a

a

Tekst

Oficjalnie wróciłam! Tylko nie na tego bloga (przynajmniej jeszcze nie, niczego nie wykluczam). Zapraszam TUTAJ na bardziej alternatywną historię,

Szablon mojego autorstwa.

Aktualizowane 17.04.2020


piątek, 24 czerwca 2016

Rozdział 42 – Poszukiwania

 Wiszący na ścianie zegar wskazywał godzinę dziesiątą, gdy siedzący w salonie domu przy Sunny Street 15 w Oxfordzie Syriusz Black i Mike Croft usłyszeli gorączkowe stukanie do drzwi. Spojrzeli po sobie ze zdziwieniem. Żaden z nich nie spodziewał się powrotu Remusa tak szybko. Poza tym jego kuzyn miał swoje klucze i na pewno by nie pukał.

Zaintrygowany Mike odłożył książkę na stół i poszedł otworzyć drzwi. Wyjrzał przez wizjer i kompletnie zgłupiał. Po drugiej stronie stała Grace, ale była sama. I była bardzo zdenerwowana. Mike szybko wpuścił ją do środka.

– Jest Remus? – spytała, wpadając do domu.

– Przecież miał być z tobą – zauważył Syriusz, wchodząc do przedpokoju.

– Myślisz, że o tym nie wiem?! – krzyknęła z rozpaczą Grace. – Dwie godziny temu mieliśmy spotkać się w Magnolii. Nie przyszedł. Myślałam, że musiał zostać w dłużej w pracy, więc poszłam do Wejścia Smoka, ale tam mi powiedzieli, że wyszedł pół godziny po zakończeniu zamiany. Myślałam też, że dostał znowu jakieś nagłe wezwanie z Zakonu, ale przysłałby mi wiadomość, no i Syriusz tu jest. Już nie wiem, co mogło się stać.

Mike i Syriusz wymienili przerażone spojrzenia. Obaj wiedzieli, że coś było nie tak. Bardzo nie tak.

– Skontaktuję się z Moodym – rzucił Black, od razu przechodząc do działania.

– Poczekaj – zahamował go Mike. – Bez pochopnych decyzji. Może to nic poważnego – dodał, chociaż sam nie wierzył w to, co mówił.

Po prostu nie chciał siać paniki. Może Remus wpadł gdzieś na Andrew i znowu się pokłócili. Po wszelkich awanturach Lunatyk zazwyczaj szukał samotności, a w emocjach łatwo mógł zapomnieć o randce. Taa… Nawet największy naiwniak nie uwierzyłby w coś takiego.

– Może być u rodziców – przypomniał sobie Mike. – Czasami odwiedza ich bez informowana o tym kogokolwiek. Szczególnie wtedy, gdy ma jakiś problem, a dzisiaj mało nie pobił się z kolegą z pracy.

– Tym całym Andrew? – zainteresowała się Grace.

– Ta. Od miesięcy się spierają. Może któryś nie wytrzymał. Z drugiej strony, Andrew wyszedł z Wejścia Smoka razem ze mną.

– Dobra, będzie tego zastanawiania się! – zadecydował Syriusz. – Mike, lecisz do East Clandon i sprawdzasz, czy nie odwiedził rodziców. Ja lecę do Doliny Godryka i sprawdzę Jamesa. W razie czego wyślę Rogatego do Glizdogona, a sam przejdę się od Wejścia Smoka tutaj. Może zabłądził gdzieś po drodze.

„Albo ktoś go napadł i leży nieprzytomny w jakimś zaułku”, dodał w myślach. Nie odważył się jednak powiedzieć tego na głos. Za bardzo się bał, że wypowiedzenie tych słów może spowodować, że staną się prawdą.

– A co ja mam robić? – zapytała Grace.

Syriusz i Mike spojrzeli na dziewczynę, jakby dopiero co sobie o niej przypomnieli.

– Wracaj do domu – polecił Black. – Albo kręć się w okolicy, gdzie mieliście się spotkać. Może przyjdzie. Albo się odezwie. Może naprawdę coś go zatrzymało.

– Sam w to nie wierzysz – zauważyła Grace, ale nie sprzeciwiła się, chociaż było widać, że aż paliła się do akcji. – Mogę tu zostać? Jeżeli już gdzieś przyjdzie, to do domu.

– Dobra – zgodził się Mike. – Tylko jakby co, to natychmiast się z nami kontaktuj. My zrobimy tak samo. Jak ktoś się czegoś dowie, od razu sygnał do reszty.

Mike i Syriusz wyszli z domu, a Grace zamknęła za nimi drzwi. Obserwowała, jak się teleportują i weszła do salonu. Była w tym domu już tak wiele razy, że czuła się w miarę swobodnie. Chciała usiąść i poczekać (cokolwiek miałoby nastąpić), ale nie umiała usiedzieć na miejscu. Po obejściu salonu wbiegła na piętro i weszła do pokoju Remusa. Owionął ją jego zapach. Zalały ją wszystkie wątpliwości: czy jej ukochany wróci? Co się z nim dzieje? Usiadła na łóżku. Gdyby nie to, że Remus zniknął, byliby tu teraz oboje, całowaliby się… może nawet coś więcej. Planowali przeniesienie swojego związku na kolejny etap, a Grace nie mogła się tego doczekać, odkąd zaczęli się ze sobą spotykać. Każdy dotyk Remusa sprawiał, że przyspieszało jej serce, każde spojrzenie rozpalało ogień w żyłach, każdy pocałunek przenosił do nieba. Jeszcze nigdy nie była tak zakochana. Może dlatego, że nie przydarzyła się okazja – w końcu uczennice Instytutu w Salem miały sposobność spotykania się z chłopcami dwa razy do roku, no i w wakacje. Nie było czasu na romanse. Zresztą, amerykańscy chłopcy jej nie interesowali. Co by nie powiedzieć o Anglikach, mieli klasę. Ale przecież Grace nie poleciała na pierwszego lepszego Five-o'clocka. Remus był wyjątkowy, czarujący w swojej nieśmiałości i skromności, i czuły. Grace oddałaby wszystko, absolutnie wszystko, żeby był teraz przy niej.
Wtuliła twarz w poduszkę, chcąc mieć chociaż namiastkę bliskości swojego chłopaka. Kilka chwil później rozpłakała się po raz pierwszy od bardzo dawna.

~ * ~

Mike aportował się przed dom wuja, łamiąc sobie głowę, co powiedzieć rodzicom kuzyna. Serce mu się krajało na myśl o tym, że miał ich poinformować o zniknięciu Remusa. Przecież ciotka załamie się, kiedy się dowie. I bał się reakcji wuja.

Pełen obaw podszedł do drzwi i mocno zapukał.

– Kto tam? – spytał przez drzwi wuj John.

– Mike Croft. Nie musisz mnie wpuszczać, tylko powiedz, czy jest u was Remus. To bardzo ważne. Jeżeli potrzebujesz dowodu, że to naprawdę ja, to powiem ci, że gdy miałem pięć lat i przyjechałem tu z rodzicami, to namalowałem w twojej i cioci sypialni takie duże serce.

– Przez miesiąc nie mogliśmy tego domyć – przypomniał wuj John, otwierając drzwi. – Wchodź.

– Nie trzeba – odparł Mike, ale wszedł do domu. Stanie na zewnątrz było zbyt niebezpieczne. – Tylko powiedz, czy jest tu Remus?

– Nie było go tu od tygodnia – powiedziała ciocia Evelynne. – Czy coś się stało?

Tego pytania Mike bał się najbardziej, ale miał już gotową wymówkę. Miał tylko nadzieję, że wujostwo mu uwierzy.

– Nie. Mieliśmy dzisiaj małe spięcie w pracy, a właściwie Remus miał spięcie z kolegą z pracy. A wiesz, ciociu, jaki on jest – jak się z kimś pokłóci, to musi odsapnąć w samotności. Po prostu myślałem, że wpadł do was. Przepraszam za kłopot.

Pocałował ciotkę w policzek na pożegnanie i uścisnął rękę wuja. Wyszedł z domu, starając ukryć coraz większe zaniepokojenie. Mógł liczyć tylko na to, że Syriusz coś wymyśli.

– Mike, poczekaj! – wołanie wuja Johna zatrzymało Mike'a tuż przed furtką. – Co się naprawdę stało? I nie gadaj głupot o kłótniach w pracy.

– Nie wiem – odparł Mike. – Nie wiem, co się stało. Był umówiony z Grace i nie przyszedł. Do domu też nie wrócił. To nie musi być nic złego – dodał szybko, widząc, jak wuj blednie. – Mógł iść na długi spacer. W każdym razie, szukamy go. Syriusz poleciał do Potterów, może tam się czegoś dowie. A jeżeli nie… Dowiecie się pierwsi, daję słowo. Mógłbyś na razie nie mówić cioci? Nie chcę jej niepotrzebnie denerwować.

Wuj pokiwał sztywno głową, nadal blady na twarzy.

– Może wam pomogę? – zaproponował.

W pierwszej chwili Mike chciał odmówić, ale jedno spojrzenie na wuja sprawiło, że zwątpił. W ciemnobrązowych oczach wujka Johna widać było strach, jakiego Mike jeszcze nigdy nie widział.

– A ciocia? – spytał Croft.

– To już moja sprawa.

– W takim razie sprawdź Hogsmeade. Ja polecę do Londynu, do Dziurawego Kotła i przejdę się Pokątną.

Wuj kiwnął głową na zgodę. Wszedł do domu, żeby rozmówić się z żoną.

Mike nie czekał na niego. Wyciągnął różdżkę i teleportował się na Pokątną.

~ * ~

Głośne pukanie wyrwało Jamesa i Lily Potterów z coraz gorętszego pocałunku. Rogacz zaklął pod nosem i zwlekł się z łóżka. Zapiął pasek od spodni, który żona wcześniej rozpięła.

– Mam nadzieję, że to coś ważnego – mruknął do żony.

– Przecież inaczej by nie przychodzili – zauważyła Lily, zakładając szlafrok.

Oboje zeszli na parter i z wyjętymi różdżkami podeszli do drzwi.

– Kto tam? – zawołał James.

– Syriusz. Mapa Huncwotów – padło hasło. – James, wpuść mnie! To ważne!

James otworzył drzwi. Stojący za nimi Black wpadł do domu jak huragan.

– Proszę, powiedzcie, że jest u was Remus – powiedział, wpatrując się w gospodarzy.

– Nie – odpowiedziała Lily. – A co się stało?

– Szlag by to – mruknął Syriusz. – Od kilku godzin nikt go nie widział, nie miał żadnego kontaktu… Po prostu jedno wielkie NIC!

Lily i James wymienili przerażone spojrzenia.

– Gdzie szukaliście? – zapytał Rogacz.

– Mike jest u jego rodziców, Grace siedzi w Oxfordzie, a ja jestem tutaj. Potem chcę się jeszcze przejść po ulicach Oxfordu. Może to tylko kwestia mugolskich rabusiów.

– Remus nie wygląda na takiego, którego warto obrabować – zauważyła Lily.

– Lepsi oni niż śmierciożercy – dodał ponuro James. – A przecież zależy im na nim.

Huncwoci wiedzieli, że Remus już dwukrotnie miał propozycje wstąpienia w szeregi sług Voldemorta. Za każdym razem odmówił.

– Remus nie dałby się złapać – powiedziała Lily.

Niedopowiedziane „żywym” zawisło między nimi.

James przywołał jakąś bluzkę, którą zaraz na siebie wciągnął.

– Gdzie mam lecieć? – zapytał.

– Do Glizdogona – polecił Syriusz. – A ty, Lily, zostań tutaj. Może jeszcze przyjdzie.

– Jasne – zgodziła się. – W razie czego, będę was informować.

James i Syriusz pożegnali się z nią i wyszli z domu.

– Przyleć potem do Oxfordu. Choćby nie wiem, co się stało – nakazał Syriusz Jamesowi.

Po tych słowach obaj się deportowali.

~ * ~

Dochodziła druga, gdy w domu Mike'a w Oxfordzie zjawili się wszyscy poszukujący. John Lupin, Syriusz Black, James Potter, Mike Croft i Grace Cabot siedzieli w salonie, zastanawiając się, co dalej.

– Coś musieliście przeoczyć – powiedziała Amerykanka.

– Nie – odpowiedział Syriusz. – Sprawdziliśmy absolutnie wszystko: Hogsmeade, Oxford, Londyn, East Clandon i Dolinę Godryka. Nigdzie nawet śladu.

– Trzeba to zgłosić Moody'emu – zdecydował John Lupin. – Rozumiem, czemu czekaliście wcześniej, ale teraz nie mamy wyboru.

Reszta obecnych zgodziła się z nim. James wstał z kanapy.

– Powiem Dumbledore'owi. I tak mieszka niedaleko nas.

– Odprowadzić cię? – spytał Syriusz.

– Poradzę sobie. Cześć… Gdybyście czegoś się dowiedzieli, dajcie znać – poprosił na odchodne.

Po wyjściu Pottera w salonie zapadła krępująca cisza.

– Ja też już pójdę – odezwał się głucho ojciec Remusa. – Muszę powiedzieć wszystkim Evelynne.


„Ciocia się załamie”, pomyślał Mike. Nie zatrzymał wujka tylko dlatego, że wiedział, iż matka powinna wiedzieć, co się dzieje z jej dzieckiem. W imię jej dobra, nie można było przed nią ukryć zaginięcia Remusa.

Moi drodzy, życzę Wam udanych, pełnych przygód wakacji. Odpocznijcie, opalcie się i róbcie to, co tylko dusza zapragnie. Tylko wśród tego wszystkiego nie zapomnijcie o moim opowiadaniu. Rozdziały będą się pojawiać co dwa tygodnie. Dokładnie wszytko wyjaśniłam w środę na blogowym Facebooku.Pozdrawiam

7 komentarzy:

  1. Nieeeee!! Czemu kończysz w takim momencie?! ;-; I jak ja przeżyję ten tydzień?

    OdpowiedzUsuń
  2. Byle do piątku, byle do piątku...Nie, ja nie wytrzymam dłużej, ja musze czytać twoje opowiadanie. Ja chcem wiedzieć co z Remusem! :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa. Rozdział pojawi się już jutro. Mam nadzieję, że spełni Twoje oczekiwania. W razie jakichkolwiek pytań zapraszam na blogowego Facebooka już do mnie na maila (wariatka3@op.pl).
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Jeju...gdzie ten Remus się podział.Mam nadzieję,że nie porwali go śmieciożercy.

    OdpowiedzUsuń
  4. Okej. Akcja się rozkręca... Bo tak szczerze to się już zaczęłam zastanawiać gdzie ta wojna

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy