a

a

Tekst

Oficjalnie wróciłam! Tylko nie na tego bloga (przynajmniej jeszcze nie, niczego nie wykluczam). Zapraszam TUTAJ na bardziej alternatywną historię,

Szablon mojego autorstwa.

Aktualizowane 17.04.2020


piątek, 14 kwietnia 2017

Rozdział 80 – Zamknięte rozdziały

Remus obserwował Grace spod półprzymkniętych powiek. Od kilku dni, konkretnie od pełni, dziwnie się zachowywała. Niby wszystko było w porządku – dziewczyna zajęła się nim po przemianie, postawiła na nogi, była przy nim, ale chłopak czuł, że coś jest nie tak. Wyczuwał pewną rezerwę w tym, jak się do niego odnosiła.

 Bolał go jej dystans, ale całkowicie go rozumiał. Co prawda Grace od dawna wiedziała o jego chorobie, jednak wiedzieć, a widzieć, to zupełnie dwie różne pary mioteł. Dziewczyna sama mu kiedyś przyznała, że nigdy nie widziała przemiany wilkołaka. Sytuacja się zmieniła, a dziewczyna poznała mroki wilkołactwa w najgorszy możliwy sposób. Nic dziwnego, że zaczęła się bać.

– Powiedz to – rzucił Remus.

– Słucham? – spytała, przerywając czytanie gazety.

– Powiedz to. Czuję, że masz jakiś problem. Wiem z czym.

Odłożyła gazetę. Przesiadła się z fotela na kanapę, tuż obok Remusa.

– To nie tak… – zaczęła.

– Dokładnie tak. Grace, czuję, że coś się między nami zmieniło. Od pełni jest zupełnie inaczej…

Urwał, gdy dziewczyna zaczęła płakać. Objął ją ramieniem i przyciągnął do siebie. Wtuliła się w niego jak mała małpka i szlochała przez kilkanaście minut.

– Przepraszam – powiedziała, gdy już się uspokoiła. – Masz rację. Wiem, że inaczej się zachowuję, ale… Ciągle to pamiętam. Gdy zamknę oczy znowu widzę, jak się przemieniasz. Słyszę twój krzyk.

Remus słuchał jej z rosnącym przerażeniem. Wiedział, o czym ona mówi. Kiedyś podobne słowa słyszał od przyjaciół, po pierwszej przemianie, której byli świadkami. Rzecz jasna nie powiedzieli mu tego wprost. Był wtedy w łazience, a Huncwoci nie mieli pojęcia, że ich słyszy. A on słyszał. Każde ich słowo. Bolało go to, że przyjaciele się go bali. Może nie jego jako takiego, ale przemiany. Nie dziwił się im, bo sam drżał ze strachu przed każdą kolejną pełnią, ale to nie było miłe.

– Grace, gdybym tylko mógł cofnąć czas…

– Nie. To nie była twoja wina. Po tym, co się ostatnio stało, nikt nie mógłby mieć o to do ciebie żalu.

– Wystarczyłoby jedno twoje słowo do odpowiednich ludzi i już byłbym martwy – zauważył ponuro. – Ministerstwo nie darowałoby mi tego. Szczególnie teraz, gdy w życie weszła Czerwona Karta.

– Nikomu nie powiedziałam. I nie powiem. Nikt się o tym nie dowie. To zostanie między nami.

Remus uśmiechnął się delikatnie, słysząc to zapewnienie. Podobnych słów użyli Huncwoci, gdy powiedział im o swojej przypadłości w drugiej klasie.

– Kocham cię – dodała Grace, upierając głowę o ramię narzeczonego.

– Wiem. Mimo to chcesz odejść.

Remus poczuł, jak dziewczyna sztywnieje. Nie doczekał się jednak zaprzeczenia.

– Nie potrafię… Nie potrafię być z tobą ze świadomością, jak bardzo cierpisz co miesiąc.

– Wiesz o tym od dawna. Jesteś przy mnie po każdej pełni. Przecież tyle razy widziałaś mnie po przemianie…

– To nie to samo. Co innego opatrywać cię po wszystkim, a co innego… TO. Przepraszam. Kocham cię. Tak bardzo cie kocham, ale nie mogę być z tobą. To zbyt bolesne.

Remus milczał. Wiedział, że tak się skończy ta rozmowa. Sam do niej dążył, nie mogąc znieść napięcia, które powstało między nim, a Grace. Mimo to każde kolejne słowo było jak cios pięścią w brzuch.

– Wiem, jak to głupio brzmi – kontynuowała dziewczyna. – Nie mogę z tobą być, bo za bardzo cię kocham, ale… – reszta zdania utonęła w delikatnym pocałunku.

– To nie jest głupie – powiedział w końcu Remus. – Nigdy nie byłem odpowiednim mężczyzną dla ciebie. Tylko, głupi, wierzyłem, że będziemy mieć szansę.

– Mieliśmy. Nadal mam suknię ślubną.

– Dobrze, że nie miałaś okazji jej założyć. W końcu stałoby się to, co dzieje się teraz. Podjęłabyś taką samą decyzję. Tylko bardziej by nas bolała. Mimo to cieszę się, że mieliśmy dla siebie te dwa lata.

– Dwa lata, trzy miesiące, dwa tygodnie i dwa dni – poprawiła go Grace. – Najlepszy okres w moim życiu.

Remus nie odpowiedział. Nie zdziwiło to dziewczyny, która nie liczyła na wzajemność. Odkąd zaczęli się spotykać, Lupin stracił rodziców, przyjaciół i kuzyna. Teraz tracił ją.

– Gdyby coś się działo… – zaczął niepewnie. – Pisz śmiało. Nasze rozstanie nie znaczy, że zacznę cię nienawidzić. Nigdy do nikogo nie czułem tego, co czuję do ciebie.

– Pamiętaj, że to działa w obie strony. Możesz do mnie pisać w każdej sytuacji.

– Do Stanów? – domyślił się Remus.

– Pewnie tak. Ciotka Brenda ma mnie dosyć. Nie pozwoli mi dłużej siedzieć sobie na głowie. Ale, w razie czego, wiesz, gdzie mnie szukać. Będę w Bostonie.

Przytuliła ukochanego po raz ostatni, pozwalając mu na delikatny pożegnalny pocałunek. Gdy się od siebie odsunęli, Grace sięgnęła do lewej dłoni, by zdjąć pierścionek zaręczynowy. Remus ją zatrzymał.

– Zachowaj go. Na pamiątkę.

Dziewczyna uśmiechnęła się, czując jak w jej oczach pojawiają się łzy.

– Dziękuję. To… Do zobaczenia.

– Do zobaczenia – odpowiedział chłopak lekko nieswoim głosem.

Grace objęła go po raz ostatni, wkładając w jego dłoń klucze od domu.

– Tylko nie gub więcej kluczy. Bo nie będziesz miał od kogo brać zapasowych.

Remus uśmiechnął się delikatnie. Z bólem serca patrzył, jak jego narzeczona wychodzi z jego domu i z jego życia.

~ * ~

Długo zastanawiał się nad następnym krokiem, ale w końcu doszedł do wniosku, że nie ma wyboru. Czerwona Karta nie pozostawała mu wyboru.

Wszedł do Wejścia Smoka i od razu skierował się na zaplecze. To nie była jego zmiana, więc nie musiał szukać wymówki, żeby wyjść za baru. Jak zrobi to, co planował, już nigdy nie stanie za barem.

Wszedł do gabinetu, po uprzednim zapukaniu w drzwi. Will siedział za biurkiem i przeglądał dokumenty. Na widok Remusa odłożył je na blat.

– Mam coś dla ciebie – powiedział na wstępie. – Przeczytaj to, zanim powiesz mi to, z czym przyszedłeś.

Chłopak wziął od niego kopertę. Na wierzchu widniało jego nazwisko, napisane znajomym charakterem pisma. Lekko drżącymi rękoma otworzył kopertę i wyjął z niej list.


Remusie,

powinienem powiedzieć Ci to osobiście, ale nie miałem na to dostatecznie dużo odwagi. Z nas dwóch to Ty zawsze byłeś tym odważnym.

Przede wszystkim chciałem Ci podziękować. Will wszystko mi wyjaśnił i domyślam się, jak trudno było Ci podjąć decyzję. Sam nie wiedziałbym, co zrobić, gdybym znalazł się w takiej sytuacji. A Ty zachowałeś zimną krew i uratowałeś mi życie. Nigdy Ci się za to nie odwdzięczę.

Wiem, że moje zniknięcie nie jest dla Ciebie łatwe. Liczę jednak, że mnie zrozumiesz – muszę przyzwyczaić się do nowej sytuacji. W samotności. Proszę, nie szukaj mnie. Jak poczuję, że jestem gotowy do powrotu, to wrócę. Masz na to moje słowo.

Razem z tym listem przesyłam wszystkie upoważnienia do zarządzania należącymi do mnie ruchomościami i nieruchomościami. Rób z nimi co chcesz. Ta przeklęta ustawa zakazuje Ci mieszkać w miastach takich jak Oxford, więc myślę, że najlepiej będzie, jak sprzedasz dom. Pieniądze na pewno Ci się przydadzą.

Trzymaj się, kuzynie. Na pewno będę do Ciebie pisał, ale nie oczekuję odpowiedzi. Zresztą pewnie żadna sowa nie da rady mnie znaleźć.

Mike

Remus odłożył list na stół, czując niepokojące pieczenie pod powiekami. Potarł oczy, żeby uniknąć popłynięcia łez.

– Znalazłem to na biurku, gdy przyszedłem tu dzisiaj rano – powiedział Will, dyskretnie kierując wzrok na dokumenty. Nie chciał stawiać gościa w krępującej sytuacji. – Było też to.

Wyciągnął w stronę młodego wilkołaka teczkę. Nie miał pojęcia, co w niej było, bo akurat w tej sytuacji zdecydował się na uszanowanie tajemnicy korespondencji.

– Dziękuję – powiedział Remus, przejmując dokumenty. – Ale… Ja w zasadzie przyszedłem w innej sprawie.

– Domyślam się. Nie udało mi się go znaleźć. Jeszcze – zaznaczył Will. – Pociągnąłem za kilka sznurków i poprosiłem o pomoc kilka zaufanych osób, więc sądzę, że znalezienie Mike'a to kwestia czasu.

– Mike prosi, żeby go nie szukać. Twierdzi, że wróci, kiedy będzie na to gotowy. Tylko…

– Chciałbyś, żeby ktoś miał go na oku – domyślił się wampir.

Remus kiwnął twierdząco głową, cały czas trzymając mocno teczkę, którą przed chwilą dostał – jedyny namacalny ślad, że jego kuzyn wciąż żyje.

– Will, dziękuję za wszystko, co zrobiłeś. Dla mnie i dla Mike'a. Dlatego tak trudno było mi tu dzisiaj przyjść… Bo widzisz… Odchodzę. Nie mogę więcej tutaj pracować.

Ku jego zdumieniu wampir nie okazał żadnego zaskoczenia. Z właściwym sobie spokojem sięgnął do szuflady i wyjął kartkę papieru. To było wymówienie.

– Spodziewałem się tego, odkąd usłyszałem o ograniczeniach, jakie nakłada Czerwona Karta – powiedział. – Ale nie musisz tego robić. Ministerstwo nie może się do ciebie przyczepić, jeżeli będziesz mieszkał poza Oxfordem. Mogę to załatwić.

– Wiem. I dziękuję za chęci. Tylko… Naprawdę nie chodzi o tę ustawę, zarządzenia… Nawet o sprawę z Mike'a. Skończyłem studia, wojna dobiegła końca, mojego Mike'a już nie ma, a wczoraj rozstałem się z Grace. W Oxfordzie trzyma mnie już tylko praca tutaj. Chciałbym się od tego odciąć. Chciałbym zamknąć ten rozdział mojego życia. Rozumiesz mnie?

– Rozumiem. W takim razie nie będę cię zatrzymywał. Mam tylko nadzieję, że jesteś świadom tego, iż tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Łączy nas coś więcej niż sprawa Mike'a. W pewnym sensie jesteś pod moją opieką.

– Henry mi to mówił. Wtedy. Nie mam zamiaru się od ciebie odcinać. Po prostu chcę zacząć żyć od nowa. Na nowych zasadach.

„Ten chłopak ma większe jaja niż sądziłem”, pomyślał z uznaniem Will. Nie spodziewał się takiej deklaracji z ust swojego gościa. Zrozumiał, że dobrze zrobił, biorąc go pod opiekę. Chłopak jeszcze wyjdzie na ludzi.

– W takim razie trzymaj się – powiedział wampir, ściskając Remusowi rękę na pożegnanie. – I…

– Wiem. Zawsze mogę zwrócić się do ciebie w razie kłopotów.

– Nie. MUSISZ zwrócić się do mnie w razie kłopotów. Inaczej nie będę mógł ci pomóc. I nie zdziw się, jeżeli ja też będę cię czasami prosił o drobne przysługi.

– Kiedy tylko będziesz chciał – odparł z uśmiechem Lupin.

Puścił rękę wampira i wyszedł z jego gabinetu. Pewnym krokiem przeszedł przez bar i wyszedł na ulicę. Wziął głęboki oddech i odważnie ruszył w nowe życie.

Zamykające się za Remusem drzwi poruszyły wiszący nad nimi dzwonek.

Koniec części I

Cóż... Część pierwsza za nami. Na tę chwilę mogę Wam obiecać, że pojawi się też część druga, która jest niemal ukończona, ale trzecia jest niestety bardzo mało prawdopodobna. Od miesięcy napisałam zaledwie półtorej rozdziału - całkowicie pochłaniają mnie studia i życie prywatne. Może w najbliższym czasie (tj. w wakacje) znajdę więcej czasu na pisanie, ale póki co część trzecia stoi pod dużym znakiem zapytania.
Póki co chciałabym Was zaprosić  na pierwszy rozdział części drugiej, który pojawi się za tydzień. Wtedy też nastąpi zamiana szablonu. 
Tyle ogłoszeń parafiolnych. Życzę Wam Wesołych Świąt. 

4 komentarze:

  1. Popłakałam się, czytając ten rozdział. Nie sądziłam, że ich związek zakończy się przez takie coś... Okrutne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz mi, pisałam to ze łzami w oczach.
      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Naprawdę wzruszający rozdział. Wiadomo było, że związek Grace i Remusa nie mógł trwać wiecznie. Nie spodziewałam się jednak, że rozstaną się już teraz i w taki sposób. Mam nadzieję, że Grace pojawi się jeszcze. Cudownie opisujesz uczucia bohaterów. Uwielbiam Twoje wpisy! Już nie mogę doczekać się następnych. Pozdrawiam i życzę wesołych świąt! :) 3>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa. Tobie także życzę wesołych świąt.
      Grace na pewno pojawi się w drugiej części.
      Pozdrawiam

      Usuń

Obserwatorzy