a

a

Tekst

Oficjalnie wróciłam! Tylko nie na tego bloga (przynajmniej jeszcze nie, niczego nie wykluczam). Zapraszam TUTAJ na bardziej alternatywną historię,

Szablon mojego autorstwa.

Aktualizowane 17.04.2020


piątek, 29 kwietnia 2016

Rozdział 34 – Sny się spełniają

Delikatne dłonie gładziły go po plecach i ramionach, a na karku czuł przyprawiające o dreszcze pocałunki. Przesunął ręce do tyłu i dotknął miękkiej skóry stojącej za nim kobiety. Przesunął palcami po kształtnych biodrach, wcięciu w talii i pełnych piersiach. W uchu zabrzmiał mu jęk przyjemności.

Odwrócił się i przyciągnął do siebie. Przylgnęła do niego nagim ciałem i wpiła się w jego usta. Pocałunek z każdą chwilą robił się coraz bardziej namiętny, dlatego zdziwił się, gdy dziewczyna odsunęła się. Otworzył dotąd zamknięte oczy i…

Remus usiadł gwałtownie na łóżku, odrzucając od siebie resztki snu. Przetarł dłońmi twarz.

– Merlinie, ratuj – szepnął. – Co się ze mną dzieje?

Mimo wszelkich starań, nadal miał przed oczami Grace. Namiętną Grace, całującą go, jakby od tego zależało ich życie.

Nie mógł zaprzeczać przed samym sobą, że zależało mu na niej. Pragnął jej – jej umysłu i ciała. Ale nie wolno mu było poddać się tym pragnieniom, a nawet o tym myśleć. Powiedział mamie prawdę – żadna kobieta nie zasługiwała na to, żeby być z kimś takim jak on. Przecież on, wilkołak (co już ze swojej definicji zamykało mu wszelką drogę do rodzinnego szczęścia), nie miał praktycznie żadnych perspektyw na przyszłość. Nie mógł pakować w coś takiego jakiejkolwiek dziewczyny, a szczególnie takiej jak Grace. Zasługiwała na zdrowego mężczyznę, który zapewni jej dostatnie życie. Remus stanowczo nie był kimś takim.

Gdy już się otrząsnął z sennej wizji, z powrotem położył się na łóżku. Nie planował zasypiać ponownie (szczerze wątpił, żeby mu się to udało), więc sięgnął po leżącą na szafce nocnej książkę. Szybko tom ponownie wylądował na blacie, bo Remus nie mógł się skupić na fabule. Miał wrażenie, że litery biegają po kartkach.

„Dość tego!” pomyślał. „Muszę z nią porozmawiać o tym wszystkim… może lepiej nie o wszystkim. Zacznę od najważniejszej (i chyba najbardziej bolesnej) kwestii – muszę jej powiedzieć o tym, kim jestem. A to na pewno nie będzie miła rozmowa.”

~ * ~

– Andrew, daj mi spokój! – warknął Remus, wychodząc następnego popołudnia z pracy. – Naprawdę dzisiaj się spieszę.

– A gdzie? – zainteresował się Francuz, wybiegając za Lupinem z baru.

Po raz pierwszy od bardzo dawna Remus miał wielką ochotę wytłumaczyć coś komuś metodą „pięść-szczęka”. Przez całą zmianę Andrew strasznie mu się narzucał, co ułatwiał mu niewielki ruch panujący w barze. Prawie osiem godzin przesiedział przy ladzie, nagadując Remusa o największe nawet głupoty. Po pół godzinie Remus miał kolegi tak dość, że nie wysilał się na udzielenie mu jakiejś konkretnej odpowiedzi. Ograniczał się do burkliwych monosylab, które, niestety, nie zrażały Francuza.

– Andrew, czy naprawdę mówię niezrozumiale? – wycedził przez zęby Remus. – DAJ. MI. SPOKÓJ!

Froment zwolnił kroku. Poprawił opadającą na czoło blond grzywkę i uśmiechnął się zawadiacko, nadal niezrażony wrogością Remusa.

– Na pewno nie chcesz, żebym poszedł z tobą? – spytał Andrew.

Lupin zignorował go. Umknął w pobliski zaułek i teleportował się, zostawiając kolegę z pracy samego na ulicy. Nie zauważył pełnego pogardy i wrogości spojrzenia, jakim uraczył go kolega.

~ * ~

Mimo tego, że był wczesny wieczór, ściemniało się, kiedy nad rzeką Cherwell w Oxford University Parks praktycznie znikąd pojawiło się dwoje młodych ludzi.

– Nie spodziewałam się takiego szybkiego spotkania – powiedziała z uśmiechem ciemnoskóra dziewczyna. – Nie mogłam uwierzyć, gdy rano dostałam list od ciebie.

– Wiem. Grace, przepraszam za wczoraj – odparł ze skruchą Remus. – Miałem dosyć ciężki dzień.

– Rozumiem. Ale chyba nie zaprosiłeś mnie tutaj, żeby przeprosić za wczoraj, prawda?

Remus usiadł na ziemi i gestem zaprosił Grace do tego, żeby dołączyła do niego. Skinęła głową i też usiadła, w duchu dziękując, że nie było śniegu.

– W zasadzie to muszę ci coś powiedzieć – zaczął niepewnie Remus.

Grace przechyliła głowę, wpatrując się w kolegę z zainteresowaniem.

– Śmiało – zachęciła go. – Przecież to nie może być nic strasznego.

Roześmiała się, próbując rozładować coraz bardziej napiętą atmosferę.

Remus nie potrafił jej odpowiedzieć tym samym. Wpatrywał się w nurt rzeki, próbując przetrwać burzę, toczącą się w jego głowie. Z każdą chwilą był coraz mniej pewny tego, co chciał powiedzieć Grace.

– Poczekaj chwilę – poprosiła, zrywając się z ziemi.

Teleportowała się.

Remus ze zdziwieniem spoglądał w miejsce, na którym jeszcze chwilę temu stała Grace. Nie bardzo rozumiał to, co się stało.

Nie minęło pięć minut, gdy Cabot pojawiła się z powrotem. W prawej ręce trzymała różdżkę, a w lewej dwie butelki piwa.

– Na uspokojenie – stwierdziła, podając Remusowi jedną z nich.

– Dziękuję – odpowiedział, biorąc napój.

Przez chwilę przyglądał się jej z zaciekawieniem. Nigdy nie pił mugolskiego piwa. W końcu otworzył butelkę i pociągnął łyk.

– Więc co chciałeś powiedzieć? – spytała Grace.

Napięcie wróciło, ale Remus wiedział, że jeżeli nie powie jej teraz, nie zdobędzie się na to nigdy.

– Grace, bez względu na to, co ode mnie usłyszysz, proszę, żebyś mnie wysłuchała… i nie robiła awantury na cały Oxford.

– Nie przesadzaj. Mówisz, jakbyś co najmniej kogoś zabił.

„Nawet nie wiesz, jak niewiele brakowało” pomyślał Remus. Starał się nie zastanawiać się nad wypadkiem, który miał miejsce, kiedy był w szóstej klasie.

– Nie jestem tym, za kogo mnie uważasz. I proszę, nie przerywaj mi! Ja... Nie umiałem powiedzieć ci o tym wcześniej. Syriusz i reszta też nic nie mówili, chociaż wiedzą o tym od lat, ale nie złość się na nich. Chyba już traktują to jak coś oczywistego, o czym nawet nie warto wspominać. Przez te wszystkie lata zdążyli się do tego przyzwyczaić. Ja chyba nie. Wiem, że to głupie. W każdym razie… Nie będę miał ci za złe, jeżeli odejdziesz, powiesz, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego, przeklniesz mnie, czy czego tam cię nauczyli w tej Ameryce. Bo widzisz… – zawahał się. Czy umiał jej to powiedzieć? Czy potrafił wykrztusić z siebie te słowa? – Grace… – podjął decyzję. Zrobił głęboki wdech i na wydechu wyrzucił z siebie – Jestem wilkołakiem.

Dziewczyna przez chwilę wpatrywała się w niego z oszołomieniem, a Remus odliczał sekundy do wybuchu, awantury, słowem czego podobnego do tego, czym uraczyła go Natalie. Nie doczekał się tego, bo gdy tylko minął największy szok, Grace zaczęła się śmiać.

Remus spojrzał na nią, czując coraz większe obawy. Czy informacja o jego chorobie była aż tak szokująca, że dziewczynie pomieszało zmysły?

– Naprawdę chodzi tylko o to? – zapytała w końcu. – Bałam się, że chodzi o coś poważniejszego.

– Poważniejszego? Na pewno zrozumiałaś, co powiedziałem?

Grace przestała się śmiać i spojrzała Remusowi w oczy.

– Oczywiście. Za kogo mnie masz? Zrozumiałam co powiedziałeś, ale nie wiem, czemu tak się tym przejmujesz. Naprawdę aż tak źle jest w Anglii? U nas to coś normalnego. Tylko na moim roku cztery dziewczyny były wilkołakami i wszyscy o tym wiedzieli. Wiadomo, że zawsze zdarza się jakiś idiota, któremu przeszkadza każdy, kto nie jest taki jak on, ale ogólnie problemów nie było. Z jedną z tych dziewczyn spałam w pokoju i, jak widzisz, żyję.

Remus pokręcił głową z niedowierzaniem. Słyszał, że w Ameryce sytuacja wilkołaków jest o wiele spokojniejsza, ale nie wiedział, że jest aż tak dobrze. Kiedy został ukąszony, jego rodzice brali nawet pod uwagę przeprowadzkę do Stanów Zjednoczonych, ale w końcu zrezygnowali z powodów finansowych. Taka była oficjalna wersja, ale Remus nieszczególnie w nią wierzył – w końcu siostra Evelynne, Theresa, mieszkała już wtedy w Nowym Jorku i zaproponowała, że pomoże Lynne i szwagrowi ułożyć sobie życie w nowym miejscu.

– Czyli, że… – zaczął niepewnie Remus.

– Jeżeli chodzi o mnie, to między nami niczego nie zmienia – dokończyła. Przysunęła się bliżej i cmoknęła przyjaciela w policzek.

Zamarł. Czegoś takiego naprawdę się nie spodziewał. Nawet Lily i Huncwoci potrzebowali czasu na przetrawienie informacji o jego drugiej naturze. Niewiele, bo niewiele, ale trochę im zajęło, zanim przeszli nad wszystkim do porządku dziennego. Grace nawet nie musiała się zastanawiać.

– Dziękuję – szepnął w końcu. – I przepraszam.

Nachylił się i ich usta delikatnie się zetknęły. Z początku zaskoczona Grace szybko odpowiedziała na pocałunek. Wplotła palce w jego włosy, nie pozwalając odsunąć się, nawet gdyby chciał. Tylko że Remus nie chciał się odsuwać. Objął ją w talii i przytulił. Dziewczyna przylgnęła do niego.

Pocałunek przerwał im nagły rozbłysk światła. Odsunęli się od siebie, wciąż lekko zamroczeni, ale od razu sięgnęli po różdżki, żeby być gotowym do obrony. Na szczęście blask został wywołane przez Patronusa, dużego psa, który przysiadł obok całującej się pary.

– Lunatyk, pilne zebranie w Kwaterze – powiedział pies głosem Syriusza Blacka, po czym rozpłynął się w powietrzu.

– Grace, ja… – zaczął Remus, ale, nie wiedząc jak dokończyć, resztę zdania zamknął w nieokreślonym geście dłonią.

– Rozumiem. Musisz uratować świat.

Pocałował ją jeszcze raz (tym razem krótko), po czym zerwał się z ziemi i teleportował do Kwatery Głównej. Od razu po wejściu do środka, podszedł do przyjaciół.

Syriusz, James i Peter byli podejrzanie bladzi. Na ich twarzach malowała się mieszanina szoku, smutku i niedowierzania. Rogacz obejmował Lily, która łkała w jego ramię.

– Co się dzieje? – zapytał Remus.

– Skąd się urwałeś? – odparł pytaniem Syriusz, spoglądając na nieco wymięte ubranie przyjaciela i jego zaczerwienione policzki.

– Mniejsza z tym – warknął Remus. – Po co nas tu ściągnęli?

Reszta Huncwotów wymieniła spojrzenia, co tylko zirytowało Lupina. Chciał być gdzieś indziej. I z kimś innym. Nie mógł uwierzyć, że jego sen tak szybko się spełnił.

– Marlena nie żyje – powiedział James, wyrywając Lunatyka z rozmyślań.

Remus spojrzał na niego szeroko otwartymi oczami. Nie mógł uwierzyć w to, co słyszał.

– Możesz powtórzyć? – poprosił niewyraźnie.

– Marlena nie żyje. Sam–Wiesz–Kto zabił ją i całą jej rodzinę – powtórzył James. – Znaleziono ich pół godziny temu.

Remus spróbował sobie przypomnieć, co robił w tym czasie. Wychodził z pracy? Stał za barem? Był w parku z Grace? Nie potrafił tego powiedzieć.

Gdy do Kwatery Głównej wszedł Albus Dumbledore wszystkie rozmowy ucichły.

– Moi drodzy, jest mi niezmiernie przykro, że spotykamy się tutaj z tak tragicznego powodu. Na pewno już wiecie, że Marlena McKinnon i jej rodzina zostali dzisiaj zamordowani przez śmierciożerców. Aurorzy już rozpoczęli śledztwo, ale nie możemy spodziewać się tego, że będzie oni rzetelne. Będziemy musieli sami zająć się wykryciem tego, kto stoi za tą straszną zbrodnią. Czy mogę na was liczyć?

Rozległy się twierdzące pomruki.


Remus rozejrzał się po obecnych. Zastanawiał się, ilu z nich jeszcze zginie. Kto z będących na sali trzydziestu sześciu osób nie dożyje końca wojny? Czy jemu się to uda? O dziwo, niewiele się tym przejmował. Kto jak kto, ale przecież wilkołak nie miał zbyt wielu perspektyw na życie. Wolał zginąć w walce, niż zostać zabitym przez Komisję Likwidacji Niebezpiecznych Stworzeń za najmniejszy błąd. Chyba każdy by wolał.

---------------

Obiecywałam ostatnio, chyba Fionie, że Remus powie Grace kim jest w okolicach końca roku szkolnego. Cóż... Ja właśnie rok szkolny skończyłam :)
Dla potrzeb opowiadania zmieniłam datę śmierci Marleny. Od razu powiem też, że Marlena nie będzie jedyną postacią, która umrze w innym czasie, niż jest to pokazane w książce. Dotyczy to zwłaszcza pierwszej wojny, o której wiemy naprawdę niewiele.
Jeszcze jedna mała prośba do Was: proszę, trzymajcie za mnie kciuki w środę, czwartek i piątek od godziny dziewiątej - mam matury. Z góry dziękuję.
Pozdrawiam i zapraszam w poniedziałek na blogowego Facebooka, gdzie pojawi się fragment następnego rozdziału.

9 komentarzy:

  1. Rozdział jak zawsze super. Szczerze nie spodziewałam się takiej reakcji Grace... To znaczy, podejrzewałam że go nie odrzuci ale ten śmiech xd Trzymam kciuki za wszystkich maturzystów. Widziałam dzisiaj jakim przeżyciem było dla niektórych wyjście na środek po odebranie dyplomu, a co dopiero matury. Całym sercem jestem z wami ;) Mnie to czeka w przyszłym roku O.o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję. Jak już będę po maturach, to mogę Ci napisać, jak było.
      Grace jest dosyć nietypowa, ale to też kwestia kultury, w której się wychowała. Grace będzie jeszcze miała problemy z sytuacją w Anglii, ale to w następnych rozdziałach.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Daj znać jak poszło i czy było trudne ;) jak już pisałam, trzymam kciuki

      Usuń
    4. Na pewno napiszę. To masz jak w banku za zarówno w przyszłym tygodniu jak i dwa kolejne (maturki piszę 4, 5, 6, 10 i 17 maja, a ustne mam 11 i 12).
      Pozdrawiam i dziękuję

      Usuń
  2. Nie,nie to nie miało być tak.Remus miał powiedzieć Grace o wilkołactwie ale miał być z Carmen.Dlaczego tak?Chyba,że nasz kochany Syriusz będzie z Carmen?Czekam na dalszy rozwój wydarzeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ktoś będzie z Carmen. I Syriusz też z kimś będzie. Ale kto z kim? Tego dowiesz się nieco później.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Bardzo dobre opowiadanie. Już od jakiegoś czasu je czytam i dopiero teraz mam okazje skomentować. Czekam na następne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratulację dokonałaś niemożliwego! Normalnie nie shipuję pairingów niekanonicznych, a tym bardziej bohater z książki/wymyślona przez autora fanfika postać (to się jakoś nazywa po angielsku, ale jak na złość akurat zapomniałam!). No aleee... Remus i Grace są tacy słodcyyy... <3 Jednocześnie to smutne, bo wiem, że albo ze sobą kiedyś zerwą, albo Grace umrze </3 No bo Remus ma być z Tonks, OK?!
    P.S. Jakbyś kiedyś pisała jakieś romansidło to daj znać. ;*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy