a

a

Tekst

Oficjalnie wróciłam! Tylko nie na tego bloga (przynajmniej jeszcze nie, niczego nie wykluczam). Zapraszam TUTAJ na bardziej alternatywną historię,

Szablon mojego autorstwa.

Aktualizowane 17.04.2020


piątek, 6 stycznia 2017

Rozdział 66 – „Mam dość”

Carmen wyszła z domu i odetchnęła czystym, przegrzanym, hiszpańskim powietrzem. Słońce znikało za horyzontem, ale nadal czuło się żar, który powstał w ciągu dnia. Mimo to z domów powoli zaczęli wyłaniać się zmęczeni upałem ludzie. W Algeciras dopiero po zmierzchu zaczynało się życie, szczególnie w środku lata, gdy w dzień temperatury dochodzą do czterdziestu stopni w cieniu.
– Jak dobrze znowu być w domu – westchnęła, opierając się o balustradę ganku.
– Może zostaniesz z nami, zamiast wracać do tej zimnej Anglii – zaproponował Horacio, stając obok siostry. – Brakuje nam ciebie.
– Mnie was też – zapewniła go. – Ale nie chcę wracać do Algeciras. W Oxfordzie czuję, że żyję. Mam…
– Chłopaka – dokończył za nią brat. – Tak, wiem. Ale niespecjalnie mi się to podoba.
– Żaden mój chłopak ci się nie podobał – przypomniała Carmen. – A Mike'a nawet nie znasz. On jest dobry. Kocha mnie, szanuje i nigdy mnie nie okłamał.
– I tak nie mam do niego za knuta zaufania – odparł Horacio. Jego mina mina przywiodła Carmen na myśl indyka.
– W niczym mi to nie przeszkadza – odparła dziewczyna, po czym ruszyła do drzwi.
Przed wejściem do domu spojrzała na zachodzące słońce. Kochała Hiszpanię. Gdyby mogła, zostałaby w Algeciras na stałe. Gdyby… Gdyby w Hiszpanii był z nią Mike.
~ * ~
Drzwi zamknęły się z trzaskiem. Mike aż podskoczył na fotelu.
– Możesz się tak nie denerwować? – spytał szalejącej po pokoju Lulu.
– Jak mam się nie denerwować?! – krzyknęła dziewczyna. – Mike, to już ponad miesiąc! Od ponad miesiąca nie możesz się zdecydować! Więc to ja zdecyduję za ciebie!
Mike wstał z fotela, ale dziewczyna nie dała mi dojść do słowa.
– Kocham cię – powiedziała. – Ale nie mogę być dłużej tą drugą. Odchodzę.
– Nie rób tego – szepnął Mike błagalnym tonem. – Zrobię wszystko…
– Zostawisz ją?
Chłopak zamknął oczy, po czym pokręcił przecząco głową.
– Sam widzisz. Nie mogę tak dalej żyć. Nie mogę dzielić się tobą z kimś innym. Wolę już nie mieć się wcale. Ale w pracy nic się nie zmieni – zapewniła go. – Trzymaj się.
Pocałowała osłupiałego Mike'a w policzek i wyszła z jego domu.
~ * ~
Peter z niepokojem spojrzał na zegarek. Avery i Rabastan Lestrange powinni być już pół godziny wcześniej. Co prawda nie po raz pierwszy śmierciożercy spóźniali się na umówione spotkanie, ale Glizdogon zaczął się niepokoić.
Bał się, że ktoś za nim szedł do tej dziury. Ostatnio Zakon zrobił się strasznie podejrzliwy, zresztą całkiem słusznie. Dla Petera prawdziwym błogosławieństwem było to, że podejrzenia skierowały się na kogoś innego. Ale wyrzuty sumienia z tym związane nie były miłe. Świadomość, że ktoś niewinny, szczególnie jeden z jego przyjaciół, został oskarżony o zdradę i szpiegostwo była dla Petera kolcem w duszy. Gdy rozpoczynał współpracę ze śmierciożercami, nie spodziewał się takiego obrotu spraw.
Na stoliku z hukiem wylądowały dwie szklanki Ognistej Whisky.
Peter poderwał się, sięgając do różdżki, ale szybko rozpoznał Rabastana Lestrange'a. Odetchnął z ulgą i opadł na krzesło.
– Jak na szpiega jesteś wyjątkowo mało spostrzegawczy – zaśmiał się śmierciożerca.
– Jestem spostrzegawczy na tyle, na ile jest to potrzebne – odpowiedział Peter, biorąc jedną ze szklanek. – Nie powinniście byli zabijać Meadowes. Szczególnie, że tak mało czasu minęło od śmierci Prevettów. To wzbudziło niepotrzebne podejrzenia. Szukają tego, kto wam donosi.
– Wolałbym określenie „z nami współpracuje” – odparł Rabastan, nie przejmując się wyraźnym niepokojem swojego informatora. – Podejrzewają cię?
Peter pokręcił głową. Wypił pół szklanki na dodanie sobie odwagi.
– Nie mnie.
– No i dobrze – stwierdził Lestrange.
Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i zapalił jednego, ignorując karcące spojrzenie kelnerki. Zaproponował papierosa Peterowi, ale ten odmówił. Mama nigdy nie darowałaby mu palenia.
– Nie jest dobrze – powiedział Peter. – Przecież mogą go zabić za zdradę! Zakon jest wyrozumiały, ale donoszenia wam nie daruje.
– Co cię to interesuje? Tym lepiej dla ciebie, jeżeli mają na oku kogoś innego. Będziesz bezpieczniejszy. Co cię obchodzi jakiś obcy facet? – spytał kpiącym tonem Rabastan.
Peter poczuł, jak krew ze złości uderza mu do głowy. Czasami bezczelność i arogancja śmierciożerców doprowadzała go do szału. To była kolejna rzecz, której nie lubił w swojej pracy.
– To mój przyjaciel – wycedził przez zęby. – Nie będę biernie patrzył, jak bezpodstawnie go oskarżają!
– Pamiętaj, że to też dla niego to robisz – powiedział szybko Rabastan, próbując uspokoić swojego rozmówcę. Lestrange nie spodziewał się takiego obrotu tej rozmowy. Miał tylko jak zawsze odebrać informacje! – Gdy już wygramy tę wojnę ty, twoja rodzina i twoi przyjaciele będziecie bezpieczni. Pamiętasz?
„Jak mógłbym nie pamiętać?”, pomyślał z goryczą Peter. „Powtarzacie to od samego początku. Latam jak głupi z każdą informacją, a tymczasem co się stało? Lily i Remus stracili rodziców, sam Remus omal nie zginął w bitwie, James i Lilka muszą się ukrywać, a Syriusz do tej pory trzyma swój związek z Roxy w tajemnicy, bo się o nią boi! Tyle jest warta wasza obietnica?!”
Rzecz jasna nie powiedział tego na głos. Wolał nie denerwować Lestrange'a. Irytowanie śmierciożercy nie jest najinteligentniejszym pomysłem.
– Pamiętam, pamiętam – mruknął pod nosem.
– Świetnie. W takim razie dość o problemach i powiedz mi, co planuje Zakon.
– Niewiele wiem – przyznał z niechęcią. – Jak powiedziałem, Zakon szuka tego, kto was informuje. Podejrzewają Remusa, ale Dumbledore nie jest o tym przekonany. Niewiele mówi na ogólnych spotkaniach. Z tego, co wiem, zarówno Potterowie, jak i Longbottomowie mają zamiar zabezpieczyć się Fideliusem.
Rabastan zaklął pod nosem. Zdawał sobie sprawę z tego, że Czarny Pan na podstawie jakiejś rzekomej przepowiedni, którą podsłuchał w spelunie Severus Snape, doszedł do wniosku, że zniszczy go dziecko Potterów lub Longbottomów. Oczywiście trzymał to w ścisłej tajemnicy (Lestrange dowiedział się o tym od brata). Gdyby śmierciożercy dowiedzieli się, że sam Lord obawia się rocznego niemowlęcia, mogliby wyśmiać jego potęgę.
– Mało tego – stwierdził Rabastan, nachylając się bliżej Petera. – Za mało.
– Jak będę wiedział więcej, to przecież powiem – warknął Glizdogon. – Na razie nie wiem nic więcej. Żegnam.
Zostawił na stoliku należność za whisky i wyszedł bez słowa z baru. Nie powinien tego robić, ale miał już dość śmierciożercy. Co on może wiedzieć o jego sytuacji? Nic. Po prostu NIC!
~ * ~
Mike rzadko odwiedzał Wejście Smoka poza swoimi dyżurami. Nie dlatego, że nie lubił tego miejsca (bo lubił), ale po prostu dziwnie się wtedy czuł. Tego wieczoru nic mu nie przeszkadzało. Od rozstania z Lulu minęło zaledwie kilka godzin, a on kompletnie nie wiedział, co ma z sobą zrobić.
W barze nie zaprzątał sobie głowy szukaniem wolnego stolika, tylko usiadł przy ladzie. Nie znał chłopaka stojącego po drugiej stronie, ale niezbyt mu to przeszkadzało. Najpierw zamówił piwo kremowe, ale przez kilka godzin siedzenia w barze wypróbował cały asortyment alkoholi, jaki Wejście Smoka miało do zaoferowania. Ku swojemu zdumieniu Mike odkrył parę napojów, o których wcześniej nie miał zielonego pojęcia, chociaż pracował w Wejściu Smoka od ponad czterech lat.
– Przepraszam, ale już zamykamy – powiedział w pewnym momencie młody barman, ewidentnie zwracając się do Mike'a.
Mike spojrzał na zegarek – właśnie wybiła czwarta.
– Jasne. Możesz iść, a ja tu posiedzę – stwierdził, machając nonszalancko dłonią w bliżej nieokreślonym kierunku. – Potrafię sam siebie obsłużyć.
Barman spojrzał na niego z wyrazem kompletnego szoku. Po chwili przełknął głośno ślinę i spróbował jeszcze raz:
– Przepraszam pana, ale już zamykamy. Musi pan wyjść.
– Nic nie muszę – odparł Mike, nawet nie patrząc na swojego rozmówcę. – Jak musisz iść, to idź i mi tu głowy nie zawracaj!
– Bo… bo zawołam szefa – wymamrotał chłopak, lekko drżącym głosem. Jeszcze nigdy nie zdarzyła mu się taka sytuacja.
– Wołaj. Chociaż podejrzewam, że ma lepsze rzeczy do roboty niż niańczenie pracowników z mlekiem pod nosem.
– Ale… Ale… Ale tak nie można! – rzucił chłopak zrozpaczonym tonem.
– Spokojnie, Dan – spokojny głos Willa przeciął powietrze niczym nóż.
Właściciel Wejścia Smoka wszedł do głównej sali, patrzą to na Daniela, to na Mike'a. Jeżeli był zaskoczony sytuacją, którą zastał, nie okazał tego po sobie.
– Dan, możesz już iść. Ja się wszystkim zajmę – zapewnił młodego barmana.
Chłopak nie wyglądał na zbyt przekonanego, ale miał już dość tej dziwnej sytuacji. Pracował w Wejściu Smoka zaledwie od dwóch tygodni i jak ponuraka unikał awantur z klientami. Nadal wolał trzymać się tej zasady.
– Dobra, Mike, co się z tobą dzieje? – spytał Will, gdy Dan wyszedł już z baru.
– Jestem żałosny, nie? – zapytał Mike, jakby nie słyszał wcześniejszego pytania swojego szefa. – Nawet pić przychodzę do swojej pracy! Jestem beznadziejny. Jestem skończonym gnojem.
Will westchnął ciężko i usiadł obok Crofta.
– Co się stało? – spytał. – Tylko nie kręć.
– Dziewczyna mnie rzuciła. Jedna z dziewczyn – dodał po chwili, żeby być fair.
„I wszystko jasne”, pomyślał Will. „To zawsze chodzi o kobiety.”
– Dowiedziała się o tej drugiej?
– Nie. Wiedziała od początku. Kilka tygodni temu zażądała ode mnie, żebym wybrał jedną z nich. Nie potrafiłem. Kocham je obie. Więc dzisiaj jedna z nich stwierdziła, że ma dość tej sytuacji. I odeszła. Nie… Nie mam do niej o to żalu, Merlinie, nie! Zachowywałem się jak ostatni dupek. Ale od samego początku wiedziała, jaki jest układ i nigdy na niego nie narzekała.
Dopił kieliszek, który trzymał w ręku. Nawet nie pamiętał, co było w środku.
– Będzie tego – stwierdził po chwili. – Trzeba iść do domu. Młody zostawił tam gdzieś rachunek, odetnij mi to od pensji.
– Mike, poczekaj – nakazał Will, łapiąc pracownika za ramię. – Nie chodź w mieście po nocy, bo jeszcze coś ci się stanie.
Croft uśmiechnął się cierpko. Nie strącił dłoni szefa.
– Może to i by było lepiej – mruknął. – Miałbym wreszcie spokój.
– Nie mówi głupot – warknął Will. – Nigdzie nie idziesz. Sam cię odwiozę, żebyś się już nigdzie nie szlajał. Mike, weź się w garść! Nie będziesz mi się tu nad sobą rozczulał, albo, słowo daję, wlepię ci jutro dodatkowy dyżur.
– Chyba nie będzie takiej potrzeby – zapewnił go chłopak. Kąciki ust mu drgnęły, jakby ze wszystkich sił próbował powstrzymać cisnący mu się na twarz uśmiech. – Ale bardzo chętnie przyjmę podwózkę.
Chciał jeszcze wytłumaczyć Willowi, że faktycznie nie ma ochoty na spacer w środku nocy. W dodatku po kilku godzinach skropionych alkoholem, zwyczajnie bał się teleportować. Nie żeby kiedykolwiek lubił ten sposób przemieszczania się.
– Wiesz, Will – zaczął niepewnie, gdy jego szef wrócił do głównej sali z kluczykami w ręku. – Jesteś w porządku. Chyba nigdy ci tego nie mówiłem, ale to szczera prawda.
Wampir pokręcił głową, uśmiechając się dobrodusznie.
– Chyba jednak za dużo wypiłeś. Chodź, zabiorę cię do domu.

Mike nie miał ochoty się z nim spierać, więc posłusznie wstał i lekko chwiejnym krokiem poczłapał za szefem. Był zbyt otumaniony, żeby myśleć o czymkolwiek.

Witam Was w pierwszym rozdziale w 2017 roku. Przy tej okazji chciałabym przeprowadzić pewien... sondaż? badanie pisarstwa i czytelnictwa? Nawet nie wiem, jak to nazwać. Chodzi o to, że marzy mi się, aby każdy z Was wypisał (w komentarzu lub w mailu) kilka, najlepiej pięć, najdziwniejszych pairingów, na jakie zdarzyło się Wam natrafić. Ja swoje typy podam pod przyszłotygodniowym rozdziałem. Pozdrawiam

8 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle świetny! Szkoda mi Peter'a. Omamili go! Miał zyskać tak dużo a zamiast tego stracił wszystko: przyjaciół, rodzine. Przez tyle lat musiał się ukrywać.
    Najdziwniejsze pairingi z którymi się spotkałam to :
    1.Snarry (Snape+Harry),
    2.Drarry (Draco+ Harry),
    3.Snumbledore (Snape+Dumbledore)
    4. Drapple (Draco+jabłko)
    5. Ludding (Luna+pudding).
    Dziwnych było naprawdę wiele. Te wg. Mnie są najdziwniejsze. W nawiasach napiszałam o kogo chodzi bo czytając niektóre sama się w tym gubiłam.
    Pozdrawiam gorąco Jul

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Peter w pewnym sensie jest przykładem na prawdziwość zdania "chciałem dobrze, ale wyszło jak zawsze". Po części sam jest sobie winien - tak, śmierciożercy go omamili, ale nie do niego jednego przychodzili. A jednak tylko on im uległ.
      Dziękuję za wypisanie pairingów.
      Pozdrawiam
      PS. Mogłabyś podesłać mi na maila linki do Drapple i Ludding? Jestem bardzo ciekawa, jak toto wygląda ;)

      Usuń
    2. Wpadam tu czasami, poczytuje czasami. Nie komentuje i hozytam na biezaco ale jednak. A historia jest świetna. Widząc sonde pomyślałam ze tej wezme udział. Najdziwniejsze pairingi:
      Zgredek + Hermiona
      Harry + Hedwiga
      Widziałam tez Drapple
      Dla mnie dziwne są tez Drrary i Draluna(Draco i Luna)
      Widzialam tez Dumbledorea z Harrym oraz Syriusz i Remusa ale juz nie pamiętam jak nazywaly sie te paringi. Aha był jeszcze Severus i Ginny, Tom Riddle i Hermiona, Syriusz i Hermjona,Ginny albo Remus i Hermiona,Ginny. Tia..nmusze przestac przekopywac tak internety.
      Zrób kiedys sonde z teoriami. Taka ze Reeta Skiter(zapomnialam jak to pisac) to Rowling, powaliła mnie na glebe xD

      Usuń
    3. I jeszcze Hermiona i Luckusz M
      PS. Sory za błędy pisze z tela

      Usuń
    4. O! I jeszcze Fawkes i tiara przydziału...
      Nie wspominajac o Ginny/Ronie i Arturze(ich ojcu) albo o Harrym i Syriuszu

      Usuń
    5. Dziękuję i za komentarz, i za tyle propozycji. Część z nam, ale o część pierwszy raz widzę na oczy (Harry i Hedwiga!).
      Ciekawy pomysł z tą sondą z teoriami. Wezmę to pod uwagę.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Trochę nie na temat ale nurtuje mnie już dłuższy czas: czy dowiemy się co będzie się działo z Remusem po śmierci Potterów i zamknięciu Syriusza w Azkabanie? :)
    Co do rozdziału nie ma co dużo mówić, muszę przyznać że całość Twojej opowieści niesamowicie mnie wciągnęła i jest on po prostu tak dobry jak reszta. Myślę że Rowling byłaby dumna, pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za tak miłe słowa.
      Czy się dowiemy... Część pierwsza kończy się około miesiąca po śmierci Potterów, a część druga zaczyna mniej więcej wtedy, gdy Syriusz ucieka z Azkabanu. Więc tak jasno te dwanaście lat pomiędzy nie będzie przedstawione, ale bohaterowie będą wracać wspomnieniami do tego, co się w tym czasie działo.
      Pozdrawia

      Usuń

Obserwatorzy