a

a

Tekst

Oficjalnie wróciłam! Tylko nie na tego bloga (przynajmniej jeszcze nie, niczego nie wykluczam). Zapraszam TUTAJ na bardziej alternatywną historię,

Szablon mojego autorstwa.

Aktualizowane 17.04.2020


piątek, 7 października 2016

Rozdział 53 – List

 Wigilijny wieczór w domu Lupinów był wyjątkowo ponury. John siedział w fotelu, pogrążony we własnych myślach. Tessa rozmawiała z Mikiem o jego studiach, pracy i Oxfordzie, ale konwersacja nie bardzo się kleiła. Żadne z nich nie miało dobrego nastroju.

– Remus zamierza do nas zejść? – zapytała Tessa, zwracając się do szwagra.

John spojrzał na nią, jakby dopiero teraz przypomniał sobie o jej obecności.

– Nie liczyłbym na to – odparł.

Podszedł do barku i wyjął butelkę Ognistej Whisky.

– Napijecie się?

Mike pokręcił przecząco głową, ale Tessa się zgodziła. Wzięła od szwagra szklaneczkę. Wysączyła pół łyka, patrząc, jak John wypija wszystko naraz.

– Upijanie się w święta nie jest najlepszym pomysłem – stwierdziła panna Turner.

John nie odpowiedział. Nalał sobie jeszcze raz i tę porcję ponownie szybko wypił. Chciał zapomnieć o ostatnim tygodniu.

„Kiedy wszystko zaczęło się walić?”, pomyślał. „W którym momencie moje życie zaczęło przypominać drogę do piekła? Lynne, najdroższa, dlaczego mnie zostawiłaś? Nie dam sobie bez ciebie rady”.

~ * ~

Remus leżał w łóżku, wpatrując się tępo w sufit. Nie chciał tu być. Nie chciał żyć, nie zasługiwał na to. Przecież to przez niego zginęła jego matka. Zrobiłby wszystko, żeby ją odzyskać. Wszystko, ale nie odwróciłby tego, przez co zginęła. Nie umiałby przystąpić do śmierciożerców. To byłoby wbrew wszystkiego w co wierzył. Jak mógłby zdradzić przyjaciół i przyłączyć się do tych potworów? Zabijali bez mrugnięcia okiem, a on… Fakt, że kiedy był w szóstej klasie, zdarzył się wypadek – Syriusz podesłał do Wrzeszczącej Chaty (gdzie Remus się przemieniał) Severusa Snape'a, którego Łapa i Rogacz uwielbiali dręczyć. Tylko dzięki szybkiej interwencji Jamesa obyło się bez tragedii. Lunatyk wiedział, że o mały włos nie zostałby mordercą. Gdyby tak się stało, Ministerstwo Magii nawet nie zdążyłoby go usunąć. Sam odebrałby sobie życie. Przecież ktoś taki jak on na nie nie zasługiwał.

Słyszał, jak ktoś wchodzi do jego pokoju i kładzie coś na nocnej szafce. Nie zadał sobie trudu, żeby rozpoznać tę osobę. Nie interesowało go to. Nic go nie interesowało.

Kiedy zasypiał, w głowie huczały mu słowa Grace: „Musisz to przetrwać. Dla swojego taty, dla siebie, dla mnie. Potrzebuję cię”.

~ * ~

Will pchnął drzwi i wszedł do pokoju Remusa. Dopiero przeszedł dosyć trudną rozmowę z ojcem swojego pracownika. Nie dziwił się temu – na jego miejscu też by się bał, jeżeli szef przychodzi do domu i mówi, że musi pilnie porozmawiać. Długo zapewniał Johna Lupina, że NIE ma zamiaru zwolnić jego syna.

W pokoju było duszno, mimo tego że okno zostało uchylone. Przez szczelinę wpadał zapach lasu, śniegu i jelenia, który w nocy przechodził niedaleko płotu. Will poczuł od tego pragnienie, ale szybko je zdusił. To nie był czas na polowanie, chociaż powinien to zrobić już kilka dni temu. Niestety ostatnio miał tyle na głowie, że nie znalazł nawet godzinki na samotny wypad do lasu.

– Remus, wystarczy tego – rzucił do leżącego na łóżku chłopaka. – Wiem, że jest ciężko, ale nie możesz leżeć.

Młody wilkołak nie zareagował. Jedynie jego lekko przyspieszone tętno świadczyło o tym, że wie o obecności Willa.

Daniels podszedł do niego i mocnym szarpnięciem za ramię posadził. Remus zamrugał szybko, wracając do świata. Spojrzał na wampira z czystym zdziwieniem w oczach.

– Skąd się tu wziąłeś? – spytał cicho.

– Nie uważasz, że starczy już tego użalania się nad sobą? – odparł pytaniem Will.

– Nie nie rozumiesz – szepnął Remus, zbolałym głosem.

– Tak myślisz? Pochowałem rodziców, rodzeństwo, żonę, kilkanaście kochanek, dzieci, wnuki, prawnuki… Nie waż mi się mówić, że nie wiem, jak boli strata. Nie umniejszam tego, co przeżywasz, ale zrozum, że inni też cierpią.

– Will, to moja wina. To przeze mnie mama nie żyje.

To na chwilę zamknęło gościowi usta. Nie spodziewał się takiego wyznania. Co prawda Grace (która prosiła go o interwencję) ostrzegała go, że Remus ma wyrzuty sumienia i wytłumaczyła mu, skąd się wzięły, ale nie do końca brał to na poważnie. Teraz wierzył.

– Nonsens. Nic nie mogłeś zrobić. Doprowadź się do porządku i jutro o czternastej widzę cię za barem.

– Od razu możesz mnie zwolnić – odpowiedział Remus, ponownie kładąc się na łóżku.

– Nie! Remus, siedząc tutaj nikomu nie pomożesz. Matce życia nie wrócisz, ale możesz pomóc dopaść tych, którzy ci ją odebrali. A póki co radzę czymś się zająć: masz pracę, studia, rodzinę i przyjaciół. Masz dla kogo żyć.

Ledwo panował nad swoimi emocjami. Ta sytuacja dla niego też była trudna. Spór odświeżał jego własne rany z przeszłości.

– Ale nie potrafię. Will, nie chcę już żyć – powiedział z rozpaczą Remus.

– To rusz szacowne cztery litery i jazda do roboty! I nie mówię tego jako twój szef. Tylko ktoś, kto dobrze ci życzy. Jak się czymś zajmiesz, będzie ci łatwiej oderwać się od smutku.

– Wyjdź – powiedział Remus. – Wyjdź i zostaw mnie samego.

Will miał wielka ochotę potrząsnąć chłopakiem i przemówić mu do rozumu w sposób siłowy, ale z trudem się powstrzymał. Nie chciał naciskać Lupina, bo i tak był już wystarczająco rozbity.

– Trzymaj się – odparł Will.

Wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Po tej rozmowie miał dwa wnioski:

Po pierwsze, Grace miała całkowitą rację, jeżeli chodzi o stan Remusa.

I, po drugie, nie mógł liczyć na to, że następnego dnia będzie miał komplet pracowników.

~ * ~

Po wyjściu Willa Remus spojrzał na leżące na nocnej szafce zawiniątko. Ostrożnie wziął je i obejrzał. Szary papier, który okrywał przedmiot, został przyozdobiony czerwoną kokardą. W wiązaniu Remus rozpoznał rękę matki. Ostrożnie zdjął ozdobę, chowając ją następnie do szuflady, i rozwinął papier.

W środku znajdowała się książka w twardej okładce. Remus ostrożnie ją wyjął, od niechcenia otworzył. Okazało się, że to nie była książka, tylko album na zdjęcia. Znajdowały się tam fotografie jego i jego rodziców, Mike'a, Lily, Huncwotów i Tessy. Każda przedstawiała jakąś ważną chwilę w jego życiu. Pierwsze została zrobiona tuż po jego narodzinach, potem był pierwszy krok, zabawy z Mikiem w ogrodzie, jedenastoletni Remus trzymający list z Hogwartu, zbiorowe zdjęcie Huncwotów (a konkretnie siedem takich zdjęć), moment, w którym dostał listy w wynikami SUM-ów i OWUTEM-ów, a także jego zdjęcie z Grace, zrobione zaledwie dwa tygodnie wcześniej. W miejscu, w którym powinno być następne zdjęcie, Remus znalazł kopertę. Wyjął z niej list. Od razu rozpoznał pismo matki:


Remusie,

mam nadzieję, że prezent Ci się spodoba i dobrze go wykorzystasz. Jak zauważyłeś, jest jeszcze dużo miejsca i możesz do woli umieszczać zdjęcia ważnych dla ciebie momentów i osób. Liczę, że kiedyś znajdzie się tam zdjęcie mojej synowej (ale w żadnym wypadku na Ciebie nie naciskam).

Spróbuj, patrząc na te zdjęcia, spojrzeć na siebie tak, jak ja na Ciebie patrzę – jesteś wspaniałym człowiekiem. Nigdy nie pozwól sobie wmówić, że jest inaczej. A ludzie zawsze będą chcieli Cię stłamsić, dostosować do swoich wyobrażeń… albo zniszczyć. Tylko nie myśl sobie, że masz na wszystkich uważać. Są też dobrzy ludzie, którzy nie będą zwracać uwagi na Twoją chorobę. Zresztą co Ci będę mówić – masz w końcu tyle takich osób wokół siebie.

Synku, trwa wojna i wiesz o tym najlepiej. A na wojnie dzieją się rzeczy straszne. Giną ludzie. Pamiętaj, że, cokolwiek by się nie stało, nie załamuj się. Trzeba żyć dalej i dalej walczyć. Przecież ważne jest lepsze jutro, a nie rozpamiętywanie minionych dni. Na żałobę czas przyjdzie później.

Pamiętaj, że zawsze będę przy Tobie i zawsze będę Cię spierać.

Całuję,

Mama


Remus drżącymi rękami odłożył list i album na szafkę. Następnie przesunął delikatnie palcami po policzkach, gdzie ze zdziwieniem poczuł łzy. Szybko je starł, ale to nie zatrzymało rosnącego strumienia. Wstrząsnął nim szloch. Opadł na łóżko i zapłakał, po raz pierwszy od śmierci matki. Razem ze łzami spłynęły poczucie winy i żal. Po półgodzinie usnął, zmęczony płaczem. Odkąd dowiedział się o mamie, był to jego pierwszy spokojny sen.

~ * ~

Syriusz uchylił powiekę i z radością stwierdził, że na jego piersi smacznie śpi Roxy. Była taka drobna i delikatna, że Syriusz bał się ruszyć, żeby przypadkiem nie zrobić jej krzywdy. Ostrożnie przesunął prawą dłonią po blond włosach dziewczyny, rozkoszując się ich miękkością.

Roxy poruszyła się, ale nie obudziła. Westchnęła i objęła mocniej ukochanego.

Syriusz uśmiechnął się pod nosem. Od miesięcy zastanawiał się, co takiego jest w tej dziewczynie, że nie potrafił przestać o niej myśleć. Nawet gdy sypiał z innymi pannami, zasypiając marzył właśnie o niej. Czy to ma sens? Dla Syriusza nie miało żadnego, ale w niczym mu to nie przeszkadzało. Sensowność jakichś działań czy sytuacji nigdy nie była dla niego ważna. Liczyło się działanie, nie planowanie. A w przypadku Roxy ani jedno, ani drugie nie zdawało egzaminu. Nie mógł być spontaniczny, bo zbyt mu na niej zależało. A przecież wiedział, że jest na cenzurowanym – jego rodzony brat był śmierciożercą, ex-rodzina popierała Voldemorta, a sam Syriusz aktywnie działał w Zakonie Feniksa, który już zdążył dać się we znaki panom w czerni. Nic dziwnego, że co i rusz orientował się, iż ciągnie się za nim ogon. W takiej sytuacji nie mógł pozwolić sobie na poważny związek z Roxy. To mogłoby sprowadzić na nią wielkie niebezpieczeństwo. Przelotnymi partnerkami śmierciożercy się nie interesowali, ale stały związek na pewno wzbudziłby ich zainteresowanie.

Ta noc była pierwszą, którą spędzili razem. Co prawda wcześniej udawało im się uszczknąć godzinkę-dwie dla siebie, ale to był pierwszy razy, gdy zasnęli obok siebie i obudzili się w swoich ramionach.


Oboje wiedzieli, że takich nocy nie będzie dużo. Nie pozwalało na to bezpieczeństwo, ale te kilkanaście wykradzionych wielkiemu światu godzin były dla nich najcenniejsze. To był ich mały, prywatny skarb.

5 komentarzy:

  1. Gdyby twoje opowiadania były lekturą, kochałabym czytać lektury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, lektury... Ale powiem z doświadczenia, że pojęcie "lektura" jest w stanie obrzydzić wszystko.

      Usuń
  2. To mój pierwszy komentarz tutaj. Pewnego dnia wpadłam na Twój blog i przeczytałam wszystkie rozdziały. Uwielbiam Twój styl pisania. Cieszę się, że Remus dochodzi do siebie. I ten Syriusz na końcu... Świetne! Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na dalsze notki! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zdecydowałaś się na zostawienie komentarza. Bardzo też dziękuję za słowa pochwały. To naprawdę wiele dla mnie znaczy.
      Na nowy rozdział zapraszam już jutro. Liczę na to, że w jego kwestii też podzielisz się ze mną swoimi odczuciami.
      Pozdrawiam

      Usuń
  3. Jestem ciekawa Willa. Jest taki, jakby to powiedzieć: słodko-słony. Cieszę się że Remus waraca do zdrowia. Ale nie wiem czemu nie mogę przekonać się do Grace. Czas pokaże czy słusznie. Na koniec jak zawsze życzę weny. Jul

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy