.
Jeszcze jedna mała prośba do Was: proszę, trzymajcie za mnie kciuki w środę, czwartek i piątek od godziny dziewiątej - mam matury. Z góry dziękuję.
Pozdrawiam i zapraszam w poniedziałek na blogowego Facebooka, gdzie pojawi się fragment następnego rozdziału.
Jeszcze jedna mała prośba do Was: proszę, trzymajcie za mnie kciuki w środę, czwartek i piątek od godziny dziewiątej - mam matury. Z góry dziękuję.
Pozdrawiam i zapraszam w poniedziałek na blogowego Facebooka, gdzie pojawi się fragment następnego rozdziału.
Rozdział jak zawsze super. Szczerze nie spodziewałam się takiej reakcji Grace... To znaczy, podejrzewałam że go nie odrzuci ale ten śmiech xd Trzymam kciuki za wszystkich maturzystów. Widziałam dzisiaj jakim przeżyciem było dla niektórych wyjście na środek po odebranie dyplomu, a co dopiero matury. Całym sercem jestem z wami ;) Mnie to czeka w przyszłym roku O.o
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Jak już będę po maturach, to mogę Ci napisać, jak było.
UsuńGrace jest dosyć nietypowa, ale to też kwestia kultury, w której się wychowała. Grace będzie jeszcze miała problemy z sytuacją w Anglii, ale to w następnych rozdziałach.
Pozdrawiam
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńDaj znać jak poszło i czy było trudne ;) jak już pisałam, trzymam kciuki
UsuńNa pewno napiszę. To masz jak w banku za zarówno w przyszłym tygodniu jak i dwa kolejne (maturki piszę 4, 5, 6, 10 i 17 maja, a ustne mam 11 i 12).
UsuńPozdrawiam i dziękuję
Nie,nie to nie miało być tak.Remus miał powiedzieć Grace o wilkołactwie ale miał być z Carmen.Dlaczego tak?Chyba,że nasz kochany Syriusz będzie z Carmen?Czekam na dalszy rozwój wydarzeń.
OdpowiedzUsuńKtoś będzie z Carmen. I Syriusz też z kimś będzie. Ale kto z kim? Tego dowiesz się nieco później.
UsuńPozdrawiam
Bardzo dobre opowiadanie. Już od jakiegoś czasu je czytam i dopiero teraz mam okazje skomentować. Czekam na następne rozdziały.
OdpowiedzUsuńGratulację dokonałaś niemożliwego! Normalnie nie shipuję pairingów niekanonicznych, a tym bardziej bohater z książki/wymyślona przez autora fanfika postać (to się jakoś nazywa po angielsku, ale jak na złość akurat zapomniałam!). No aleee... Remus i Grace są tacy słodcyyy... <3 Jednocześnie to smutne, bo wiem, że albo ze sobą kiedyś zerwą, albo Grace umrze </3 No bo Remus ma być z Tonks, OK?!
OdpowiedzUsuńP.S. Jakbyś kiedyś pisała jakieś romansidło to daj znać. ;*