Wiszący
na ścianie zegar wskazywał godzinę dziesiątą, gdy siedzący w
salonie domu przy Sunny Street 15 w Oxfordzie Syriusz Black i Mike
Croft usłyszeli gorączkowe stukanie do drzwi. Spojrzeli po sobie ze
zdziwieniem. Żaden z nich nie spodziewał się powrotu Remusa tak
szybko. Poza tym jego kuzyn miał swoje klucze i na pewno by nie
pukał.
Zaintrygowany
Mike odłożył książkę na stół i poszedł otworzyć drzwi.
Wyjrzał przez wizjer i kompletnie zgłupiał. Po drugiej stronie
stała Grace, ale była sama. I była bardzo zdenerwowana. Mike
szybko wpuścił ją do środka.
–
Jest Remus? – spytała, wpadając do domu.
–
Przecież miał być z tobą – zauważył Syriusz, wchodząc do
przedpokoju.
–
Myślisz, że o tym nie wiem?! – krzyknęła z rozpaczą Grace. –
Dwie godziny temu mieliśmy spotkać się w Magnolii. Nie przyszedł.
Myślałam, że musiał zostać w dłużej w pracy, więc poszłam do
Wejścia Smoka, ale tam mi powiedzieli, że wyszedł pół godziny po
zakończeniu zamiany. Myślałam też, że dostał znowu jakieś
nagłe wezwanie z Zakonu, ale przysłałby mi wiadomość, no i
Syriusz tu jest. Już nie wiem, co mogło się stać.
Mike
i Syriusz wymienili przerażone spojrzenia. Obaj wiedzieli, że coś
było nie tak. Bardzo nie tak.
–
Skontaktuję się z Moodym – rzucił Black, od razu przechodząc do
działania.
–
Poczekaj – zahamował go Mike. – Bez pochopnych decyzji. Może to
nic poważnego – dodał, chociaż sam nie wierzył w to, co mówił.
Po
prostu nie chciał siać paniki. Może Remus wpadł gdzieś na Andrew
i znowu się pokłócili. Po wszelkich awanturach Lunatyk zazwyczaj
szukał samotności, a w emocjach łatwo mógł zapomnieć o randce.
Taa… Nawet największy naiwniak nie uwierzyłby w coś takiego.
–
Może być u rodziców – przypomniał sobie Mike. – Czasami
odwiedza ich bez informowana o tym kogokolwiek. Szczególnie wtedy,
gdy ma jakiś problem, a dzisiaj mało nie pobił się z kolegą z
pracy.
–
Tym całym Andrew? – zainteresowała się Grace.
–
Ta. Od miesięcy się spierają. Może któryś nie wytrzymał. Z
drugiej strony, Andrew wyszedł z Wejścia Smoka razem ze mną.
–
Dobra, będzie tego zastanawiania się! – zadecydował Syriusz. –
Mike, lecisz do East Clandon i sprawdzasz, czy nie odwiedził
rodziców. Ja lecę do Doliny Godryka i sprawdzę Jamesa. W razie
czego wyślę Rogatego do Glizdogona, a sam przejdę się od Wejścia
Smoka tutaj. Może zabłądził gdzieś po drodze.
„Albo
ktoś go napadł i leży nieprzytomny w jakimś zaułku”, dodał w
myślach. Nie odważył się jednak powiedzieć tego na głos. Za
bardzo się bał, że wypowiedzenie tych słów może spowodować, że
staną się prawdą.
–
A co ja mam robić? – zapytała Grace.
Syriusz
i Mike spojrzeli na dziewczynę, jakby dopiero co sobie o niej
przypomnieli.
–
Wracaj do domu – polecił Black. – Albo kręć się w okolicy,
gdzie mieliście się spotkać. Może przyjdzie. Albo się odezwie.
Może naprawdę coś go zatrzymało.
–
Sam w to nie wierzysz – zauważyła Grace, ale nie sprzeciwiła
się, chociaż było widać, że aż paliła się do akcji. – Mogę
tu zostać? Jeżeli już gdzieś przyjdzie, to do domu.
–
Dobra – zgodził się Mike. – Tylko jakby co, to natychmiast się
z nami kontaktuj. My zrobimy tak samo. Jak ktoś się czegoś dowie,
od razu sygnał do reszty.
Mike
i Syriusz wyszli z domu, a Grace zamknęła za nimi drzwi.
Obserwowała, jak się teleportują i weszła do salonu. Była w tym
domu już tak wiele razy, że czuła się w miarę swobodnie. Chciała
usiąść i poczekać (cokolwiek miałoby nastąpić), ale nie umiała
usiedzieć na miejscu. Po obejściu salonu wbiegła na piętro i
weszła do pokoju Remusa. Owionął ją jego zapach. Zalały ją
wszystkie wątpliwości: czy jej ukochany wróci? Co się z nim
dzieje? Usiadła na łóżku. Gdyby nie to, że Remus zniknął,
byliby tu teraz oboje, całowaliby się… może nawet coś więcej.
Planowali przeniesienie swojego związku na kolejny etap, a Grace nie
mogła się tego doczekać, odkąd zaczęli się ze sobą spotykać.
Każdy dotyk Remusa sprawiał, że przyspieszało jej serce, każde
spojrzenie rozpalało ogień w żyłach, każdy pocałunek przenosił
do nieba. Jeszcze nigdy nie była tak zakochana. Może dlatego, że
nie przydarzyła się okazja – w końcu uczennice Instytutu w Salem
miały sposobność spotykania się z chłopcami dwa razy do roku, no
i w wakacje. Nie było czasu na romanse. Zresztą, amerykańscy
chłopcy jej nie interesowali. Co by nie powiedzieć o Anglikach,
mieli klasę. Ale przecież Grace nie poleciała na pierwszego
lepszego Five-o'clocka. Remus był wyjątkowy,
czarujący w swojej nieśmiałości i skromności, i czuły. Grace
oddałaby wszystko, absolutnie wszystko, żeby był teraz przy niej.
Wtuliła
twarz w poduszkę, chcąc mieć chociaż namiastkę bliskości
swojego chłopaka. Kilka chwil później rozpłakała się po raz
pierwszy od bardzo dawna.
~
* ~
Mike
aportował się przed dom wuja, łamiąc sobie głowę, co powiedzieć
rodzicom kuzyna. Serce mu się krajało na myśl o tym, że miał ich
poinformować o zniknięciu Remusa. Przecież ciotka załamie się,
kiedy się dowie. I bał się reakcji wuja.
Pełen
obaw podszedł do drzwi i mocno zapukał.
–
Kto tam? – spytał przez drzwi wuj John.
–
Mike Croft. Nie musisz mnie wpuszczać, tylko powiedz, czy jest u was
Remus. To bardzo ważne. Jeżeli potrzebujesz dowodu, że to naprawdę
ja, to powiem ci, że gdy miałem pięć lat i przyjechałem tu z
rodzicami, to namalowałem w twojej i cioci sypialni takie duże
serce.
–
Przez miesiąc nie mogliśmy tego domyć – przypomniał wuj John,
otwierając drzwi. – Wchodź.
–
Nie trzeba – odparł Mike, ale wszedł do domu. Stanie na zewnątrz
było zbyt niebezpieczne. – Tylko powiedz, czy jest tu Remus?
–
Nie było go tu od tygodnia – powiedziała ciocia Evelynne. – Czy
coś się stało?
Tego
pytania Mike bał się najbardziej, ale miał już gotową wymówkę.
Miał tylko nadzieję, że wujostwo mu uwierzy.
–
Nie. Mieliśmy dzisiaj małe spięcie w pracy, a właściwie Remus
miał spięcie z kolegą z pracy. A wiesz, ciociu, jaki on jest –
jak się z kimś pokłóci, to musi odsapnąć w samotności. Po
prostu myślałem, że wpadł do was. Przepraszam za kłopot.
Pocałował
ciotkę w policzek na pożegnanie i uścisnął rękę wuja. Wyszedł
z domu, starając ukryć coraz większe zaniepokojenie. Mógł liczyć
tylko na to, że Syriusz coś wymyśli.
–
Mike, poczekaj! – wołanie wuja Johna zatrzymało Mike'a tuż przed
furtką. – Co się naprawdę stało? I nie gadaj głupot o
kłótniach w pracy.
–
Nie wiem – odparł Mike. – Nie wiem, co się stało. Był
umówiony z Grace i nie przyszedł. Do domu też nie wrócił. To nie
musi być nic złego – dodał szybko, widząc, jak wuj blednie. –
Mógł iść na długi spacer. W każdym razie, szukamy go. Syriusz
poleciał do Potterów, może tam się czegoś dowie. A jeżeli nie…
Dowiecie się pierwsi, daję słowo. Mógłbyś na razie nie mówić
cioci? Nie chcę jej niepotrzebnie denerwować.
Wuj
pokiwał sztywno głową, nadal blady na twarzy.
–
Może wam pomogę? – zaproponował.
W
pierwszej chwili Mike chciał odmówić, ale jedno spojrzenie na wuja
sprawiło, że zwątpił. W ciemnobrązowych oczach wujka Johna widać
było strach, jakiego Mike jeszcze nigdy nie widział.
–
A ciocia? – spytał Croft.
–
To już moja sprawa.
–
W takim razie sprawdź Hogsmeade. Ja polecę do Londynu, do
Dziurawego Kotła i przejdę się Pokątną.
Wuj
kiwnął głową na zgodę. Wszedł do domu, żeby rozmówić się z
żoną.
Mike
nie czekał na niego. Wyciągnął różdżkę i teleportował się
na Pokątną.
~
* ~
Głośne
pukanie wyrwało Jamesa i Lily Potterów z coraz gorętszego
pocałunku. Rogacz zaklął pod nosem i zwlekł się z łóżka.
Zapiął pasek od spodni, który żona wcześniej rozpięła.
–
Mam nadzieję, że to coś ważnego – mruknął do żony.
–
Przecież inaczej by nie przychodzili – zauważyła Lily,
zakładając szlafrok.
Oboje
zeszli na parter i z wyjętymi różdżkami podeszli do drzwi.
–
Kto tam? – zawołał James.
–
Syriusz. Mapa Huncwotów – padło hasło. – James, wpuść mnie!
To ważne!
James
otworzył drzwi. Stojący za nimi Black wpadł do domu jak huragan.
–
Proszę, powiedzcie, że jest u was Remus – powiedział, wpatrując
się w gospodarzy.
–
Nie – odpowiedziała Lily. – A co się stało?
–
Szlag by to – mruknął Syriusz. – Od kilku godzin nikt go nie
widział, nie miał żadnego kontaktu… Po prostu jedno wielkie NIC!
Lily
i James wymienili przerażone spojrzenia.
–
Gdzie szukaliście? – zapytał Rogacz.
–
Mike jest u jego rodziców, Grace siedzi w Oxfordzie, a ja jestem
tutaj. Potem chcę się jeszcze przejść po ulicach Oxfordu. Może
to tylko kwestia mugolskich rabusiów.
–
Remus nie wygląda na takiego, którego warto obrabować –
zauważyła Lily.
–
Lepsi oni niż śmierciożercy – dodał ponuro James. – A
przecież zależy im na nim.
Huncwoci
wiedzieli, że Remus już dwukrotnie miał propozycje wstąpienia w
szeregi sług Voldemorta. Za każdym razem odmówił.
–
Remus nie dałby się złapać – powiedziała Lily.
Niedopowiedziane
„żywym” zawisło między nimi.
James
przywołał jakąś bluzkę, którą zaraz na siebie wciągnął.
–
Gdzie mam lecieć? – zapytał.
–
Do Glizdogona – polecił Syriusz. – A ty, Lily, zostań tutaj.
Może jeszcze przyjdzie.
–
Jasne – zgodziła się. – W razie czego, będę was informować.
James
i Syriusz pożegnali się z nią i wyszli z domu.
–
Przyleć potem do Oxfordu. Choćby nie wiem, co się stało –
nakazał Syriusz Jamesowi.
Po
tych słowach obaj się deportowali.
~
* ~
Dochodziła
druga, gdy w domu Mike'a w Oxfordzie zjawili się wszyscy
poszukujący. John Lupin, Syriusz Black, James Potter, Mike Croft i
Grace Cabot siedzieli w salonie, zastanawiając się, co dalej.
–
Coś musieliście przeoczyć – powiedziała Amerykanka.
–
Nie – odpowiedział Syriusz. – Sprawdziliśmy absolutnie
wszystko: Hogsmeade, Oxford, Londyn, East Clandon i Dolinę Godryka.
Nigdzie nawet śladu.
–
Trzeba to zgłosić Moody'emu – zdecydował John Lupin. –
Rozumiem, czemu czekaliście wcześniej, ale teraz nie mamy wyboru.
Reszta
obecnych zgodziła się z nim. James wstał z kanapy.
–
Powiem Dumbledore'owi. I tak mieszka niedaleko nas.
–
Odprowadzić cię? – spytał Syriusz.
–
Poradzę sobie. Cześć… Gdybyście czegoś się dowiedzieli,
dajcie znać – poprosił na odchodne.
Po
wyjściu Pottera w salonie zapadła krępująca cisza.
–
Ja też już pójdę – odezwał się głucho ojciec Remusa. –
Muszę powiedzieć wszystkim Evelynne.
„Ciocia
się załamie”, pomyślał Mike. Nie zatrzymał wujka tylko
dlatego, że wiedział, iż matka powinna wiedzieć, co się dzieje z
jej dzieckiem. W imię jej dobra, nie można było przed nią ukryć
zaginięcia Remusa.
Moi drodzy, życzę Wam udanych, pełnych przygód wakacji. Odpocznijcie, opalcie się i róbcie to, co tylko dusza zapragnie. Tylko wśród tego wszystkiego nie zapomnijcie o moim opowiadaniu. Rozdziały będą się pojawiać co dwa tygodnie. Dokładnie wszytko wyjaśniłam w środę na blogowym Facebooku.Pozdrawiam
Nieeeee!! Czemu kończysz w takim momencie?! ;-; I jak ja przeżyję ten tydzień?
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że jak najlepiej :)
UsuńPozdrawiam
Byle do piątku, byle do piątku...Nie, ja nie wytrzymam dłużej, ja musze czytać twoje opowiadanie. Ja chcem wiedzieć co z Remusem! :P
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za miłe słowa. Rozdział pojawi się już jutro. Mam nadzieję, że spełni Twoje oczekiwania. W razie jakichkolwiek pytań zapraszam na blogowego Facebooka już do mnie na maila (wariatka3@op.pl).
UsuńPozdrawiam
Jeju...gdzie ten Remus się podział.Mam nadzieję,że nie porwali go śmieciożercy.
OdpowiedzUsuńJutro się dowiesz. Obiecuję.
UsuńOkej. Akcja się rozkręca... Bo tak szczerze to się już zaczęłam zastanawiać gdzie ta wojna
OdpowiedzUsuń