a

a

Tekst

Oficjalnie wróciłam! Tylko nie na tego bloga (przynajmniej jeszcze nie, niczego nie wykluczam). Zapraszam TUTAJ na bardziej alternatywną historię,

Szablon mojego autorstwa.

Aktualizowane 17.04.2020


piątek, 7 lipca 2017

Rozdział 4 – Goście

Tak jak podejrzewał Remus, zanim doszedł do siebie po przemianie, „Prorok Codzienny” aż piał od nowych decyzji Ministerstwa Magii. Pod wodzą niejakiej Dolores Umbridge stworzono nową ustawę. Po przeczytaniu jej, Lupin zaczął poważnie się obawiać, że Dumbledore może nie zdołać go zatrudnić. Prawo zrobiło się zbyt restrykcyjne.

Gdy zwrócił się w tej sprawie do profesora, ten tylko go uspokoił.

– Bez obaw, chłopcze – powiedział, uśmiechając się dobrodusznie. – Nie takie rzeczy robiłem wbrew woli urzędników.

Uspokojony tymi słowami Remus wrócił do rekonwalescencji. Wszystko go bolało po przemianie. Samotność mu nie pomagała – mimo tylu lat, wciąż nie przywykł do tego, że podczas pełni i po niej był sam. Przez to dochodził do siebie o wiele dłużej i czuł się o wiele gorzej.

Nienawidził poczucia bezradności, które dotykało go po przemianie. Często nie był w stanie nawet przywołać przy pomocy czarów szklanki wody. Nie mówić już o przyniesieniu sobie jej. Na nic nie miał siły – pierwszy dzień po pełni zazwyczaj spędzał zwinięty pod cienkim kocem w piwnicy, błagając w duchu Merlina o śmierć. Miał dość swojego życia.

– Co jest ze mną nie tak? – syknął, z trudem podnosząc się z podłogi. – Wszystko się wali, moje życie z każdym miesiącem jest coraz gorsze, a mimo to nie potrafię umrzeć. Może po tylu latach bezużyteczności chociaż w Hogwarcie się przydam.

Gdy po dwóch dniach stanął wreszcie na nogi, odwiedził go Will.

– Mike od wczoraj jest w Stanach – powiedział na wstępie. – Nie mam pojęcia, po co tam pojechał.

– Może w celach turystycznych – mruknął Remus, wyciągając rękę w kierunku ściany, gdy zakręciło mu się w głowie.

Nie zdążył się podeprzeć i byłby runął na podłogę, gdyby Will go nie złapał. Wampir bez trudu go uniósł i posadził w fotelu, jakby był małym dzieckiem.

– Masz jakiś eliksir na wzmocnienie? – spytał, sprawdzając reakcje oczu Remusa na światło. Efekt zaniepokoił go.

– Powinien być gdzieś w kuchni – wymamrotał wilkołak.

Nie miał pojęcia, czemu czuł się tak źle. Był pewny, że doszedł już do siebie. Z drugiej strony takie zasłabnięcia nawet kilka dni po przemianie już mu się zdarzały.

Will bez trudu odnalazł zapas fiolek z eliksirem wzmacniającym. Ich ilość zaniepokoiła go – ewidentnie to świadczyło to o tym, że właściciel domu zażywa eliksiru często. Możliwe nawet, że aż nazbyt często. Teoretycznie nie było w tym nic dziwnego, zważywszy na chorobę Remusa, ale nadmierne stosowanie tego specyfiku mogło mieć bardzo przykre efektu uboczne.

– Jak często to pijesz? – spytał Will, podając swojemu gospodarzowi jedną z fiolek.

– Przed pełnią… Po pełni… Kiedy tego potrzebuję… A potrzebuję go coraz częściej. Will, jestem tuż po trzydziestce, a czuję się, jakbym dobiegał setki.

– Dlatego dobrze, że przyjąłeś posadę w Hogwarcie. Wrócisz do życia i wreszcie przestaniesz się nad sobą użalać.

– Nie użalam się nad sobą – odparował Remus. – Przynajmniej nie ciągle. Prawie wcale się nad sobą nie użalam. Mógłbyś wysłuchać mnie ten jeden raz.

Wbrew własnej woli zaczął się śmiać, a po chwili Will się do niego dołączył.

Remus nie umiał użalać się nad sobą zbyt długo. To było do niego niepodobne. Zazwyczaj każdy, nawet najpotężniejszy cios od losu, przyjmował na przysłowiową klatę. Załamał się tylko raz w życiu: po śmierci matki. W każdej innej sytuacji starał się zachować siłę i choćby resztki godności.

– Tak właściwie, skąd wiesz, że dostałem propozycję prace w Hogwarcie? – spytał Remus, ocierając wywołane śmiechem łzy.

– Wieści szybko się rozchodzą. W Ministerstwie dostali przez to spazmów. Szczególnie pewna gruba baba chodząca w nietwarzowym różu. W głowie jej się nie mieści, że można zatrudnić „nieczłowieka” do pracy z młodzieżą.

– Może jej się nie mieścić do woli – oświadczył Remus. – Wiesz, może to głupie, ale mam ochotę przyjąć tę pracę dla samej przyjemności zrobienia urzędnikom na złość.

– Mogę się założyć, że nie uda ci się zdenerwować ich bardziej niż ja to robię.

Lupin zmrużył oczy, wyczuwając w głosie byłego szefa zaczepną nutę. Zazwyczaj starał się na nią nie reagować (Merlin jeden wiedział, co mógł planować Will Daniels), ale tym razem poruszyła się w nim od dawna milcząca żyłka Huncwota.

– Niech będzie – zgodził się.

Wyciągnął dłoń w stronę wampira. Ten ją uścisnął.

– Lubię robić z tobą interesy – zaśmiał się Will. Po chwili uśmiech zniknął z jego twarzy. – A tak na poważnie?

– Chcę chronić Harry’ego. Black na pewno będzie próbował dokończyć dzieła. Muszę mu przeszkodzić.

– Nawet za cenę własnego życia? – spytał Daniels.

Remus wpatrywał się w dawnego szefa lekko zmrużonymi oczami. Nie miał zielonego pojęcia, do czego pije wampir, ale mógł mu dać tylko jedną odpowiedź:

– Lily, James i Peter oddali za niego życie. Najwyższy czas, żeby zrobił to także ostatni z Huncwotów.

„Gryfon zawsze pozostaje Gryfonem”, pomyślał Will. „Lata spędzone poza szkołą niczego nie zmieniają.”

Mimo tego, że postawa młodego wilkołaka (w końcu Remus zawsze będzie dla niego młody) odrobinę go bawiła, był też z niego dumny. Niewiele było osób, które nie załamały się pomimo tylu ciosów, które otrzymały od losu. Było w tym coś podbudowującego. Świadczyło to o tym, że świat nie stoczył się aż tak bardzo, jak Will sądził.

~ * ~

Wizyta Willa podniosła nieco Remusa na duchu. A na pewno dostarczyła mu nieco rozrywki – poza nim Lupin od tygodnia nikogo nie widział. Nie czuł się wystarczająco dobrze, by opuszczać dom na dłużej, niż wymagało od niego pójście po najpotrzebniejsze zakupy. A i tak raz o mało nie zasłabł w sklepie. Bynajmniej nie z powodu rachunku.

Tydzień po pełni do domu Lupina zapukał Dumbledore. Remus powitał go z prawdziwą ulgą. Brakowało mu towarzystwa innych ludzi.

– Herbaty? – zaproponował, gdy tylko profesor usiadł na fotelu.

– Z chęcią.

Nie minęło wiele czasu, a obaj czarodzieje siedzieli w salonie przy parującej herbacie.

– Ostatnio w „Proroku” pisali, że w Ministerstwie panuje niezła burza. A przynajmniej tyle dało się wywnioskować z artykułów.

Dumbledore uśmiechnął się pod nosem, a w jego błękitnych oczach zatańczyły chochliki. Najwidoczniej nie przejmował się tym, co twierdzili urzędnicy.

– Nie musisz się tym niepokoić. Żadne prawo nie zabrania mi cię zatrudnić. Nawet Czerwona Karta – dodał, widząc, że Lupin otwiera usta. – Hogwart nie znajduje się w żadnym mieście, a nawet gdyby, nie mieszka w nim wystarczająco dużo osób. Remusie, wielokrotnie pomagałem tworzyć prawo czarodziejów i doskonale wiem, jak je obejść lub nagiąć do swojej woli. Ale w tej sytuacji nie będzie to potrzebne. Nikt nie ma prawa zabronić mi zatrudnienia ciebie. Zdaje się, że już ci to tłumaczyłem.

– Ta cała Umbridge…

– Dolores jest… specyficzna. Nie da się ukryć. W dodatku jest starszą podsekretarz Knota… To daje jej dużo władzy. Na szczęście nie ma jej nad Hogwartem. Nikt nie ma.

Remus westchnął cicho i upił łyk herbaty. Nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć na słowa dyrektora. Nie chciał zarzucić mu kłamstwa bądź powątpiewać w jego wpływy i mądrość, ale miał pewne obawy. Przecież nawet Dumbledore musiał liczyć się z czymś zdaniem, chociaż w odczuciu Remusa to twierdzenie niemal ocierało się o świętokradztwo.

– Pewni urzędnicy – zaczął ostrożnie dyrektor – chcieliby spotkać się z tobą w sprawie podjęcia przez ciebie pracy. Nie musisz tego robić – zaznaczył od razu. – To spotkanie zależy wyłącznie od twojej dobrej woli.

– Ale jeżeli się z nimi nie spotkam, potem nie dadzą mi żyć – domyślił się Remus.

Bezradność w oczach Dumbledore’a powiedziała mu, że ma rację.

Nie dziwił się temu zaproszeniu. Odkąd zgodził się przyjąć posadę w Hogwarcie, był pewny, że dostanie zaproszenie na rozmowę z Ministerstwa Magii. Podejrzewał, że tak duże opóźnienie spowodował fakt, iż urzędnicy mieli nadzieję, że wprowadzone przez nich ustawy skutecznie go zniechęcą. Cóż… przeliczyli się.

Remus już jakiś czas temu doszedł do wniosku, że prędzej zaprzedałby duszę diabłu, niż pozwolił, by Harry’emu coś się stało. Już nazbyt długo nie angażował się w życie chłopaka.

– Kiedy mam się tam stawić? – spytał, starając się ukryć zrezygnowanie w głosie.

Ku jego zdziwieniu dyrektor Hogwartu uśmiechnął się. W tym uśmiechu było coś, co jednocześnie zaniepokoiło i uspokoiło Lupina (o ile taka sytuacja była możliwa).

– Nie pójdziesz tam sam, Remusie. Jako twój pracodawca mam prawo uczestniczyć we wszystkich rozmowach. Ministerstwo nawet to zaleca. Pewnie sądzą tam, że to zniechęci ewentualnych chętnych do zatrudnienia wilkołaków.

„I bardzo często mają rację”, pomyślał ponuro Remus. Kilkukrotnie tracił pracę lub szansę na nią właśnie przez te obostrzenia. Pracodawcy nie chcieli ściągać na siebie dodatkowych problemów. Po prawdzie Lupin im się nie dziwił. Przecież sam starał się kontaktować z urzędnikami Departamentu Kontroli nad Magicznymi Stworzeniami tak rzadko, jak to tylko możliwe.

– Więc kiedy…?

– Problem w tym, że, oficjalnie, nie jestem twoim pracodawcą – kontynuował Dumbledore, nie zważając na pytanie Lupina. – Ale ten drobny mankament możemy w prosty sposób zniwelować. W ten sposób.

Wyjął z torby kawałek pergaminu, zapisany zdobionym pismem i podsunął go Remusowi. Ten szybko przebiegł po nim wzrokiem – od razu zorientował się, że to umowa o pracę.

Wziął pióro, które podał mu dyrektor i złożył podpis w odpowiednim miejscu. Tym samym oficjalnie wstąpił do grona pedagogicznego Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie.

– Wybrałeś podręcznik? – spytał dyrektor, chowając umowę.

– Arseniusa Jiggera – odparł Lupin.

– Świetny wybór. A z tym spotkaniem… Myślę, że dla wszystkich będzie lepiej, jeżeli załatwimy tę sprawę jak najszybciej.

Remus kiwnął głową, zgadzając się ze słowami profesora. Nie miał ochoty na wizytę w Ministerstwie Magii, ale wiedział, że bez tego się nie obejdzie. Urzędnicy by mu nie przepuścili samowolki, szczególnie, że chodziło o pracę w szkole. A jedno słowo nieuważnego urzędnika mogło przekreślić jego marzenia o normalnej… jakiejkolwiek… pracy.

4 komentarze:

  1. Bardzo się cieszę, że w końcu Remus będzie uczył w Hogwarcie. Mam tylko nadzieję, że rozmowa w Ministerstwie odbędzie się bez żadnych problemów.
    Życzę miłych wakacji i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, też życzę miłych wakacji.
      Podrawiam

      Usuń
  2. Czy rozdziały jeszcze się pojawią?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział jak najbardziej się pojawi. Najbliższy już jutro.
      Pozdrawiam

      Usuń

Obserwatorzy