a

a

Tekst

Oficjalnie wróciłam! Tylko nie na tego bloga (przynajmniej jeszcze nie, niczego nie wykluczam). Zapraszam TUTAJ na bardziej alternatywną historię,

Szablon mojego autorstwa.

Aktualizowane 17.04.2020


piątek, 4 stycznia 2019

Rozdział 7 – Profesor Cabot

Szczupła, wysportowana kobieta, licząca sobie niewiele ponad trzydzieści lat, energicznym krokiem przemierzyła korytarz. Obcasy jej butów wystukiwały rytm kroków na pokrywających podłogę kafelkach, kiedy kierowała się do swojego gabinetu. Ciemmnogranatowa szata czarownicy zamiatała podłogę. Mimo późnej pory na jej radosnej twarzy nie widać było śladu zmęczenia.

Pierwszy września zawsze był dla niej jednym z najbardziej ekscytujących dni w roku i za nic w świecie nie chciała zmarnować go na smutki i zmęczenie. Pragnęła tylko cieszyć się perspektywą kolejnych dziesięciu miesięcy, które miała spędzić ze swoimi uczniami. To właśnie wśród nich odnalazła swoje powołanie, chociaż gdyby w młodości ktoś jej powiedział, że zostanie nauczycielką, nigdy by w to nie uwierzyła.

Po krótkim marszu otworzyła drzwi od swojego gabinetu i… Zatrzymała się w progu, jakby ktoś rzucił na nią Drętwotę.

Na przeciwko wejścia stała odziana w czarny płaszcz postać, która wpatrywała się w okno. Kobieta widziała jedynie plecy tajemniczego osobnika.

– Kim jesteś? – spytała ostro.

Jedną ręką zamknęła za sobą drzwi, podczas gdy drugą celowała różdżką w niespodziewanego gościa.

Bez żadnego słowa postać uniosła ręce i zsunęła sobie z głowy kaptur. W tym samym czasie powoli się odwróciła.

Kobieta najpierw zobaczyła czarne włosy, a potem znajome rysy twarzy i uśmiech. Nie mogąc uwierzyć w to, co widzi, opuściła różdżkę.

– Mike – szepnęła.

W kilku krokach przemierzyła dzielącą ich odległość i rzuciła się dawnemu przyjacielowi na szyję.

– Jak dobrze cię widzieć – powiedziała. – Ale mogłeś napisać, że przyjeżdżasz.

Mike roześmiał się i przytulił kobietę.

– Chciałem zrobić ci niespodziankę – przyznał Croft. – Zresztą nawet nie wiedziałem, gdzie cię szukać. Wiedziałem jedynie to, że uczysz tutaj. Co ciekawego mi powie profesor Grace Cabot? – spytał ze śmiechem.

Grace też się roześmiała. Na krótko, bo obecność Mike'a wywołała bolesne ukłucie w jej sercu.

– Widziałeś się z nim? – zapytała.

Nie musiała podawać imienia. Oboje wiedzieli, o kogo chodzi. Stojący przed nią chłopak (Grace nie mogła uwierzyć, że wciąż tak o nim myślała) pokręcił przecząco głową.

– Nie. Ostatni raz widziałem go jeszcze przed przemianą. Liczyłem na to, że może ty mi coś powiesz. W końcu byliście zaręczeni.

– To długa historia… – zaczęła niepewnie.

– Wiem. Wiem o wszystkim.

Kobieta delikatnie się uśmiechnęła, jakby Mike zdjął z jej barków ciężar. Odkąd rozpoznała swojego gościa, bała się podjęcie tego tematu. Nie była pewna, czy umie wyjaśnić Mike'owi, dlaczego rozstała się z jego kuzynem.

– Usiądź. Napijesz się czegoś? – spytała.

Chłopak usiadł na jednym z foteli i szeroko się uśmiechnął. W jego ustach błysnęły kły.

– Chętnie bym się napił – powiedział.

Grace poczuła, jak serce zaczyna bić jej wolniej. Krew odpłynęła jej z twarzy, a w ciemnych oczach błysnął strach.

Mike przez chwilę wpatrywał się w nią z uprzejmym zainteresowaniem, po czym wybuchnął śmiechem.

– Przepraszam – rzucił, gdy się uspokoił. – Nie mogłem się powstrzymać. Chętnie napiję się herbaty, o ile to nie będzie dla ciebie problem.

Grace odetchnęła z ulgą.

– A żeby cię stratowało stado hipogryfów – mruknęła pod nosem.

Machnęła kilka razy różdżką i już po chwili ona i Mike siedzieli naprzeciwko siebie z parującymi kubkami w dłoniach.

– Więc… - zaczął niepewnie Croft. – Opieka nad magicznymi stworzeniami, tak?

– Zadziwiająco dużo wiesz – stwierdziła kobieta. – Ale… Tak. Opieka. Pracuję tu od ośmiu lat. I… można powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Podoba mi się takie życie.

Mike zmrużył oczy, wpatrując się w jej twarz. Widział maleńkie zmarszczki, których na pewno nie było kilka lat wcześniej. W jej ciemnych oczach widniał smutek świadczący o tym, że jej słowa nie były całkowicie zgodne z prawdą.

– Dużo wiem – przyznał. – Will co jakiś czas podsyła mi wiadomości z Anglii. Wiesz… Po tobie nie było żadnej innej.

Grace zacisnęła powieki, jakby z trudem godziła się z tym, co właśnie usłyszała. Zrobiła kilka głębokich oddechów, zanim odpowiedziała.

– Po nim też nie było innego. Nie potrafiłam ponownie się zakochać. Dopiero tutaj, w Instytucie w Salem, znalazłam spokój. I nową miłość – naukę. Ale dość o mnie. Powiedz lepiej, co u ciebie.

Croft uśmiechnął się szeroko, słysząc tę próbę zmiany tematu. Rozumiał Grace – z trudem wspomina się byłe związki, zwłaszcza wtedy, gdy zakończyły się w tak trudny sposób.

– Nic u mnie się nie działo – przyznał Mike. – Ostatnie lata spędziłem jakby w odcięciu od świata. Nie czułem się… sobą? Nie, raczej: częścią tego świata. Ciągle byłem obok. Czas upływał, a ja nie potrafiłem podążać za nim.

– Byłeś sam?

– Zależy od kontekstu. Wkrótce po moim wyjeździe z Anglii znalazła mnie Alexa – córka Willa. Jest moim, z braku lepszego słowa, łącznikiem z dawnym życiem. Wiem, że donosi o wszystkim Willowi, chociaż nigdy mi się do tego nie przyznała. A z drugiej strony, to właśnie przez Lex docierając do mnie informacje z domu. Ale z nikim nie byłem.

Grace parsknęła śmiechem, w którym nie było słychać rozbawienia czy radości. Oszczędnym ruchem różdżki i wyszeptanym Accio! przywołała z barku dwa kieliszki i butelkę wina.

– Kim jesteśmy, Mike? – spytała, nalewając sobie i gościowi. – Ludzie ze złamanymi sercami… Najczęściej złamanymi z głupich powodów. Troje ludzi, którzy po przeżyciu wielkiej miłości, nie umieją sobie na nowo ułożyć życia. Ja skończyłam w szkole, ty nie umiesz się odnaleźć w świecie, a Remus…

– Remus dzisiaj rozpoczął pracę w Hogwarcie – wpadł jej w słowo Mike. – Uczy obrony przed czarną magią.

Oczy siedzącej przed nim kobiety rozszerzyły się ze zdziwienia, a usta rozszerzyły się w szczerym uśmiechu.

– Nareszcie ma pracę, do której jest stworzony – stwierdziła. – Da sobie radę.

– Pewnie, że da. Po tym, co przeżył, praca z uczniami będzie jak spacerek. Tylko, że… Słyszałaś o ucieczce Blacka?

– Obiło mi się o uszy. Myślisz, że będzie próbował dostać się do Hogwartu?

– Nie wiem – odpowiedział szczerze Mike. – Mam nadzieję, że nie będzie próbował. Tylko zastanawiam się, jak, na brodę Merlina, mu się to udało. Przecież nikomu nie udała się jeszcze ucieczka. To więzienie jest lepiej strzeżone niż cholerne Alcatraz!

– Z Alcatraz nikt nie uciekł – wtrąciła Grace.

Mike chciał coś odpowiedzieć, ale uniemożliwiło mu to pukanie do drzwi. Chłopak od razu cały się spiął, a jego prawa dłoń powędrowała do kieszeni, w której trzymał różdżkę.

– Spokojnie – upomniała go kobieta.

Podeszła do drzwi i je otworzyła. Po drugiej stronie stała na oko czternastoletnia dziewczyna ubrana w szatę czarodziejki. Na widok swojej nauczycielki uśmiechnęła się, przy okazji lustrując Mike'a zaciekawionym spojrzeniem.

– Ja… - zaczęła niepewnie, ale po chwili się pozbierała i odzyskała pewność siebie. – W czerwcu prosiła mnie pani, żebym przyszła po jakieś książki o obronie, ale widzę, że jest pani zajęta. Przyjdę jutro…

– Nie przejmuj się mną – powiedział szybko Mike, podnosząc się z fotela. – I tak już muszę iść. Nie, Grace. Naprawdę muszę iść. Lex lepiej nie zostawiać zbyt długo samej, bo wpadają jej do głowy dziwne pomysły… Gdybym to nie było niemożliwe, można by ją wziąć za kolejnego Huncwota.

– Odezwij się jeszcze – poprosiła Grace, gdy Mike cmoknął ją w policzek na pożegnanie.

– Możesz być tego pewna – obiecał. – Na razie.

Zręcznie wyminął uczennicę i szybko, nieco zbyt szybkim, krokiem oddalił się korytarzem.

– Tylko szybciej niż za dwanaście lat! – krzyknęła za nim Grace.

W odpowiedzi usłyszała głośny śmiech wampira.

„Może to prawda, że chłopcy dorastają tylko do pewnego momentu, a potem już tylko rosną” pomyślała z rozbawieniem.

– Przypomnij mi, proszę, jakie to miały być książki – poprosiła, zwracając się do uczennicy.

Czwartoklasistka wyrzuciła z siebie trzy tytuły, które Grace bez trudu znalazła.

– Jak ci minęły wakacje? – spytała profesorka, wręczając dziewczynie książki.

– Cudownie – mruknęła uczennica z wyraźną niechęcią w głosie. – Mama jak zawsze szczęśliwa, że jestem w domu. Gnojek jak zawsze uroczy. Innymi słowy – jak zawsze. Dla mojej rodziny najlepiej byłoby, gdybym w ogóle nie wracała do domu na wakacje. Dla mnie też.

Grace westchnęła i opadła na jeden z foteli. Od dawna wiedziała, że w domu jej ulubionej uczennicy nie dzieje się dobre. Dziewczyna nigdy nie dogadywała się z matką, która traktowała ją jak zło konieczne. Sytuacji nie poprawiało też to, że ojczym czternastolatki kompletnie nie zwracał na nią uwagi. Młodszy brat, nastawiony przez matkę, też traktował starszą siostrę jak zło konieczne. Przez długi czas jedynym oparciem dla dziewczyny była babcia, ale ostatnimi czasy starsza pani nie miała już sił na kłótnie z córką w obronie wnuczki.

Biorąc pod uwagę chorą (tego inaczej nie dało się nazwać) sytuację rodzinną, nie można się było dziwić, że jednym z największych marzeń dziewczyny było odnalezienie ojca, którego nigdy nie znała. Czternastolatka nieraz opowiadała ukochanej nauczycielce, jak bardzo chciałaby poznać rodzica. Nie żaliła się, że nawet nie ma pojęcia, dlaczego nie miała możliwości poznać swojego taty. Jej matka przy każdej okazji mówi inną wersję wydarzeń.

– Pocieszam się tym, że wrócę tam dopiero za dziesięć miesięcy – powiedziała dziarsko uczennica. – Najszczęśliwsza jestem w szkole. Dziękuję za książki. Dobranoc.

Grace z uśmiechem patrzyła, jak jej uczennica zmierza w kierunku skrzydła sypialnego. Bardzo lubiła tę dziewczynę. Zaprzyjaźniły się już w pierwszych dniach jej nauki w szkole. Kobieta szybko rozumiała, że jedenastoletnia wówczas dziewczyna szuka w niej oparcia i opieki, których brakowało jej w domu. Mimo dobrych stosunków, jakie łączyły Grace z uczennicą, profesorka nigdy jej nie faworyzowała. Wręcz przeciwnie – zawsze oceniała swoją ulubienicę ostrzej, nie tylko dlatego, żeby uniknąć podejrzeń – chciała ją zmotywować do większej nauki. Z czasem okazało się, że nie było to potrzebne, bo dziewczyna wprost połykała książki i bez znaczenia było, czy były to książki naukowe czy beletrystyka.

– Dobranoc, Sophie – szepnęła w pustkę Grace.

Zamknęła drzwi od gabinetu i przeszła do pokoi mieszkalnych. Miała na wyłączność dwa nieduże, przytulne pomieszczenia… Właściwie to pomieszczenia były duże, ale większą ich część zajmowały klatki i akwaria dla zwierząt. Były już pełne druzgotków, kanarków, błotoryjów, traszek dwuogonowych i innych stworzeń, wśród których znajdowały się takie perełki jak lelek wróżebnik. Z jednego pokoju wychodziły schody, które prowadziły wprost do szkolnej stajni. Do obowiązków nauczycielki opieki nad magicznymi stworzeniami należało opiekowanie się mieszkającymi tam hipogryfami i pegazami. Z kolej w pobliskim lesie mieszkało małe stadko jednorożców, nad którymi pieczę też sprawowała Grace. Rzecz jasna miała pomoc w postaci Wilhelma, który pełnił funkcję stajennego, gajowego i każdą inną, jaka akurat była potrzebna. Nigdy się nie skarżył i zawsze z uśmiechem robił to, o co się go prosiło.

Chrobotanie, popiskiwanie i świegotanie zwierząt zostało szybko zakrzyczane przez siedzącą na żerdzi przy oknie ara żółtoskrzydła. Na widok Grace kolorowy ptak wzbił się w powietrze i po krótkim locie przysiadł na ramieniu swojej właścicielki.

– Cześć, Enlil* - powiedziała z uśmiechem Grace, drapiąc ulubieńca za główką. – Czas się kłaść. Jutro wcześnie zaczynam zajęcia.

Poczęstowała papugę ziarnem i zerkając na wiszący na drzwiach plan lekcji. Zaczynała lekcje o godzinie dziewiątej, a na pierwszy ogień miała iść ostatnia klasa. Czuła, że w najbliższym roku szkolnym będzie się działo.

- - - - - - - -
*Enlil – mezopotamski bóg powietrza, według jednego z mitów stworzył pierwszego człowieka

5 komentarzy:

  1. Nareszcie po 1,5 roku wróciłaś! Gratylacje. Mam nadzieję, że wróciłaś na dobre i zrealizujesz wszystkie swoje pomysły, a nam, czytelnikom, dasz odpowiedzi na nurtujące nas tak długo pytania. Jak sobie radzi Remus? A Mike? Jak zmieniło się ich życie? Jak Remus zareaguje na to, ze Syriusz jest niewinny? Co będzie czuł, gdy dowie się, co naprawdę się wydarzyło i kto zdradził Potterów?
    Boże, Grace wróciła! Wielka miłość Remusa! Czy dawni narzeczeni znów się spotkają? A może będzie wtedy też Tonks? Mam nadzieję, że tak. To by było ekscytujące :) I czy Mike pojedzie do kuzyna? Tyle pytań, a na odpowiedzi trzeba czekać...
    Pozdrawiam i życzę duuuuużo weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Na pewno mam zamiar doprowadzić to do początku pierwszej wojny. I zapewniam, że na większość z tych pytań poznasz odpowiedź :)
      Pozdrawiam, Morrigan

      Usuń
    2. To fantastycznie! Ale do początku pierwszej wojny? Chyba drugiej? Nieważne. Ale czy jest nadzieja, choćby najmniejsza, że drugą wojnę też opiszesz?

      Usuń
    3. Znaczy drugiej, tak. Wybacz, ostatnio na zajęciach mam w kółko pierwszą wojnę światową i jakoś tak mi zostało. Szansa jest zawsze, zobaczymy, jak będę stała z czasem i pomysłami :)

      Usuń
    4. Więc życzę ci duuuuużo czasu, weny i pomysłów ;)

      Usuń

Obserwatorzy