a

a

Tekst

Oficjalnie wróciłam! Tylko nie na tego bloga (przynajmniej jeszcze nie, niczego nie wykluczam). Zapraszam TUTAJ na bardziej alternatywną historię,

Szablon mojego autorstwa.

Aktualizowane 17.04.2020


piątek, 13 maja 2016

Rozdział 36 – Tajemniczy kuferek

 Wesele rozkręcało się w bardzo szybkim tempie. Już pod koniec drugiej piosenki tańczyły niemal wszystkie pary. Najlepiej bawili się młodzi, którzy niemal nie odrywali się od siebie, mimo że Lily była najbardziej rozrywaną partnerką do tańca. Niestety (albo i stety) z nikim młoda mężatka nie bawiła się z nikim dłużej niż jedną piosenkę, bo James wydawał się starać o monopol do nowo poślubionej małżonki.

Remus nie narzekał zbytnio na ten fakt, bo niemal cały czas spędził w towarzystwie Grace. Nie tylko tańczyli, ale też dużo rozmawiali, chociaż Lupin starannie unikał tematu ich wzajemnej relacji.

Akurat siedzieli przy jednym ze stolików, gdy na wolnym krześle usiadła Lily. Jej policzki były zaczerwienione z emocji i od tańca.

– Jak się bawicie? – spytała, przenosząc spojrzenie z Grace na Remusa i z powrotem.

– Wyśmienicie – odpowiedziała Cabot. – Bardzo dziękuję za zaproszenie.

– Nie ma za co – odparła Lily, machając lekceważąco ręką. – Im nas więcej, tym weselej.

– Mimo wszystko. I życzę szczęścia na nowej drodze życia – dodała Grace.

– Gdzie zgubiłaś męża? – zapytał Remus, wyglądając Jamesa.

Lily wzruszyła ramionami.

– Nie mam pojęcia. Powiedział, że musi coś znaleźć i obiecał, że zaraz wróci.

„O Merlinie” pomyślał Remus. „Co on znowu wymyślił?”

Nie chciało mu się wierzyć, że James zrobiłby cyrk na własnym weselu. Lily nigdy by mu tego nie darowała. Zresztą gdyby coś planował, przecież powiedziałby o tym Remusowi… Albo i nie. W końcu w ciągu ostatnich tygodni Potter mało czasu spędzał z Lunatykiem, który po prostu nie miał już czasu na spotkania z przyjaciółmi. James mógł też wyjść z założenia, że Remus jako świadek Lily nie utrzymałby czegoś takiego w tajemnicy. Ale była osoba, która na wylot znała wszystkie plany Pottera.

„Gdzie jest ten Syriusz?” myślał gorączkowo Remus, rozglądając się po ogrodzie. Niestety nigdzie nie wypatrzył Blacka, a zaproszona przez niego Roxy siedziała przy stoliku z Mikiem i Carmen.

– Przepraszam was – powiedział do Grace i Lily. – Muszę coś sprawdzić.

Wstał od stolika i poszedł szybko do budynku, próbując nie okazać zdenerwowania. Badawcze spojrzenie Mike'a, które wychwycił, powiedziało mu, że nie do końca mu się to udało.

Wpadł do domu, chcąc jak najszybciej znaleźć przyjaciół.

– James, Syriusz, wiem, że tu jesteście! – krzyknął.

– Właź na górę! – usłyszał krzyk Pottera.

Czując narastający niepokój wdrapał się na piętro. Przeszedł obok zamkniętych drzwi sypialni przeznaczonej dla Jamesa i Lily i wszedł do drugiego pomieszczenia. Ku własnemu przerażeniu zastał tam Jamesa i Syriusza pochylonych nad podejrzanie wyglądającym kufrem.

– Proszę, powiedzcie, że to nie jest to, o czym myślę – powiedział do przyjaciół.

Odwrócili się. Obaj uśmiechali się w identyczny, iście huncwocki sposób.

– Spokojnie, Luniek – poradził James. – Wszystko mamy pod kontrolą. Po prostu zrobimy niezłe show.

– Nie rób tego – poprosił Remus. – Lily ci tego nie daruje.

– Lily będzie zachwycona – odparł James, wracając do kufra. – Będzie kolorowo i w ogóle
Remus oparł się o ścianę, próbując wymyślić jakiś sposób na odwiedzenie dwóch największych żartownisiów w historii Hogwartu od wywołania zamieszania. To było mission impossible przynajmniej dla wielu osób, które nie umiały obchodzić się z Huncwotami. Na szczęście Lupin nie należał do nich, chociaż nawet on musiał się nieraz nieźle nagłowić, żeby usadzić Pottera i Blacka na miejscu.

– Ominęło mnie coś? – wchodzący do pokoju Peter wyrwał wszystkich z zamyślenia.

– Skądże znowu – odpowiedział Syriusz. – Wchodź, będzie weselej. Właściwie, to możemy już robić prywatną imprezę.

Remus z trudem powstrzymał się od warknięcia na Blacka. Jego beztroski ton strasznie go denerwował.

– James, Lily o ciebie pytała – powiedział Peter, spoglądając podejrzliwie na kufer.

– Zaraz tam wrócę – obiecał James. – Tylko jeszcze coś zrobię.

– Nie mogę na to patrzeć – mruknął Remus.

Wyszedł z pokoju zostawiając przyjaciół razem z tajemniczym kufrem. Zszedł do ogrodu i od razu podszedł do stolika z alkoholami, i nalał sobie Ognistej Whisky. Wypił kieliszek jednym haustem.

– A już myślałam, że nie umiesz pić alkoholu – usłyszał za sobą głos Grace.

– Rzadko piję – usprawiedliwił się Remus. – Nie mam na to czasu.

– Dobra, dobra. Mów co chcesz, a ja swoje wiem.

Sięgnęła po kieliszek i sobie też nalała Ognistej. W przeciwieństwie do Remusa piła małymi łyczkami, zdawała się smakować alkohol.

– Co się stało? – spytała Grace, bawiąc się naczyniem. – I nie próbuj mi wmawiać, że to nic takiego. Widzę, że coś jest nie tak.

– Chłopaki coś kombinują i nie wiem, czy to jest dobry pomysł – przyznał Remus.

Czuł, że może powiedzieć Grace o wszystkim. W końcu zwierzył jej się ze swojego najgorszego sekretu, a ona nie odeszła.

– A gdzie zaufanie do przyjaciół?

– Po siedmiu latach Hogwartu? Zbyt dużo widziałem. Jak oni coś wymyślą, to lepiej się chować.

– Skoro tak twierdzisz.

Ponowne pojawienie się Jamesa i Syriusza wyrwało Remusa i Grace z rozmowy. Za nimi dreptał Peter, wypatrujący Nicole. Gdy ją wreszcie zobaczył, odłączył się od przyjaciół i podszedł do dziewczyny. Para pogrążyła się w cichej rozmowie, odcinając od reszty świata.

– Widzisz? Nic się nie stało – zauważyła Grace.

Remus pokręcił powoli głową. Dziewczyna dała się złapać w tę samą pułapkę, w którą przez lata wpadali nauczyciele i koledzy ze szkoły – uznała, że ich niewinne miny są prawdziwe.

– Jeszcze – dodał Remus.

Grace wymownie spojrzała w niebo, po czym złapała Remusa za ręce.

– Chodź zatańczyć, marudo – zaproponowała.

Uśmiech dziewczyny zmiótł wszystkie obawy Lupina. Dał się zaprowadzić na parkiet, gdzie poprowadził Grace do szybkiego tańca. Zwinne ruchy dziewczyny przyprawiały go o zawroty głowy. Starał się dotrzymać jej kroku (chociaż podejrzewał, że Cabot i tak zwalniała ze względu na jego prawie całkowity brak umiejętności tanecznych), ale wystarczyło jedno spojrzenie w jej ciemne oczy, żeby tracił poczucie rzeczywistości. Sytuację dodatkowo pogarszał (albo polepszał, zależy jak na to patrzeć) fakt, że co i rusz Grace ocierała się o niego.

Pragnął jej. Nie potrafił nic na to poradzić. Oddałby życie za to, żeby móc jeszcze raz poczuć smak miękkich ust dziewczyny. O spełnieniu swoich snów nawet nie śmiał marzyć. A sny miał takie, że na samą myśl o nich czuł gorąco na policzkach.

Godziny zabawy mijały błyskawicznie i większość weselników nawet nie zauważyła, gdy wybiła północ i nadszedł czas na oczepiny. Nastąpiło tradycyjne rzucanie welonu przez pannę młodą (złapała go Roxy) i muchy przez pana młodego (którą złapał Peter).

Remus zastanawiał się, które z nich było bardziej zdenerwowane tym faktem, ale nic nie mówił. Cały czas czujnie obserwował otoczenie, bo przecież śmierciożercy nie śpią i raczej nie mieliby wielkich wyrzutów sumienia z powodu przerwania wesela. Wydarzyło się jednak coś czego, się nie spodziewał.

Zaczęło się niewinnie – po rzucaniu welonem i muchą Syriusz wszedł do domu tak cicho, że Remus nawet nie zauważył jego zniknięcia. Szybko poszedł na górę i otworzył okno pokoju, w którym stał tajemniczy kuferek. Następnie wyjął z kuferka długą tubę, którą ustawił tak, żeby jej wylot wychodził za okno. Upewniwszy się, że rura nie zsunie się, Syriusz pobiegł z powrotem do ogrodu.

– Gdzie byłeś? – spytała go Roxy.

– Musiałem coś załatwić w domu. Zaraz zobaczysz o co chodzi – obiecał Black. – Jak się bawisz?

– Cudownie. Cieszę się, że zabrałeś mnie ze sobą.

To było delikatne niedopowiedzenie, ale przecież nie mogła mu powiedzieć, jak bardzo cieszyła się, gdy jej to zaproponował. Z wrażenia nie spała prawie całą noc. Nie mogła uwierzyć w to, że wspaniały Syriusz Black zaprosił ją, zwykłą studentkę uzdrowicielstwa, na wesele swojego najlepszego przyjaciela.

Nie zważając na zamyślenie Roxy Syriusz pomachał do Remusa, chcąc go uspokoić. W końcu Lupin jasno dał mu do zrozumienia, że podejrzewa jego i Jamesa o próbę wywinięcia na weselu jakiegoś numeru. Nie żeby nie miał racji. Łapa twardo postanowił, że nie spuści oka z przyjaciela. Nie chciał uronić ani jednej chwili wyrazu zaskoczenia na jego twarzy. Nigdy by sobie tego nie darował.

Remus czuł na sobie spojrzenie Łapy, ale próbował sam siebie przekonać do tego, że to nic nie znaczy. Chociaż coś było w tym spojrzeniu…

Nagły rozbłysk sprawił, że Lupin przestał myśleć o Syriuszu, weselu i całym świecie. Sięgnął po różdżkę i już miał rzucać zaklęcie tarczy, gdy zorientował się, że nie to atak śmierciożerców. Z jednego z okien na piętrze wyleciały złote promienie, które uformowały się w kształt jelenia i łani. Zwierzęta okrążyły osobno ogród, po czym zatrzymały się przed Jamesem i Lili, gdzie przytuliły się do siebie. Chwilę potem zniknęły.

Remus nie wiedział, co było dziwniejsze – fakt, że Syriusz i James wymyślili coś tak spokojnego, czy samo to, jak zagrali na gościach weselnych. Dla niewtajemniczonych w sekrety Huncwotów jeleń i łania były tylko przedstawieniami Patronusów młodej pary, ale dla tej nielicznej grupy wtajemniczonej w huncwocki sekret szczęśliwców sytuacja przedstawiała się zupełnie inaczej. W końcu jeleń był zwierzęciem, w które zmieniał się James. W przypadku Lily faktycznie chodziło o jej Patronusa.

– Nie mogłeś powiedzie od razu? – warknął Remus do Syriusza.

Black roześmiał się i poklepał Lunatyka po ramieniu.

– Nie. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jaką miałeś głupią minę. Nie darowałbym sobie, gdybym tego nie zobaczył. Mam nadzieję, że fotograf cię uchwycił.

– Uchwycił – zapewniła go Grace. – Widziałam.

Syriusz teatralnie odetchnął z ulgą. Remus zignorował go, chociaż też odczuł ulgę. Tak bardzo bał się, że James i Syriusz wymyślili coś w stylu tego, co wyprawiali w szkole.

– Spokojnie – szepnęła Grace, ściskając go za rękę.

– Jestem spokojny – odparł Remus. – Tylko zmęczony. Ostatnio miałem za dużo na głowie. A teraz jeszcze oni i te ich pomysły…

Usiadł przy ich stoliku i sięgnął po zapiekane w cieście jabłko. Grace usiadła obok niego. Nic nie jadła, zamiast tego obserwowała go spod wpółprzymkniętych powiek. Zastanawiała się, co takiego dzieje się w głowie jej przyjaciela.

Wesele trwało niemal do samego rana, ale tylko nieliczni dotrwali do tej godziny. Dumbledore i Moody wyszli wkrótce po oczepinach, życząc wcześniej młodej parze wszystkiego najlepszego, ale największy odpływ gości nastąpił około godziny trzeciej. To właśnie wtedy Mike teleportował się razem z Carmen do domu, Dorcas ze Sturgisem, Longbottomowie i koleżanki Lily z dormitorium. Po czwartej wyszli bracia Prevettowie i rodzice państwa młodych. Do piątej (kiedy para młoda pożegnała się z pozostałymi gośćmi i zamknęła się w swojej sypialni) pozostali jedynie Huncwoci ze swoimi partnerkami. Roxy przysypiała a kanapie w salonie, Nicole też nie wyglądała na zbyt przytomną. Jedynie Grace mimo późnej pory była pełna energii i do ostatniej piosenki nie dawała Remusowi odpocząć. Po wyjściu orkiestry z pełnym entuzjazmem pomagała Huncwotom sprzątać.

– Grace, ile kawy wypiłaś? – spytał w końcu Syriusz, nie mogąc się nadziwić energii Amerykanki.

– Ani trochę – odparła beztrosko Grace. – Po prostu długo spałam. A co?

– To nienormalne, żeby mieć tyle energii o tak barbarzyńskiej pooorze – wyjaśnił Peter, ziewając. – Merlinie, oddałbym wszystko za ciepłe łóżko.

– Najlepiej takie, w którym zmieściłaby się też Nicole, nie? – zaciekawił się Syriusz.

– Cicho – syknął Peter, spoglądając z niepokojem na Nicole. Z ulgą stwierdził, że dziewczyna nie usłyszała przytyku Łapy. – Nie jesteśmy jeszcze na TYM etapie. Nicole chce poczekać, a ja nie mam zamiaru na nią naciskać. A ty? Chyba nie wziąłeś Roxy ot tak?

Remus opuścił różdżkę, którą lewitował krzesła. Rozmowa jego przyjaciół schodziła na dosyć podejrzane tory i wolał nie utrzymywać niczego ciężkiego.

– Wziąłem Roxy, bo wiedziałem, że to jedyna dziewczyna, która nie wystawi mnie do wiatru – wyjaśnił Syriusz.

– Czyli taka, której nie przeszkadza to, że zmieniasz dziewczyny w łóżku niemal co noc – wyrwało się Remusowi.

Atmosfera w ogrodzie momentalnie się zagęściła. Syriusz wbił w Remusa ostre spojrzenie.

– Znowu zaczynasz? – zapytał. – To nie tak, że nic nie mam do Roxy. Nie jest dla mnie pierwszą lepszą – zależy mi na niej. Ale jestem facetem i mam swoje potrzeby.

– Tak jak ja, Peter i James – wytknął Remus. – A żaden z nas tak nie lata.

– Każdy jest inny – stwierdził Syriusz, wzruszając ramionami. – Ja was do celibatu nie zmuszam.

– Posłuchaj mnie, ty…

Syriusz nigdy nie dowiedział się, co Remus chciał mu powiedzieć, bo wejście do ogrodu Grace ucięło wszelkie awantury. Huncwoci mogli się spierać, ale w towarzystwie osób trzecich zawsze stali za sobą murem.

– W porządku, panowie? – spytała Grace.

– Jasne – odpowiedzieli zgodnie.

Jej mina świadczyła o tym, że nie uwierzyła im, ale żaden z Huncwotów się tym nie przejął. Ostatecznie wzruszyła ramionami.

– Remus, chciałam ci tylko powiedzieć, że wracam już do domu…

– Odprowadzę cię – zaofiarował się Remus. – Nie powinnaś wracać sama.

– Jak uważasz – zgodziła się. – To do zobaczenia, chłopaki!

Wyszli z podwórka i teleportowali się. Tuż przed teleportacją Remus spojrzał na przyjaciół, którzy pokazali mu uniesione kciuki. Miał ochotę przewrócić oczami, ale nie chciał, żeby Grace zobaczył, że jest coś nie tak.

Wylądowali na klatce schodowej w bloku ciotki Grace.

– Czy tutaj nigdy nie świeci światło? – zażartował Remus.

– Co jakiś czas wstawiają nową żarówkę, która błyskawicznie się przepala – odparła Grace. – Remus, dziękuję za tę noc i za to, że zabrałeś mnie na to wesele. To naprawdę dużo dla mnie znaczy.

„A kogo innego mógłbym zabrać?” pomyślał.

– To ja dziękuję. Za to, że się zgodziłaś.

Przysunęła się bliżej i pocałowała go w policzek. Drgnął zaskoczony i ich usta zetknęły się. Przez chwilę jakby nie wiedzieli, co z tym zrobić. Szybko niewinne muśnięcie zamieniło się w namiętny pocałunek. Ich usta i języki tańczyły sobie tylko znany taniec, właściwy dla każdej pary kochanków. Prawa dłoń Grace wplotła palce we włosy Remusa, przyciągając go bliżej, a lewa dłoń zsunęła się na jego pośladki. Jęknął z zaskoczenia i przyjemności. Przyparł Grace do ściany, zaczął całować ją po szczęce i szyi. Ujęła jego twarz i przyciągnęła ją do swoi warg. Ponownie wpił się w jej usta. Z jego gardła wydobył się zduszony jęk, gdy Grace oplotła nogę wokół jego biodra.

Minęła dłuższa chwila zanim oderwali się od siebie, z trudem łapiąc oddech. Stali oparci o ścianę, próbując odzyskać dech i kontrolę nad sobą. Patrzyli po sobie, uśmiechając się. Oboje mieli zaczerwienione policzki i tajemnicze błyski w oczach.

Pierwsza opamiętała się Grace. Odsunęła się od ściany i poprawiła sukienkę, która trochę się zmięła podczas ich pocałunków. Zerknęła na Remusa, który też nie wyglądał najporządniej. Miał potargane włosy, marynarkę zsuniętą z jednego ramienia i wymiętą koszulę, którą w którymś momencie Grace wyciągnęła mu ze spodni. Czując na sobie spojrzenie dziewczyny, Remus przygładził dłonią czuprynę i spróbował doprowadzić strój do porządku. Miał przy tym tak niewinną minę, że serce Grace ponownie szybciej zabiło.

– To… – zaczęła, przerywając otaczającą ich ciszę. – Jeszcze raz dziękuję za cudowną noc. Dobranoc.


Weszła do mieszkania i dokładnie zamknęła za sobą drzwi. Oparła się o nie i głośno westchnęła z zachwytu. Dotknęła opuszkami palców warg, nadal czując na nich dotyk i smak ust Remusa. Wiedziała, że cokolwiek by się nie stało, jej relacja z Remusem na pewno się zmieni. Miała nadzieję, że na lepsze.

----------------------
Zdałam matury ustne! Została mi jeszcze tylko historia we wtorek i matury będę miała z głowy. Proszę, trzymajcie kciuki, bo historia jest dla mnie najważniejsza.
Ostatnio zaczęłam pracować nad nowym szablonem (tym razem będzie od początku do końca wykonany przeze mnie) i mam do Was pytanie. Który cytat bardziej pasuje do tego opowiadania?
1 Trzeba być bardzo dzielnym, by stawić czoło wrogom, ale tyle samo męstwa wymaga wierność przyjaciołom
2. W życiu bowiem istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca
A na zakończenie przypominam, że w poniedziałek na blogowym Facebooku pojawi się fragment następnego rozdziału. Zapraszam.
Pozdrawiam 

5 komentarzy:

  1. Co mam napisać?Rozdział jak zawszę wspaniały.
    Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG OMG OMG! To opowiadanie jest takie suuuuuper!! Remus <3 Aww

    OdpowiedzUsuń
  3. Kiedy Remus stał się taką mamuśką? Xd "a teraz jeszcze oni i te ich pomysly", to narzekanie na życie uczuciowe Syriusza. No normalnie jakbym jakąś matkę słyszała!
    Czekaj. A może on zawsze taki był?

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy