a

a

Tekst

Oficjalnie wróciłam! Tylko nie na tego bloga (przynajmniej jeszcze nie, niczego nie wykluczam). Zapraszam TUTAJ na bardziej alternatywną historię,

Szablon mojego autorstwa.

Aktualizowane 17.04.2020


piątek, 15 lipca 2016

Rozdział 44 – W zamknięciu cz. 2

 Krzyk Taylor wydawał się głośniejszy niż odgłos wystrzału. Po chwili dziewczyna rozszlochała się.

Remus wymienił z Patrickiem przerażone spojrzenia. Żaden z nich nie spodziewał się takiego obrotu sprawy.

Czekający do tej pory z karabinami mężczyźni wynieśli broń, po czym wrócili i chwycili ciało Shannon za ręce. Bezceremonialnie wyciągnęli je z sali.

– Cieszcie się tym, co macie – powiedział brodacz, chowając pistolet. – Nie należę do osób, które okazują cierpliwość potworom. Następnym razem to może być jedno z was.

Wyszedł z sali, gasząc za sobą światło.

Wszystko ponownie spowiła ciemność.

Remus ułożył się na podłodze. Starał się nie słuchać szlochu Taylor. To, co zobaczył wstrząsnęło nim do głębi. Jeszcze nigdy nie widział takiego okrucieństwa. Od roku walczył ze śmierciożercami, a wzburzyło nim zwykłe, mugolskie morderstwo. Ale przecież Shannon nic nie zrobiła! Nie można nikogo zabić za słowa. Sama jej śmierć też była straszna – z pistoletem przy skroni, na kolanach… Dla Remusa było to tym gorsze, że przecież coś takiego było gotowe zafundować wszystkim wilkołakom Ministerstwo Magii. Odkąd Remus wstąpił do Zakonu, myślał, że zginie w bitwie, ewentualnie w wyniku jakichś obrażeń. Ale taki prosty, mugolski sposób? To było nie do pomyślenia!

Dużo czasu minęło, zanim Taylor przestała płakać. Po jej lekko drżącym, ale równomiernym oddechu, Remus poznał, że usnęła. On sam nie potrafił zmrużyć oka. Przybijało go to, co się wydarzyło, ale martwił się też o rodzinę. Rodzice na pewno są zdenerwowani, tak samo jak Mike… Oczami wyobraźni Remus widział Syriusza miotającego się po domu i klnącego na cały świat. Na pewno James i Peter też już wiedzieli o jego zaginięciu. I była jeszcze Grace. Na pewno się martwiła, bo przecież byli umówieni. Gdy Remus pomyślał o ich planach na wieczór, miał ochotę się roześmiać. Wszystko potoczyło się jak w jakimś tanim powieścidle. To nie mogło się stać naprawdę.

– Ej, młody, śpisz? – zapytał Patrick.

– Nie – odpowiedział Remus. – Nie potrafię.

– Ja też – przyznał starszy wilkołak. – Nie spodziewałem się, że on… Do tej pory tak nie było.

– Długo tu jesteś? – spytał Remus.

– Od dwóch tygodni. Jak mnie tu przywlekli, trzymali tu jeszcze dwie inne osoby. Po trzech dniach już ich nie było. Zabrali stąd najpierw Billa, a potem Kevina. Wiedziałem, co się stało, słyszałem odgłosy strzałów, ale nie widziałem tego. Zastrzelili ich na zewnątrz. W każdym razie, tydzień temu przyprowadzili dziewczyny, a wczoraj ciebie. Zanim zapytasz – mijanie dni rozpoznaję po ich wizytach. Rano, po południu i wieczorem. Mimo to można zwariować, czekając w ciemnościach. Ta wizyta teraz była niespodziewana. Skąd znasz tego młodego?

– Andrew? Pracowaliśmy razem w Oxfordzie. Ja stoję za barem, a ten sukinsyn był kelnerem. Jak mogłem być taki głupi i nie zauważyć, że próbuje mnie podejść?

Z prawej strony dobiegł go cichy śmiech Patricka.

– A skąd mogłeś wiedzieć? Ja też nie miałem pojęcia o ich istnieniu. Mogę spytać, kim jest Grace?

Remus położył się na plecach, żeby mu było wygodniej. Rozmowa z Patrickiem uspokoiła go, pomogła zapomnieć o tym, co dopiero co zobaczył. Mógł skierować myśli na przyjemniejsze tory.

– Moja dziewczyna – odpowiedział. – Jesteśmy razem od połowy sierpnia. Byliśmy umówieni na dzisiejszy… a raczej wczorajszy wieczór.

– Ładna?

– Jak z obrazka. Jest Mulatką, ma ciemną, miękką skórę, jedwabiste, czarne włosy i oczy, w których mógłbym utonąć. W niczym nie przypomina tutejszych dziewczyn. Na własne oczy widziałem, jak rozłożyła na łopatki dwóch rosłych facetów.

– Nie ma to jak dziewczyna, która może cię bronić – prychnął Patrick.

– Ja byłem zajęty kolejnymi dwoma – powiedział na swoją obronę Remus. – A ty? Masz kogoś?

– Nie. Mógłbym wcisnąć ci kit, że lansuję kawalerski styl życia, ale prawda jest taka, że od tej pory nikogo odpowiedniego nie spotkałem. Poza tym, wbrew temu, co twierdzą te dziady, raczej trzymam się z daleko od ludzi. Zarówno czarodziejów, jak i mugoli. Tak jest o wiele łatwiej. Nikomu nie muszę się z niczego tłumaczyć.

– Oprócz ministerstwa – zauważył Remus.

– Oprócz ministerstwa. Ale oni też trzymają się ode mnie z daleka. Nie mam nic, co mogłoby ich zainteresować: majątku, rodziny, pracy… Tak jakby w ogóle mnie nie ma. Możliwe, że nawet nie wiedzą o moim istnieniu.

Remus słuchał jego słów i porównywał je ze swoją sytuacją. Skoro urzędnicy nie interesowali się wilkołakiem, który nie ma nic, to czego chciało od niego? W sumie zanim poszedł do Hogwartu, niespecjalnie się nim interesowali. Dopiero potem zaczęły się wzmożone kontrole, listy z Departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami. Teraz, znając sytuację ze śmierciożercami, Remus wcale nie dziwił się ich ostrożności – w końcu był jedynym wilkołakiem, który ukończył Hogwart. A raczej, który w ogóle pojawił się w Hogwarcie.

– Od dawna jesteś wilkołakiem? – spytał Remus.

– Od urodzenia – padła odpowiedź.

Lupin spojrzał w stronę Patricka, chociaż dobrze wiedział, że nic nie zobaczy. Nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Co prawda uczył się na lekcjach o tych, co urodzili się likantropami, ale nigdy żadnego z nich nie spotkał. Sądził, że żaden rozsądny wilkołak nie płodzi dzieci. To był jeden z powodów, dla których nie chciał zakładać w przyszłości rodziny. Za bardzo bał się przekazania choroby ewentualnym potomkom.

– Coś tak zamilkł? – zagadnął ze śmiechem Patrick.

– Jakoś tak… – odpowiedział niemrawo Remus.

– Ukąszony? No pewnie. Inni nie trzymają się tak kurczowo społeczeństwa. Mogę spytać, kiedy zostałeś ukąszony?

– Miałem wtedy nieco ponad sześć lat.

Po prawej rozległ się dźwięk, jakby Patrick próbował wstać. Chwilę później rozległ się odgłos uderzenia głową o kratę i kilka przekleństw.

– Możesz powtórzyć? – poprosił Patrick zbolałym głosem.

Remus spełnił jego prośbę.

– Jakim cudem przeżyłeś?

– Nie mam pojęcia. Ale długo żałowałem, że nie stało się inaczej. Jak to jest? Żyć z tym od samego początku.

Patrick umilkł, zastanawiając się, co powiedzieć Remusowi. Z tej krótkiej rozmowy wywnioskował, że chłopak uważa to, kim jest, za przekleństwo. Nie dziwił mu się, bo wiedział, jak wygląda życie ukąszonych. Dla nich wilkołactwo nie było spacerkiem. W końcu zdecydował się powiedzieć prawdę.

– Nie tak źle. Dzieci się nie przemieniają. Pierwsza przemiana następuje zwykle między jedenastym, a piętnastym rokiem życia. U dziewczyn później. Od tego momentu jest się uznawanym za dorosłego. Organizm dziecka nie jest przystosowany do tak wielkich zmian, jak przemiana, więc ukąszeni poniżej jedenastego roku życia bardzo często umierają.

– Śmiertelność sięga siedemdziesięciu procent – uzupełnił Remus. – Tak rodzicom mówił uzdrowiciel po moim ukąszeniu. Myśleli, że śpię.

– Nie znam się na liczbach. Tylko na faktach. W każdym razie naprawdę nie jest źle. Kiedy się przemieniam, wiadomo, czuję ból, ale nie jest taki… – urwał, szukając odpowiedniego słowa.

– Potworny. Jakby w ciało wbijało się tysiące sztyletów. Jakby wszystkie kości nagle wyskoczyły ze stawów, rozciągały się, łamały… – Zadrżał na wspomnienie przemiany. – Zawsze mam nadzieję, że jak najszybciej stracę świadomość.

– Ja nie tracę świadomości – powiedział Patrick. – Cały czas jestem świadomy. I to, co czuję, jest o wiele łagodniejsze niż to, co mówisz. To bardziej dyskomfort niż ból. Zresztą szybko mija. Ojciec mówił, że to dlatego, że moje ciało od początku było jakby „przygotowane” do przemiany. Ty czegoś takiego nie miałeś.

– Jak każdy z ukąszonych – dodała Taylor, włączając się do rozmowy. – Remus, wiesz, kto cię ukąsił? Bo, przyznam, że twoje nazwisko brzmi znajomo.

– Nie mam pojęcia – przyznał Remus. – Do tej pory myślałem, że to był wypadek.

– Wątpię. Jeżeli to byłby ktoś ukąszony, prawdopodobnie by cię zabił. Skoro poprzestał na ukąszeniu, musiał wiedzieć, co robi – podsumowała Taylor. – Mam dość tego przeklętego miejsca.

– Jak my wszyscy – odpowiedział Patrick.

– Remus, wiesz co? Jak stąd wyjdę, podpytam kolegi – obiecała Taylor. – Może będzie coś wiedział. Ma spore znajomości i łatwo wyciąga informacje. Jak się czegoś dowiem, to się odezwę. Tylko musisz mi powiedzieć, gdzie cię szukać.

„Skoro już marzymy o tym, że stąd wyjdziemy, czemu nie”, pomyślał Remus. On sam już powoli tracił nadzieję. Szczególnie po tym, co stało się z Shannon.

– W Oxfordzie. Mieszkam z kuzynem na Sunny Street 5. Pracuję w Wejściu Smoka. To taki bar. Niby nic wielkiego, ale jestem bardzo zadowolony. Wcześniej przez dłuższy czas nie mogłem znaleźć pracy, a jakoś trzeba się utrzymać na studiach.

– Co studiujesz? – zainteresowała się Taylor.

Nagle Remus zrozumiał, co kobieta chce zrobić – wciągnąć się w rozmowę, żeby zapomnieć o tragedii. Postanowił jej to ułatwić, w miarę możliwości.

– Iberystykę. Tylko nie pytaj o plany na przyszłość. Nie mam żadnych. W zasadzie nie wiem, czemu wybrałem ten kierunek. Ale trzymam się go, bo dobrze mi tam.

– Panna?

– Jeśli już, to nie moja. Kuzyn się z nią spotyka. Moja dziewczyna nie studiuje. Przyjechała do ciotki z Ameryki. Mówi, że chce jeszcze chce mieć z rok luzu.

– Trzymaj ją blisko, jeżeli naprawdę ci na niej zależy – poradziła Taylor. – W końcu wilkołak kocha tylko raz.


Remus chciał ją zapytać, co miała na myśli, ale uniemożliwiło mu to ponowne otwarcie drzwi i nagły rozbłysk światła. Na szczęście tym razem brodacz się nie pojawił. Za to weszło trzech młodszych łowców (ku niezadowoleniu Remusa żaden z nich nie był Andrew Fromentem). Jeden z nich prowadził wózek, na którym stały miski z dymiącą zupą. Na ten widok Lupin poczuł ssanie w żołądku. Do tej pory nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo był głodny.


Udało się! Na cztery uczelnie, na które się rejestrowałam, trzy mnie przyjęły, a na jednej jestem na liście rezerwowej. I nie muszę wyjeżdżać z Warszawy. Ogólnie jestem zadowolonym człowiekiem. 

2 komentarze:

  1. Za je bi ste!!!!!!! Czekam na kolejny rozdział :))
    Masz babo talent!
    Miłego pisania i powodzenia na studiach :)))

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy